“Długo jeszcze?” “Może warto wreszcie odpieluchować dziecko?” “Nie bierzesz pod uwagę, że to już wstyd nosić pieluchy?” “Ty to już dawno nie wiedziałaś co to pampersy!” “Kto to widział, żeby takie duże dziecko miało pieluchę!”. Nasłuchałam się. Dodatkowo na IG dostałam wiadomość, że moje dziecko jest gotowe, to ja nie jestem gotowa i na dodatek leniwa i robię krzywdę … własnemu dziecku. Prychnęłam. No i się trochę wkurzyłam.
DAWNO, DAWNO TEMU W CZASACH TETRY.
Moja mama, a zaraz za nią inne matki, początki macierzyństwa przeżywała w czasach w których jednorazowe pieluszki były kupowane na sztuki, bo były tak drogie, że średnio zwykły zjadacz chlebam mógł sobie na nie pozwolić.
Dodatkowo moja mama nawet w roku 2000 jak urodziła mojego brata, mając całkowity dostęp do pieluszek jednorazowych, które mój brat już używał – jeździła z półrocznym dzieckiem w wózku bez pieluszki. Dlaczego? I jakim cudem? Ano takim, że moja mama od początku stosowała NHN o którym istnieniu nie miała pojęcia. W sensie nie wiedziała, że taki nurt wychowania istnieje, ona po prostu robiła to instynktownie.
I wszyscy wokoło od rodziny mojej, po mojego męża podawali nam przykłady innych dzieci w rodzinie, które w wieku 3 lat o pieluchach nie pamiętały (no bo kto chciałby tyle czasu prać!) i że warto byłoby COŚ z tym zrobić. Czyli gwoli wyjaśnienia mieliśmy po prostu odpieluchować własne dziecko, ale szło nam źle (łagodnie ujmując). I mówię tu o Jasiu, bo jakby on przetarł te szlaki i pokazał, że można się nagadać, a on i tak nie będzie robił tego co się od niego chce. Przy Stasiu było łatwiej. Nikt o nic nie pytał.
Jaś odpieluchował się mając dokładnie 3 latka i 1 miesiąc (dokładnie !!! tyle samo co Staś!). Wiecie na jakiej to było zasadzie? Prosiliśmy, groziliśmy, nagradzaliśmy i inne takie mniej lub bardziej ciekawe kombinacje, a on i tak robił w majtki. Było lato. Mop w pogotowiu i ja, mnich tybetański cierpliwości, któremu pewnego dnia odjechał ten wagon cierpliwości i powiedziałam 3 letniemu Jasiowi, że wedle mnie to niech łazi do osiemnastki w tych pieluchach, ja mam to gdzieś.
Ciąg dalszy tego na zawsze zapadł mi w pamięci. Jasiek po jakimś czasie przyszedł i powiedział, że on już nie chce pieluchy. Stalam z mopem w pogotowiu, a Jaś zawołał na nocnik. A potem kolejny raz i kolejny bez awarii. W nocy też już nie chciał pieluch. Odpieluchował się sam, w ciągu jednego dnia.
Był gotowy. ON.
I owszem, to pokolenie wychowujące na tetrach miało szybsze sukcesy w tym zakresie. Sądzę jednak, że właśnie często dzięki NHN, a dodatkowo mieli większą motywację aby jednak dziecko już korzystało z nocnika, bo każdą pieluszkę trzeba było prać. I dzieci były przyzwyczajone do tego, że jak zrobią to jest mokro. Nasze dzieci jak zrobią mają nadal komfort. Wolniej się uczą. Ale czy jest w tym coś złego? Ano nie.
STAŚ JAK JAŚ.
Wiecie, ja miałam naprawdę wiele podejść do odpieluchowała Staszka. Uważałam, że jest gotowy, w sensie MUSI być gotowy, bo jest bardzo samodzielnym 3 latkiem. I próbowałam. Raz, drugi, piąty, dziesiąty. Ale to było bezsensu. Staszek w ogóle nie chciał siadać na nocnik, rzadko mu się to zdarzało i generalnie wyznawał zasadę, że jak mu nie założę pieluchy to on będzie krzyczał. A krzyczał głośno.
Ten ponad tydzień temu powiedziałam rano, że nie mamy pieluszek. Już raz próbowałam taki numer, ale szło nam bardzo źle. Tym razem nie była to ściema z mojej strony, ja miałam naprawdę tylko jedną pieluchę, więc powiedziałam, że no musi wołać. A, że jest duży to da radę.
Za pierwszym razem mieliśmy awarię, bo po prostu Staszek za późno zawołał. I ten jeden raz chyba zrozumiał, że wołać trzeba wcześniej. I każdy kolejny raz wołał i wołał i wołał. I nie chciał pieluszki. Dużo też zrobiły gratulacje brata i taty. I od tego czasu w dzień pieluszki nie zakładamy. Została nam na noc, ale to pewnie kwestia dni.
I może i Staszek miał 3 latka – czyli w sumie dużo jak na kryteria niektórych – ale ja to zrobiłam całkowicie bezstresowo. Nie zostawiałam go w mokrych majtkach (co dla mnie jest okropną metodą), nie musiałam się denerwować, że nie słucha, nie musiałam się irytować.
On był gotowy. I już. Tak jak Jaś wiele lat temu.
KOMENTARZE INNYCH. JAK SOBIE Z NIMI RADZIĆ?
Na wstępie zaznaczę, że to nie jest post o tym jak odpieluchować dziecko. Ja w tym temacie nie jestem odpowiednią osobą do tego by edukować rodziców. Ja w tym temacie chcę Wam pomóc przetrwać czas, w którym musicie wysłuchiwać nieciekawych komentarzy. Tych, które można olać, ale które trzeba przetrawić na tyle by ostatecznie złapać dystans.
Pierwsza rzecz o której musicie wiedzieć opiera się na jednym, ważnym fakcie: 3 letnie dziecko, które nadal potrzebuje pieluchy w większości przypadków nie jest żadnym lenistwem, ani waszą winą. Obwinianie się, stresowanie, a wreszcie i kolejne niepowodzenia będą tylko prowadzić do tego, że będziecie oceniać same siebie, swoje dziecko i to w niezbyt ciekawych okolicznościach.
Druga rzecz: to wasze dziecko ma być gotowe na pożegnanie pieluch. Nie otoczenie, któremu się coś wydaje nie znając waszej sytuacji. Gotowość dziecka to nie tylko wiek. To parę innych czynników. W tym chęć współpracy. A nie jej brak.
W całym Internecie macie wiele poradników na temat odpieluchowania, które mogą się okazać w przypadku waszego dziecka bezradnikami. I to nadal wszystko jest w granicach normy. Jeżeli dziecko jest zdrowe, to się odpieluchuje. Jeżeli nie szybko, to później, ale się odpieluchuje. W pewnym momencie dziecko dojrzewa samo do tego by kontrolować potrzeby. Możecie to przyspieszyć owszem, ale jeżeli się nie da? No to się nie da.
Ostatecznie i tak, kiedy mamy do czynienia np. z uczniami szkoły podstawowej, to nie ma to żadnego znaczenia, czy Krzyś odpieluchował się mając 1.5 roku, a Jagódka mając 3.5. Ważne, że dzieci są zdrowe.
Dlatego niech moc będzie z wami. Bądźcie dla dziecka, nie dla otoczenia.