Mity z gabinetów lekarskich o karmieniu piersią.

Jest w temacie karmienia piersią coś, co uważam za absolutny skandal. Czyli mity o karmieniu piersią przekazywane w gabinetach lekarskich, czyli w miejscach w których matka karmiąca piersią liczy na kompetentną i fachową pomoc. I ja rozumiem, że wielu lekarzy o karmieniu piersią nie ma pojęcia i wychodzi to poza zakres kompetencji lekarza, który liznął temat tylko powierzchownie, bo zajmuje się zupełnie czymś innym. Tylko fajnie by było, gdyby lekarze nie przekazywali matkom mitów i bzdur, na których podstawie są podejmowane decyzje, które niestety czasem mają jeden finał – zakończenie laktacji.

NIE JEDZ TEGO, TAMTEGO. KOLKA, REFLUKS, KUPA, OSZCZYPANA PUPA. 

To jest tak, że dzieci karmione mlekiem modyfikowanym mają kolkę ze względu na niedojrzały układ pokarmowy i nikt nie poddaje surowej ocenie składu mleka modyfikowanego, ani nikt nie zastanawia się co jadła krowa, z którego to mleko powstało.

Dzieci matek karmiących piersią jak już mają kolki, to dlatego, że ta matka coś zeżarła. I jak tylko dziecko ma kolki, albo (nie daj Boże!) wysypkę, to jedynym wyjście z tej sytuacji jest rygorystyczna dieta, lub … przejście na mleko modyfikowane.

Wiecie co tutaj jest karygodne? Wmawianie matkom, które naprawdę często są zmęczone i zagubione i chcą dla swojego dziecka jak najlepiej, że ich mleko szkodzi. Niewiele potrzeba by podkopać pewność siebie świeżo upieczonej matki, zwłaszcza pierworódki, która pokłada w lekarzach nadzieję na poprawę stanu dziecka.

Dieta mamy karmiącej powinna być tak samo bogata i zdrowa jak każdego innego człowieka. Z tymże matka karmiąca piersią powinna przyjmować około 500 kalorii więcej. Może jeść to na co w danej chwili ma ochotę. Nie ma potrzeby stosowania diet eliminacyjnych (czasem faktycznie trzeba je wprowadzić) przy zdrowych dzieciach, jeżeli nie ma przesłanek na to, że dziecko jest alergikiem.

Mleko modyfikowane nie jest lekarstwem!

 

USG W TRAKCIE KARMIENIA? WRÓĆ PANI JAK PRZESTANIESZ KARMIĆ.

Pod koniec stycznia tego roku, (choć wstyd się przyznać) robiłam sobie pierwsze w życiu USG piersi. Kiedy poinformowałam o tym na IG, dodając, że warto oto dbać, bo jednak rak piersi dotyka też wiele młodych kobiet, zaczęłam dostawać wiadomości, że karmiąc piersią nie wolno wykonywać USG piersi, albo wiadomości, że USG w trakcie karmienia nie jest miarodajne.

A to nieprawda!

Mnie strasznie wkurza, że są lekarze-ginekolodzy, którzy w swoim pakiecie usług wpisują sobie wszystko co tylko możliwe, a jak przychodzi co do czego okazuje się, że w danych dziedzinach wcale nie są takimi specami, ba! są właściwie nijacy i nie potrafią rozróżnić w piersiach laktacji od ewentualnych zmian, które mogą świadczyć o nowotworach. I dla mnie taki lekarz jest zwyczajnie niekompetentny i nie powinien się za to brać. Albo robi to dobrze, albo w ogóle. Nie ma nic pomiędzy!

Lekarz u którego robiłam USG piersi w ogóle nie miał nic przeciwko, że przyszłam do niego karmiąc już ponad 2 lata piersią. Powiedział tylko, że mam przyjść około 6 miesięcy po zakończonej laktacji jeszcze raz. USG robiłam prywatnie u doktora Rajewskiego w Śremie (to taka podpowiedź dla śremianek). Doktor jest z Polnej z Poznania i w Poznaniu również przyjmuje.

Dlatego możecie (!) badać się karmiąc piersią, jest to nawet zalecane. USG piersi możecie wykonać również u radiologa. I od teraz będę sobie co roku takie USG robić, podobnie jak co roku robię od 19 r.ż cytologię.

 

LEKI? TYLKO APAP. 

W trakcie tych ponad 2 lat karmienia piersią nigdy nie musiałam przyjmować żadnego antybiotyku, ani żadnego „mocniejszego” leku, ale miałam kilkakrotnie zapalenia piersi z wysoką gorączką, które na szczęście mijały po około 48 godzinach. Miałam okropną tendencję do zatkanych kanalików w piersiach co zawsze skutkowało tym, że momentalnie miałam gorączkę około 40 stopni …

Brałam wtedy ibuprom max, bo działa również przeciwzapalnie, a nie tylko przeciwgorączkowo. Lek ten poleciła mi położna, która jest CLD (certyfikowanym doradcą laktacyjnym). Wiedziałam też, że w razie gdybym potrzebowała silniejszych leków, w tym antybiotyków istnieje strona internetowa w której mogę sprawdzić, czy aby na pewno danego leku brać nie mogę.

www.e-lactancia.org

Wszystkim mamom karmiącym piersią polecam zapisać sobie tę stronę w telefonie i wspólnie z lekarzem, który wdraża jakieś leczenie zobaczyć, czy dany lek można przyjmować.

Możecie: robić sobie rezonans z kontrastem (więcej o kontraście możecie przeczytać TU); leczyć zęby ze znieczuleniem; szczepić się (sama szczepiłam się na grypę karmiąc piersi). W żadnej z powyższych sytuacji nie musicie odciągać i wylewać mleka.

Możesz też karmić podczas gorączki! Przekazujesz dziecku z automatu przeciwciała. Podczas każdej Twojej infekcji, dziecko dostaje z Twoim mlekiem przeciwciała na daną chorobę. I to jest ta niesamowita magia mleka kobiecego.

 

MLEKO PO ROKU NIE MA ŻADNYCH WARTOŚCI ODŻYWCZYCH.

Mleko matki nie traci na wartości. Mleko nie zamienia się w magiczny sposób w wodę i nadal jest bardzo wartościowe dla dziecka w drugim (a nawet po drugim) roku życia.

450 ml mleka mamy dostarcza dwulatkowi dzienne zapotrzebowanie na:
– na energię w 29%,
– na białko w 43%,,
– na wapń w 36%
– na witaminę A w 75%,
– na foliany w 76%,
– na witaminę B12 w 94%,
– na witaminę C w 60%

źrodło: mataja.pl „Czy mleko z czasem traci „na wartości”? Skład mleka kobiecego w drugim roku karmienia”.

Karmienie dziecka powyżej roku nadal jest najbardziej naturalną rzeczą na świecie.

Podam Wam nasz przykład anegdotyczny i ogromne brawa dla lekarzy ze szpitala w Śremie. 🙂

Kiedy Staś miał trochę ponad rok trafiłam z nim do szpitala, bo mały złapał jelitówkę i lekko się odwodnił (przestał moczyć pieluchy). Moje mleko było jedyną rzeczą, którą w tamtym czasie chciał przyjmować. Nie chciał nic ani jeść ani pić, o lekach nie wspominając. Ja, przekonana oczywiście o niesamowitej wartości mojego mleka przygotowana byłam na stoczenie boju ze śremskim szpitalem. Byłam przekonana (trochę nastraszona innymi historiami), że personel naskoczy na mnie za karmienie ponad rocznego dziecka i to jeszcze przy jelitówce.

Przeżyłam więc niemały szok, kiedy oczywiście przyznałam się do tego, że karmię i … zostałam pochwalona. Wiecie jak to podbudowuje? Lekarze gratulują kp i mówią o tym by karmić jak najwięcej i nie przejmować się tym, że nic nie chce jeść ani pić, skoro wisi na piersi. Poza tym mówili o przeciwciałach i jakie to ważne, że właśnie w TYM momencie go karmię, jak to dobrze wpływa na jelita! Pielęgniarki również chwaliły, salowa widząc, że karmię opowiedziała mi o swoim karmieniu piersią dzieci. Lekarz – ordynator – na odchodnym powiedział, że on nic nam nie przepisze do domu, bo ja wszystko co najlepsze to mam przy sobie.

Można? Można!

Niedawno jedna z moich czytelniczek trafiła z tym samym do szpitala z dzieckiem w innym rejonie Polski, gdzie lekarze mleko mamy stawiali na równi z mlekiem krowim i kazali niezwłocznie odstawić roczne dziecko od piersi twierdząc, że szkodzi dziecku … Jak to więc jest, że pewna grupa lekarzy ma aktualną wiedzę w tym zakresie, a inni powodują w matkach poczucie winy i łzy niepewności?

 

___

Przykład Internetowego lekarza, który szkodzi swoją laktacyjną niewiedzą wchodząc w rolę autorytetu.

 

Lekarze są autorytetami medycznymi i ciąży nad nimi pewna odpowiedzialność również za przekazywane treści w zakresie laktacji. Wybierajcie więc lekarzy mądrze. Jest wielu (młodych również) lekarzy, którzy mają aktualną wiedzę z zakresu laktacji. I oni naprawdę z chęcią Wam pomogą.

Początkowe problemy z laktacją konsultujcie z CLD (Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym). Listę CLD w Polsce znajdziecie TU.

 

 

12 komentarzy

  1. W Poznaniu na Szpitalnej na kardiochirugii też pochwalaja KP! Jak syn leżał w ciężkim stanie po operacji serca to codziennie powtarzali, żebym odciagala i magazynowala mleko, by nie utracić laktacji, bo "to najlepsze co może mu Pani dać żeby wrócił do zdrowia"!

    1. Całe szczęście mamy lekarza który przy każdym bilansie, przy każdym szczepieniu chwali moje karmienie piersią. Ostatnio powiedział "karm, karm. Najbardziej docenisz, jak córcia będzie mieć 1,5 roku, 2 lata i więcej i się rozchoruje. Wtedy twoje mleko będzie bardzo potrzebne. Niech wisi na piersi ile się da "

  2. Gdy moja córka wylądowała po porodzie na chirurgii w Rzeszowie, nasza chirurg mega cisnęła na karmienie piersią, żebym karmiła, gdyby nie jej upór, nie wiem co by było, ściągnęła dla mnie kobietę z poradni laktacyjnej, jestem mega szczęśliwa z tego powodu 🙂 natomiast pielęgniarki zabroniły mojemu mężowi kupować jedzenia dla mnie w stołówce szpitalnej, bo matka karmiącą nie powinna jesx wszystkiego, jak dobrze że wiedziałam, że mogę jeść wszystko normalnie, a pamiętam jak w trzeciej dobie przyszła pielęgniarka i powiedziała mi, że dziecko powinno być karmione co trzy godziny i mieć siedmiogodzinną przerwę w nocy… Teraz się z tego mega śmieję, ale wtedy przy tych wszystkich stresach, obwiniałam się, że źle karmię córkę…

  3. Niedawno wylądowałam w 11 miesięcznym synkiem w szpitalu (Szpital w Gdańsku) byłam w szoku, ze byłam jedyna mamą karmiącą (bylo ok 6rga dzieci – mój był najstarszy). Lekarze starszej daty bardzo mi się dziwili (syn jest bliźniakiem), ze karmie dwójkę dzieci… co lepsze jak syn miał gorączkę zalecono mi podawać mu na sile wodę a nie karmić mlekiem. Na szczęście stażyści tam przebywający bardzo mnie chwalili i zachęcali do jak najdłuższego karmienia 🙂

    Co mnie zdziwiło to kwestia, ze dzieci karmione mieszankami otrzymywały je w ramach żywienia w szpitalu – natomiast syn nie dostał nic – nawet tej wody, która miał być dopajany. A jak na wypisie zobaczyłam ze dziecko jadło piec posiłków dziennie to już w ogóle niedowierzałam.

    Patrząc jednak na młodych lekarzy, pielęgniarki i położne wiem ze idzie duża zmiana i bardzo mocno za to trzymam kciuki 🙂

  4. Dla mnie najbardziej przykre jest to, że w ramach naszego NFZ kobieta karmiąca ma duży problem, żeby uzyskać (jakąkolwiek) pomoc. Ginekolodzy o laktacji mają bardzo blade pojęcie, interniści jeszcze mniejsze. Nieco lepiej jest wśród pediatrów, ale oni widzą tylko stronę dziecka, matce raczej ich nie interesuje. Co gorsza źle jest z wiedzą o laktacji wśród położnych. Często w szpitalach jest tylo 1-2 doradczynie lub położne, którym kp leży na sercu.
    Oczywiście mamy cudowne CDL, ale bądźmy szczere- nie każdego stać na konsultację i nie wszędzie jest taka możliwość.
    Wiem, że strasznie generalizuję, ale bolało mnie zderzenie z rzeczywistością, kiedy w ciąży zdobylam już pewną wiedzę o karmieniu, a potem w szpitalu czy przychodni słyszałam powielanie mitów sprzed 30 lat…

  5. Ostatnio położna próbowała mnie przekonać, że dwa lata kp to już wystarczy 😉 dodam, że nie miała w sumie żadnych argumentów. Tak po prostu bo ona tak mówi…

  6. Mama trójki 😘

    Dzień dobry
    A ja karmię dziecko które ma 3 lata i tych wszystkich doradców weź przestań to jest obrzydliwe albo po co to robisz przecież to mleko nie ma już żadnych wartości…mam w nosie …

  7. Też się chętnie wypowiem. Zanikła mi laktacja, ponieważ posłuchałam położnej. Moje dziecko miało silną żółtaczkę. Podawałam butle i karmiłam. Żółtaczka nie ustąpiła więc idąc za jej radą karmiłam tylko mlekiem modyfikowanym. Gdy problem ustał wróciłam do karmienia. Dziecko dostało trądziku. Idąc za kolejną radą, że to trądzik hormonalny gdzie hormony przekazuje z mlekiem znów odstawiłam. Potem nawet SNS nie pomógł…. Tych problemów nikt nie uwzględnił.

  8. A ja może nieco inny problem ale również dwie skrajne opinie dwóch lekarzy ginekologów – karmienie piersią dziecka, które ma 1,5 roku i druga ciąża. Jeden z lekarzy pochwalił kp i powiedział, że pierworodna sama "odstawi" pierś na odpowiednim etapie nowej ciąży, gdy hormony mamy zmienią smak mleka, drugi lekarz kazał natychmiast zaprzestać kp bo to szkodzi ciąży (dodam, że żaden z lekarzy nieprawidłowości ciąży nie widział). Jak to więc jest? Można karmić nadal starszaka czy bezzwłocznie odstawić?

    1. Jeżeli ciąża przebiega prawidłowo, nie ma zagrożenia itp. można karmić.

  9. Bardzo ważne jest to o czym piszesz. Wykarmiłam 4 dzieci piersią. Syna-8 miesięcy, córkę niestety tylko 2,5 miesiąca, syna-niecałe 2lata i syna- 20 miesięcy (właśnie kończymy karmienie). Aktualnie jest mi ciężko przerwać karmienie, bo wiem, że to już moje ostatnie dziecko i nidy już nie będę karmiła. Lubię ten czas, bo tworzy się fajna więź z dzieckiem. Niestety czeka mnie leczenie onkologiczne. Nie wiem czy w takiej sytuacji mogłabym nadal karmić. Czy nie jest to szkodliwe dla małego. Być może czeka mnie pobyt w szpitalu, dlatego wolę stopniowo teraz odstawić go od piersi. Do niedawna zostało nam tylko jedno wieczorne karmienie. Dziś już drugi wieczór bez mleka. Ale wczoraj miałam rezonans magnetyczny i faktycznie po podaniu kontrastu usłyszałam, że 24h nie wolno mi karmić piersią. Wierzyłam w to, bo przecież tak mówili mi lekarze. Jak najmłodszy syn był chory i miał wysoką gorączkę usłyszałam od pediatry, że już powinnam przestać karmić, bo moje mleko jest bez żadnej wartości i odwodni się. Wysłuchałam, co miał do powiedzenia i zrobiłam to, co uważałam za słuszne- karmiłam nadal, bo dziecko nic innego nie chciało jeść, nie piło też wody, ale bardzo dużo piło mojego mleka. Gdyby to mleko nie miało, żadnej wartości to syn wg lekarza powinien już paść z głodu 🙄

  10. Ginekolodzy to pół biedy. Załamałam się, kiedy onkolog z największego oddziału onkologii w woj. pomorskim powiedział mi, żebym na kolejne badania USG piersi wróciła po zakończeniu laktacji. Czyli daj Boże za dwa lata! Tymczasem od lat jestem co pół roku badana z uwagi na liczne zmiany w piersiach. Dotychczas na szczęście są łagodne. Czy więc taki lekarz, w dodatku młody, wydawałoby się, że z wiedzą na bieżąco (sic!), uważa, że nowotwór poczeka, aż skończę karmić moje dziecko? Nowotwór będzie na tyle uprzejmy? Niestety uwierzyłam lekarzowi i dopiero kilka tygodni później się dowiedziałam, że istnieją listy lekarzy radiologów i onkologów, którzy badają kobiety w laktacji i nie jest to dla nich nic dziwnego. Ale poczułam się jak w jakimś podziemiu. Co do cholery z tymi lekarzami nie tak, że jako pacjentki mamy bardziej aktualną wiedzę niż medycy? Co to za paranoja?! To jak z nacinaniem krocza: kobiety w ciąży lepiej wiedzą, że to okaleczanie, jeśli nie ma wyraźnych wskazań medycznych (zagrożenie zdrowia i życia), a położne jak zdarte płyty powtarzają te brednie i mimo ustaleń chcą nacinać, żeby mieć kontrolę nad pęknięciem (bzdura), bo dziecko duże lub z dużą główką (kolejna brednia) itd. Takich medyków wywalałabym na bruk i dawała jeszcze w pysk!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.