Ciąża po wcześniaku – trudna droga do szczęścia.

Było trudno. Dzisiaj to wiem. Trudno było się przełamać. Wiele lat wmawiasz sobie i otoczeniu, że jest dobrze tak jak jest, choć ten głos w wewnątrz, który mocno wyciszyłaś coraz częściej daje o sobie znać. Wyrywa się, krzyczy: „daj sobie szanse, będzie dobrze!”. Widzisz duże brzuchy wokoło, uśmiech ciężarnej, małe ubranka na sklepowej witrynie. I jesteś też Ty. Gdzieś rozdarta jak kartka papieru, jeszcze nie do końca posklejana po poprzedniej ciąży. Czy jest dla mnie szansa? Pytałam nie raz. Ciąża po wcześniaku to po prostu wyzwanie. Stoisz i nie wiesz w którą stronę iść i czy masz odwagę by stoczyć tę bitwę sama ze sobą.

CIĄŻA PO WCZEŚNIAKU. DUŻO INNYCH, MAŁO MNIE. 

Początek roku 2016. Wiem, że chcę. Ale nadal nie wiem czy jestem gotowa. Już, teraz za chwilę. Śremska diagnostyka. Czekam w kolejce do pobrania krwi. Miętoszę w ręku kartkę z napisem: „Badania dla par planujących dzieci”. Na plastikowych krzesełkach dwie ciężarne w zaawansowanej ciąży. Za mną kolejna ciężarna. Przepuszczam ją, ona dziekuje, a ja nawet nie mam odwagi na nią spojrzeć. Oczy mam pełne łez. Patrzę na buty i ten pusty brzuch. Nie pierwszy raz tu stoję, nie pierwszy raz widzę ciężarne, nie pierwszy raz którąś przepuszczam. Nie pierwszy raz patrzę na nie z rozpaczą rozdzierającą mi serce.

Nie wiem jeszcze, że za dwa miesiace usłyszę, że są małe problemy z jajnikami i mogę mieć problemy z zajściem w ciąże. Nie wiem, że za 3 miesiące będę płakać nad  testem z jedną kreską, że za 5 miesięcy zobaczę na monitorze małą, niewinnie wyglądającą kropkę najczystszego szczęścia. Rosnącego we mnie nowego życia… A za rok o tej porze po prostu będę tulić noworodka. Pięknego, zdrowego noworodka.

Byłam pod prysznicem nie raz i nie dwa. Wypychałam brzuch najmocniej jak mogłam i zastanawiałam się czy kiedykolwiek będzie mi dane nie widzieć własnych stóp. Człowiek w pewnym momencie ma hopla na punkcie ciąży, ale jednocześnie cała głowa aż roi się od sprzecznych ze sobą informacji. Z jednej strony wiem, że ciąża po wcześniaku to wyzwanie, z drugiej wiem, że ciąża po wcześniaku to żaden wyrok. Ot – przecież nic nie dzieje się dwa razy. Ponoć.

Miałam tak, że jak któraś koleżanka mówiła mi, że jest akurat np. w 25 tygodniu to mnie ogarniał paniczny, nie do opisania żal. Zazdrościłam tej beztroski. Wchodziłam jakby w jej rolę i zdawałam sobie sprawę, że ja w tym tygodniu od dwóch tygodni walczyłam już o każdy dzień. Byłam w stanie nawet oszacować ile dziecko w jej wnętrzu ma gramów i ile szans na przeżycie poza brzuchem mamy. Cyfry odbijały się o moją głowę jak piłeczki pinpongowe. Męczyłam się w towarzystwie ciężarnych.

Wiedziałam, że z tego da się „wyleczyć”. Wystarczy samemu tego doświadczyć i urodzić sobie dziecko większe niż tytka cukru. Nic trudnego! – rzekłaby mi niejedna matka czwórki dzieci urodzonych kolejne po 4 kilogramy po terminie.

 

CIĄŻA PO WCZEŚNIAKU. 

Tamten okres wspominam jako niekończący się emocjonalny rollercoaster. Raz się cieszyłam, za moment paraliżował mnie strach. Raz wierzyłam w happyend, po chwili biegłam do toalety,bo byłam przekonana, że leje się ze mnie krew. Jednego dnia byłam naładowana endorfinami szczęścia przeglądając wyprawkę dla noworodka, a kolejnego dnia nie wstawałam z kanapy tępo patrząc w sufit i zastanawiajac się, czy on tam w tym brzuchu jeszcze żyje.

Miałam też różne dziwne sny. A to mój lekarz robi USG i twierdzi, że tam nic nie ma, a to gubię gdzieś dziecko, które wcześniej urodziłam, a to rodzę, a jakby nie rodzę, bo dziecka nie ma, a to jest dziecko, ale za chwilę ktoś mówi, że to jednak nie moje.

Byłam jedną nogą w wariatkowie.

Wyciszył mnie w końcu mój profesor prowadzący. Chyba nie był tylko ginekologiem ,ale też psychologiem w jednym. Ja go potrzebowałam nawet o 23 wieczorem, bo np. wyszła mi nierówna praca serca na ciśnieniomierzu, a on był. I ja czasem mu współczułam. Tego, że trafiłam mu się ja. Z milionami pytań na które oczekiwałam wyczerpujących odpowiedzi, z durnowatymi smsami pisanymi nawet w nocy. Martwiło mnie wszystko, nawet to co było normalne. W pewnym momencie myślałam, że profesor powie: „Dobra, teraz pani nie będzie płacić 250 zł, ale 350 zł, bo ja przez panią sam zacząłem korzystać z gabinetu psychiatrycznego”.

Wreszcie jednak doznałam tego, czego pragnęłam – przestałam widzieć stopy w rozmiarze 36-37. Doznałam wszelkich możliwych dyskomfortów ciążowych (poczynając od pierwszego trymestru, w którym czułam wszystko w promilu stu kilometrów). Tylko, że moja ciąża po wcześniaku zakończyła się znowu przed czasem. Łzy zostały powstrzymane, bo nie wychodziłam już do domu bez brzucha i bez dziecka. Wychodziliśmy razem.

 

NIE MÓW NAM TEGO, PROSZĘ.

Nas nie pociesza to, że Tobie się udało, a nam mnie. Nie pociesza nas porównywanie naszych mniej niż 1.5 kilogramowych wcześniaków, z tymi 2.5 kilogramowymi. Nie pociesza nas to, co boli najbardziej: „Przynajmniej wyspałaś się po porodzie”, prawdę mówiąc jeżeli nawet któraś z nas zdołała spać, to na lekach nasennych. Każda z nas chciałaby doznać tej bezsenności.

Nie pytaj nas się ciągle „kiedy kolejne?” – zaglądanie w cudze łóżko jest niekulturalne, ale dla niektórych bolesne. Zwłaszcza jeżeli nie minęło tyle czasu by zabliźnić ranę i to bynajmniej nie tą, nierzadko po cesarkim cięciu. Wiele mam mówi: „wyrwano ze mnie dziecko, niegotowe do życia poza brzuchem” i jest w tym fakt niezaprzeczalny. Zdecydowanie się na drugie dziecko po przejściach to ogromna walka samej ze sobą, ale żeby tę walkę stoczyć trzeba samemu tego chcieć. Czasem naprawdę trudno założyć maskę i powiedzieć: „Chcemy jedynaka, tak trudno zrozumieć?”. Po prostu – dajcie nam czas, tyle ile go potrzebujemy. I nie oczekujcie wyczerpujących odpowiedzi „dlaczego nie teraz?”. My same nie jesteśmy w stanie czasem o tym rozmawiać nawet z mężem.

Proszę, nie porównuj swojego porodu z naszymi. Nie mów: „ciesz się, że tak krótko” „ja rodziłam 4kg, to jest dopiero coś”. Każda z nas by właśnie tego chciała. To nas nie pociesza. To nas tylko utrwala w przekonaniu ile straciłyśmy i na poczet czego. Krótki poród za tygodnie rozłąki… Kilogram dziecka, zamiast 4 razy większego. Ubranka w rozmiarze 40, sprzedawane często dla lalek, zamiast rozmiaru 56. Zamiast łóżeczka, inkubator, zamiast spacerów wózkiem, spacery w samotności do szpitala …

Boli, kiedy nieświadomie mówisz: „Bóle kręgosłupa to są zawsze w zaawansowanej ciąży, od 8 miesiąca to już standard” i jakby na potwierdzenie słuszności tej tezy zwracasz się do nas: „Pamiętasz?”. Patrzysz i wiesz, że to wcale nie było specjalnie, że cały świat nie musi wiedzieć, że nie masz pojęcia czym jest 8 miesiące i bóle kręgosłupa. Ale nagle czujesz się znowu obdarta z tej normalności. Z tej całej, ciążowej otoczki. Bo niby jak to jest, kiedy masz duży brzuch? A jak to jest, kiedy chodzisz po sklepach i kompletujesz wyprawkę? My często nie mamy o tym pojęcia …

Kilka lat po porodzie Jasia czułam się tak jakbym nigdy w tej ciąży nie była naprawdę …

 

CIĄŻA PO WCZEŚNIAKU.

Dzisiaj się cieszę, że się odważyłam. Mogłam na nowo przechodzić macierzyństwo. Na spokojnie. Miałam wreszcie piękny, duży brzuch. Przestałam widzieć stopy. Doznałam bóli kręgosłupa. I choć ta ciąża nie była do końca prawidłowa i choć zakończyła się 5 tygodni przed czasem, to jednak było warto. W imię tej normalności, która mi się należała.

Mnie to wyciszyło. Ten duży brzuch wyleczył moją zranioną duszę, choć był taki moment, kiedy nie mogłam uwierzyć, że ja, właśnie ja nadal w 24,25 tygodniu biegam po sklepach,że nie leżę, że świat nie runął. Byłam naładowana endorfinami niewyobrażalnego szczęścia, kiedy Staszek w 3 dobie życia zjechał do mnie na oddział położniczy. Ja miałam wreszcie dziecko przy sobie. JA. Nosiłam, tuliłam, bujałam. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Wreszcie mogłam płakać ze szczęścia, nie strachu …

 

Czasem warto w tym swoim ciemnym tunelu zobaczyć światło.

 










 

 

8 komentarzy

  1. Piękny tekst… Mocny i taki prawdziwy. To tak jakby Pani wyjela to wszystko z mojej głowy… Ja matka dwóch Aniołków z 19tc odeszły za wcześnie synek i córka, rok po roku… Powiedziałam dość, może kiedyś… Dwa lata później byłam w ciąży… Dotrwalismy do 25tc mimo szpitala, leżenia przez 10 tygodni, mimo szwu… Mamy nasz cud przy sobie. Teraz walczymy o Nią i jej zdrowie. Ale ja jeszcze pragnę, mimo wszystko, może kiedys… Ale czy podołam??? Nie wiem… Ja chce tylko żeby było normalnie…

  2. Wyciągnęłaś to z mojej głowy?
    Choć moja córka (ur. 30 tc. 1300g) ma już 16 mcy i jest zdrową,śliczną uśmiechniętą dziewczynką, ja nadal pamiętam każdy dzien mojej krótkiej ciąży. I ten strach i tą karuzelę- raz lepiej, raz gorzej…
    Bałam się cieszyć z mojej tak bardzo wyczekiwanej ciąży, bałam się uśmiechać bo nie wiedziałam co będzie jutro. Później ten ciągły strach i lęk żeby dała radę, żeby przeżyła te 50 dni w szpitalu i ten lęk jest nie do zapomnienia. A później moje "ulubione" komentarze, Ty miałaś lepiej bo po cesarce wysypiałas sie sama w domu i nie musiałaś w nocy wstawać do płaczącego dziecka… Ehh chciałabym aby moja coreczka miała rodzeństwo, ale moj strach chyba mi nie powzoli na drugą ciążę.
    Bardzo się cieszę, że jesteś MatkoPrezesa i piszesz to wszystko, że potrafisz tak ładnie ubrać w słowa to co mama wczesniaka ma w głowie. Pozdrowienia.

  3. Nie jestem mamą wcześniaka, nie jestem mamą w ogóle póki co, ale czytając ten tekst trochę czuje jakbym czytała o sobie. Ja przez 5 lat starałam się o swoje maleństwo. Skończyło się na in vitro bo pomimo braku znalezienia jakichkolwiek nieprawidłowości naturalnie się nie zanosiło. Jestem w 20 tygodniu i też nie potrafię się beztrosko cieszyć bo ciągle boję się że to wszystko może się skończyć przedwcześnie. Obserwuje beztroskosc innych matek (głównie tych co im się udało za pierwszą próbą) ale sama jestem jak liść na wietrze. Sytuacja inna ale mechanizmy psychologiczne powolne. Z tym, że Wy matki wcześniaków już raz przezylyscie to czego ja się boję i tego nie da się z niczym porównać.

  4. Podobnie jest po stracie dziecka. Straciłam córkę w 30tc. Do tej pory zadaje sobie pytanie dlaczego? Przecież nawet gdybym wtedy ją urodziła jako wcześnia miałaby duże szanse by żyć. Teraz znów jestem w ciąży. Boje się cieszyć. Strach mnie paraliżuje momentami, budzę się w nocy i myślę.

    1. Tak jak u mnie. Urodziłam martwe dziecko w 30tyg i ze szpitala wychodizlam bez dziecka a z trumna

      Teraz leci 30tydzien ciąży a ja z każdym dniem coraz bardziej się boję. Liczę każdy ruch, każde kopniecie. Ale musi być dobrze. Po prostu musi

  5. Wszystko to co napisałaś mozna porównać do odczuc jakie są po poronieniu… przeżyłam 2 rok po roku i cały czas jest się ciężko zdecydować jeszcze raz. Gdy byłam w drugiej ciąży nie cieszyłam się, nie umiałam, nie chciałam się przywiązywać , by później nie cierpieć. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że ja chyba wtedy przyjęłam postawę -tam nic nie ma, ale uważaj na siebie, może się uda, będziesz się cieszyć jak zobaczysz żywe na rękach. Też miałam wrażenie ,że wariuje ,że najlepiej jak mnie będą faszerowali Relanium, a ja tą ciążę prześpię, bo myśli, sny, hormony rozpieprzały moj system. Niestety czar prys, ale przeżyłam drugą stratę "lepiej" jeżeli można to tak nazwać i cały czas mam ogromny ,paniczny strach jak zdecydujemy się na 3próbe i zobaczę 2 kreski na teście.
    Kobietki musimy być silne i fajnie, że są takie blogi ,grupy ,w których ktoś ma niestety tak jak ty -ma takie same myśli, odczucia i że o tym pisze na forum.

  6. Ach, jak dobrze znam to uczucie, mimo że ostatecznie udało się dotrwać do 40 tc i urodziłam pięknego, zdrowego synka. Od 24 tc drżałam o każdy dzień. Nie wiem czy kiedykolwiek odważę się na drugą ciążę… Wtedy się udało, ale jeśli za drugim razem nie będziemy mieli już tyle szczęścia…

  7. Tekst wyjęty z mojej głowy…. Tekst, który powinni przeczytać wszyscy, szczególnie cześć: ,,nie mów nam tego, proszę”. Niejednokrotnie rodzicom wcześniaków wbijano nóż w plecy, rozdrapywano boleśnie rany, porównując ciążę, porody, opiekę nad dziećmi… Naprawdę…??
    Jestem mamą wcześniaka, córeczki, 29 tydzień, 1300 g. Ponad miesiąc na OIOM, półtora miesiąca w szpitalu, w dobie pandemii, gdzie nie było możliwości wizyt męża w szpitalu. Wyszliśmy z wagą niespełna 2 kg. Wiem co to znaczy być mamą wcześniaka, co to znaczy walczyć o życie dziecka, strach, ból, cierpienie, niepewność, ale i ogromne, niewypowiedziane szczęście, że z nami jest ten mały wielki cud. Będąc na oddziale neonatologii przy inkubatorze córci, z oczami pełnymi łez, podeszła do mnie pewna pani położna i powiedziała mi, że Bóg nam daje tyle, ile jesteśmy w stanie znieść, nie więcej, nie mniej. Nigdy nikt i nic nie dało mi takiej siły i woli wali, jak widok mojej maleńkiej, nieco ponad kilogramowej córeczki w inkubatorze z aparaturą, podtrzymująca jej życie. Jesteś moją największą siłą i szczęściem, mój mały wojowniku!!! My, rodzice wcześniaków jesteśmy bardzo silni,bo mamy o kogo walczyć. Marzę o kolejnym dziecku, bo wiem, że mam w sobie tyle miłości, że mogłabym obdarować nią kolejny cud. Tak bardzo pragnę właśnie ,,normalności”….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.