Dlaczego upadki dziecka, są tak ważnym etapem w życiu dziecka?

Dziecko przewraca się. Jest to tak naturalne jak oddychanie. Tylko niestety rodzice nie zawsze to rozumieją, a przyznaję nawet ja przez moment zwątpiłam, bo przyszło mi wycierać krew z cieknącego nosa więcej razy przez ostatnie półroczne Stasiowi, niż przez ostatnie kilka lat macierzyństwa z samym Jasiem. Upadki dziecka mają jednak jedno zadanie: nauczyć prawidłowego upadania i prawidłowego poruszania się z możliwością oszacowania przez dziecko ewentualnego niebezpieczeństwa. Dlatego upadać należy pozwalać.

UPADKI DZIECKA SĄ NORMALNE.

Przez ostatnie kilka miesięcy, głównie na instagramie, gdzie na naszym instastory można zobaczyć Stasia biegającego i wspinającego się, zaczęłam dostawać całą masę wiadomości od matek. Zwykle były to wiadomości o treści: „Nie boisz się, że spadnie?” „Nie boisz się, że się przewróci?” – a zaraz potem były wiadomości, które mnie osobiście trochę martwiły: „Dziecko nabiło sobie guza, mąż/mama/teściowa/sąsiadka mają do mnie pretensje, a ja mam wyrzuty sumienia” – i dlatego właśnie powstaje ten tekst.

Po prostu należy pomóc mamom, które się trochę w wyidealizowanym macierzyństwie pogubiły. A pierwszą taką pomoc powinny otrzymać właśnie od osób, które już swoje dzieci wychowywały i doskonale zdają sobie sprawę czym to grozi. Niestety ku mojemu zdziwieniu cała masa osób mających już dorosłe dzieci jakby ten etap zapomina i przychodzi im naprawdę łatwo negatywnie ocenić. Choć jak się okazuje na swoim koncie same mają podobne niedopilnowania.

Kiedy byłam małą dziewczynką miałam okazję przeciąć sobie twarz metalowym śmietnikiem a pamiątkę na twarzy mam do dzisiaj. Miałam dwa latka. Na kolanie mam bliznę, bo zbiegałam po schodach, spadłam i wbiłam sobie kolano w drzwi od klatki schodowej. Pewnie należałoby to zeszyć, ale ja wtedy pobiegłam z powrotem do domu z cieknącą krwią po nodze, odkaziłam sobie wodą utlenioną, nawaliłam dwa miliony plastrów i pobiegłam się bawić dalej. Miałam z 6 może 7 lat. W jednym i w drugim przypadku nikt mnie nie pilnował i do nikogo pretensji nie mam, choć moja mama ma do dzisiaj wyrzuty sumienia za ten śmietnik.

O ilości zdartych kolan i łokci nie wspomnę, bo ja z tych dzieci, co zjeżdżały na rampie na rolkach mając po 6 lat. Do dzisiaj się zastanawiam czy ja naprawdę nie czułam strachu czy człowiek faktycznie był aż tak nieustraszony czy zwyczajnie głupi. Dzisiaj w życiu bym się nie odważyła. Choć jazdy na rolkach się nie zapomina. Nadal jeżdżę całkiem nieźle.

Ale jak tu się ogarnąć jako rodzic, kiedy Wasze dziecko pierdyknie z łóżka mając kilka miesięcy?




 

UPADKI DZIECKA. MOJE TEŻ UPADA.

Kiedyś na pocieszenie napisałam jednej mamie, że pierwszy upadek z czegokolwiek Staszek zaliczył mając pół roku. Brat wyrzucił go w wózka. Kiedy miał niecały rok, krótko przed świętami Bożego Narodzenia spadł z łóżka u mojej mamy i to był chyba nasz największy do tej pory upadek. Staszek miał wtedy na czole takiego siniaka, że schodził chyba z miesiąc, obtłuczony, czerwony nos i przede wszystkim kawałek trzaśniętej jedynki. Ale nie wykazywał żadnych oznak wstrząśnie mózgu więc SOR sobie darowałam.

Na przełomie października i listopada przechodziłam prawdziwy sprawdzian na ile jestem wyluzowana, a na ile włącza mi się panika. Staszek właśnie zaczął wstawać, ale kompletnie nie rozumiał swoich fizycznych ograniczeń. I skutki były naprawdę opłakane. Jeżeli użyję tutaj słowa „codziennie” naprawdę nie wyolbrzymię, ale on naprawdę codziennie leżał na podłodze (a nawet kilka razy dziennie) o którą uderzał głową. Poszłam z nim nawet do lekarza i rozważałam kask. Serio.

Dlaczego jednak z kasku zrezygnowaliśmy? Każdy nam mówił to samo – kask jest bezsensu, on musi się nauczyć upadania i to bez ochraniaczy jakichkolwiek. I choć wtedy mnie to kompletnie nie pocieszało, a ja ciągle widziałam czarne scenariusze, dzisiaj wiem, że pozwalając mu upadać, pomogłam wypracował swój własny system wywrotek i ewentualne przytrzymywania się rączkami. Ja rzadko robiłam to za niego i mocno walczyłam z moją mamą, która była helikopterem swojego drugiego wnuka.

Czy dzisiaj jest inaczej? Trochę. Wczoraj niefortunnie zszedł z łóżka i trzasnął nosem o podłogę więc polała się krew. Przez chwilę myślałam, że może złamał, ale dopiero po kilku sekundach do mnie dotarło, że tak małe dziecko nie może złamać sobie nosa. Na nosie ma też bliznę od zabawy z psem. A kolana wiecznie zdarte.

Tutaj chciałam dodam, że na spacerach dziecko też musi się nauczyć chodzić. Jak się przewróci to będzie leżeć. Podniesie się samo, ewentualnie mu pomożecie, wytrzecie łezkę i pobiegnie dalej. Dziecko musi samodzielnie poznawać świat i swoje możliwości, przynajmniej do pewnego stopnia, bo nikt tu nie mówi o tym by pozwolić rocznemu dziecku przechodzić przez ulicę, czy stawać w oknie.

 

ZABURZANIE TEGO ETAPU, ZABURZA ROZWÓJ.

Jednym z gadżetów, który zaburza upadki dziecka jest chodzik. Zwykle w temacie chodzików rozmawiamy o tym, że przede wszystkim na siłę dochodzi do pionizacji dziecka i złego stawiania stóp, oraz zbytniego obciążenia kręgosłupa. Jednakże dodatkowym minusem chodzików jest to, że dziecko nie uczy się upadania. Nie ma tego naturalnego odruchu zabezpieczania się rękoma. Dziecko w chodziku ze wszystkich stron jest zabezpieczone. Daje to pozorne i złudne poczucie bezpieczeństwa. Często dzieci, które użytkowały długo chodzik mają problemy z upadaniem, bo lecą do przodu nie zatrzymując się instynktownie na dłoniach. Jest to kolejny powód dla których należy rozważyć całkowity brak chodzika w życiu Waszego dziecka.

Zaburzyć ten rozwój upadania możecie również Wy, rodzice, oraz otoczenie. Warto tutaj pamiętać, że kaski nie są najlepszym rozwiązaniem, bo jak wspomniałam powyżej, dziecko zdrowe musi nauczyć się również uderzać. Kask, podobnie jak chodzik da tylko pozorne poczucie bezpieczeństwa. Kaski dedykowane są głównie dla dzieci z problemami neurologicznymi. Zdrowym dzieciom z kolei należy dać przestrzeń i możliwości nauki.

Mam taki system, że nie zawsze reaguje jak Staszek się przewróci. Wiem już niestety z wychowywania pierwszego syna, że nadmierna opiekuńczość sprawia u dziecka histerie przy najmniejszym nawet upadku. Nie jest to ani dobrego dla dziecka, ani dla rodziców, bo każdy rodzic instynktownie reaguje na płacz dziecka. Staszek jak upadnie sam się podnosi. Rzadko płacze, choć ostatnio dość mocno zastanawiam się czy nie ma problemów z czuciem głęboki, ale o tym w innym poście.

 

 

Rodzic powinien mieć takie zadanie bycia obok, ale nie pełnić roli koła ratunkowego, tylko brzegu do którego dziecko musi samodzielnie dopłynąć.

Zdrowy rozsądek przede wszystkim. Reszta przyjdzie łatwiej.

 

 

 




4 komentarze

  1. Moj Synek 14miesieczny używał chodzika. Wiadomo ze nie siedzial w nim cały dzień, w ciagu dnia to może z 40min albo i mniej. A czasami nawet i w ogóle! Zaczął chodzić na 11mc i to bardzo ładnie stabilnie. Sam sie wyrywał z rąk. I w naszym przypadku nie sprawdziło sie to ze nie umiał upadać, upadal często bo to normalne bylo przy nauce chodzenie ale odpukac do dzis nie miał "wielkiej" wywrotki😉 Także ja wcale nie uważam ze chodzik to zło, można używać, ale oczywiście z głową!😊

  2. Jak miło to czytać! Mam synka (11 miesięcy) który dość często się przewraca i upada i bardzo często słyszę od otoczenia "trzymaj bo się uderzy" , "nie boisz się że się przewróci?". Najwięcej paniki robi A właśnie te osoby nim dziecko zdąży upaść na ziemię. Pozwólmy dziecią poznawać świat i uczyć się świata.

  3. Przy mojej urwisce jedyne co mi zostaje to pocieszać się, że dzieci są "miękkie" i mają blisko do ziemi. A skoro potrafi na coś sama wejść to lepiej, żeby się też nauczyła sama zejść… Poza dwoma wypadkami, przy których faktycznie wystraszyłam się, i obserwowałam cały dzień czy przypadkiem nie zaczyna wymiotować, albo niepokojąco się zachowywać (na szczęście skończyło się na strachu) na wszystkie pozostałe wystarcza maść arnikowa, plasterek i długie spodnie na wizyty u teściowej (przeciw zawałowo). Oczywiście co jakiś czas włącza mi się syndrom Ch* Matki, ze to pewnie z lenistwa i braku miłości do własnych dzieci nie pędzę na SOR co chwilę… tak więc dzięki za ten tekst – będę się nim jakiś czas pocieszać

    1. Bardzo ci dziękuję za ten wpis. Jak napisze że mój syn (8 miesięcy) upada na głowę przynajmniej raz dziennie to nie przesadze. Kiedy miał ponad pół roku też zaliczył upadek z łóżka, wtedy na szczeście spadł na pupę, niestety ostatnio spadł już gorzej bo płakał bardzo długo. Też już myślałam o kasku, bo martwię się o jego głowę. Narazie spada na panele w domu, ale co bedzię jak spadnie na kafelki albo na spacerze na chodnik całym sobą i znowu uderzy głową. Już mam najgorsze myśli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.