Rok przepięknej przygody.

Rok. Tyle minęło odkąd świat powitał Stasia, a Staś świat. I to był najpiękniejszy, a zarazem najszybszy rok w całym naszym życiu. Przepiękne 365 dni bycia mamą po raz drugi. Lot w kosmos rakietą z turbosiłą. Przepłynięcie przez macierzyństwo ze zdrowym dzieckiem, prawie beztrosko. Tak, to był piękny rok!

Czas uciekł mi między palcami.  Owszem, przy Jaśku czas też przyspieszył, bo w tym roku kończy lat 9, ale zdecydowanie wszystko wolniej się toczyło. Na pewno wolniej toczył się ten pierwszy rok, a może pierwsze dwa. U Staszka minął jak jeden dzień.Zanim się obejrzałam przyszedł na świat, a chwilę potem dmuchał pierwszą świeczkę.

Z roczku Staszka najbardziej zapamiętam chyba wtopę z tortem. Dzisiaj już nieco ochłonęłam. Może nie tak jakbym chciała, ale ochłonęłam. Wczoraj byłam zła jak osa, zgaszono moją radość, którą byłam nabuzowana od rana. Miałam plan, koncepcję zdjęć z roczku i wiele innych pomysłów – również na ten wpis. I ten niefortunny tort mi to popsuł. Tort to taka główna atrakcja roczku – przynajmniej według mnie. Taki główny element, który jest bardzo ważny. Dlatego, kiedy wybierałam „ten jedyny” skupiłam się na efektach wizualnych bardzo mocno. Odrzuciłam wszystkie torty pokroju tego, który docelowo dostaliśmy.

Mimo to restauracja w ramach rekompensaty chce nam osobiście zamówić wybrany przez nas tort i zaprasza nas na sesję zdjęciową. Fajne przeprosiny, biorąc pod uwagę, że mogło to zostać olane, albo mogliśmy dostać tylko smsowe „przepraszam” lub „telefoniczne”. Nic poza tym. Tu uważam duży plus za wzięcie na klatę odpowiedzialności, ale też i przede wszystkim duże zrozumienie tego, dlaczego to było ważne i dlaczego byłam zła.

Jedyne co to smakowo tort był i jest przepyszny, bo kawałek nadal mamy w domu. Ale przyznaję, że ze Sowy nie jadłam jeszcze niedobrego tortu.


Reszta imprezy była taka jak chciałam. Ta piękna „1” nadmuchana na hel, pyszne, ręcznie robione przez właścicielkę serniczki zapakowane w kartoniki dla każdego gościa w ramach podziękowania za przybycie. Menu, które wybrałam. Obsługa. No i kucharze z poczuciem humoru, którzy sprawili wiele radości dzieciom, zwłaszcza i przede wszystkim mojemu starszemu synowi, który zrobił psikusa i wrzucił jednego z balonów do kuchni. Kucharze odrzucili balona z narysowaną twarzą markerem na balonie.

Jeżeli spojrzeć na cały rok ze Staszkiem to my, jako rodzice wiele się nauczyliśmy. Staszek ma zupełnie inny charakter niż Jaś. I z początku bardzo mocno ich do siebie porównywaliśmy i doszukiwaliśmy się rzeczy, których nie było. Jaś był wiecznie śmiejącym się, również w głos bobasem, Staszek jest poważny, rzadko się uśmiecha, a jego głośny śmiech słyszeliśmy tyle razy, że na palcach dwóch rąk bym policzyła. Choć ostatnio odkryliśmy jedną rzecz, która go rozśmiesza, całkiem przypadkiem.

Przez ten rok poznałam też macierzyńskie przemęczenie z każdej możliwej strony. Nigdy nie sądziłam, że są dzieci tak śpiące jak Staszek, a pobudki co godzinę uważałam za wyolbrzymione. Ja poznałam smak pobudek co 20 minut nawet. Lecz mimo to jako matka spełniłam się w 100%. Mogłam w pełni wdrożyć moje plany na macierzyństwo i nie popełniać tych samych błędów co z Jasiem. Byłam też bardziej wyciszona, bardziej pewna siebie, nie błądziłam już tak we mgle. A może najzwyczajniej w świecie byłam bardziej na to wszytko gotowa i bardziej dojrzała do podjęcia tego wyzwania.

Staszek odczarował nam rodzicielstwo. Mi przede wszystkim. Doświadczyłam tego o czym marzyłam od momentu ujrzenia dwóch kresek. Dużego brzucha i niekończącego się szczęscia jakie daje zdrowe niemowlę z którym jedyni lekarze to ci kontrolni. Taki rok praktycznie bez chorób, gdzie jedynym dyskomfortem był katar, moje marzenie z czasów, kiedy urodziłam Jasia i zaznaliśmy wszystkie skrajne emocje jakie można sobie tylko wyobrazić. Taki „oszukany wcześniak”, który jedyne co miał to mały, kilkugodzinny poślizg po drugiej stronie brzucha. I chyba wszystkim życzyłabym takich doświadczeń z wcześniakiem. I chciałabym aby na świecie istniały tylko takie wcześniaki jak Staś i doświadczenia wszystkich rodziców wcześniaków były takie jak moje.

Rok minął. Trochę za szybko, ale przed nami jeszcze wiele pięknych lat.

Macierzyństwo to najpiękniejsza życiowa przygoda jaką doświadczam. Każdego dnia.

3 komentarze

  1. Zazdroszczę takich odczuć i tej ogromnej radości, jaką dało Tobie przeżycie Waszego pierwszego wspólnego roku! Ja pierwszy rok moich synów wspominam raczej jako rok pełen wyrzeczeń i ciężkiej pracy i płaczu i nieprzespanych nocy. Oczywiście nie dałabym sobie odebrać tego czasu za nic w świecie , bo niemowlaki są wyjątkowe i wnoszą do życia rodzinnego wiele szczęścia. Ale w porównaniu z kolejnymi latami, ten pierwszy rok wspominam zawsze jako najcięższy. Żałuję.
    Wysłałam już życzenia pocztą, ale jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Stasia! Zdrówka, dużo uśmiechu, radości i beztroskiej zabawy! Kolejnych cudownych lat.
    Pozdrawiam

    1. To od Ciebie dostaliśmy tą przepiękną kartkę? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.