Coś Wam powiem. Dzisiaj. Jutro pewnie o tym zapomnicie, a szkoda. Dzisiaj powiem Wam o tym, że w całym swoim rodzicielskim życiu będziecie podejmować lepsze i gorsze decyzje. Na każdym kroku, każdym zakręcie, każdym możliwym polu. Wybieracie między jednym a drugim, tak żeby było dobrze i tak żeby robić jak najlepiej. Lecz nie zawsze da się tylko robić “najlepiej”. Czy to oznacza, że jesteście gorszymi matkami? Nie. Nawet jeżeli próbujecie się zaszufladkować, bo coś poszło nie tak. Nawet coś, na co nie bardzo miałyście wpływ.
Czy znacie jakąkolwiek grupę ojców, tak bardzo rozpowszechnioną w internecie, która miałaby tyle dylematów co internetowe matki? Wózek nie taki, brzuch ciążowy za duży, za mały. Po porodzie za płaski, za obwisły. Mm kontra kp, cc kontra sn. Zwłaszcza, że ostatnie dwa, często nie zawsze są od nas zależne. Ojcowie mają najzwyczajniej w świecie wyjebane i czasem warto z nich brać przykład.
Nazywa się mnie ostatnio terrorystą laktacyjną. Przyjęłam sobie za punkt honoru by promować kp. Wiem jakie to ważne dla mnie, dla innych i dla przyszłych matek. Wiedza to coś, co pomaga przetrwać, przeskoczyć poprzeczki. Nikt nie powiedział, że kp jest łatwe. Kp potrafi sprawić wiele problemów. Już w pierwszych chwilach po porodzie, zwłaszcza, kiedy nie możemy liczyć na mądre wsparcie. Mądre, nie takie w którym wciska się oseska i mówi “karm” a alternatywą jest wciskanie butelki z takim samym rozkazem. Mądre wsparcie pokazuje “jak” i tłumaczy “dlaczego”. Ja tych postów o kp nie kieruję do mam, które z różnych przyczyn nie karmiły piersią. Kieruję je do mam, które chcą wiedzieć teraz i wykorzystać w przyszłości, lub aktualnie walczą. Nie mam wpływu na to jak się czujecie. Mam wpływ na to co ja mogę i co ja odczuwam. I na tym się skupiam.
Wiecie jaka jest ta “gorsza” matka? Ta, która głodzi dziecko, nie dba o dziecko, porzuca to dziecko, ma je w czterech literach i zaniedbuje je na każdym możliwym polu. Forma karmienia jest tylko formą karmienia – gorszą i lepszą, ale tylko formą karmienia. Nie dzieli nas na lepsze matki i gorsze matki, bardziej kochające i mniej. Do tego potrzeba czegoś więcej. Zdecydowanie. I sądzę, że żadna z moich czytelniczek nie jest tą “gorszą”. Odczuwacie jednak to? Kompletnie niepotrzebnie. Dopóki dbacie o potrzeby dziecka, dopóki obdarzacie je miłością i wspieracie prawidłowy rozwój w Waszym słowniku to słowo nie powinno występować. Nie wtedy, kiedy patrzycie w swoje lustro.
Byłam mamą karmiącą mm i teraz jestem mamą karmiącą kp. O wiele większą presję odczuwam teraz karmiąc kp. Nie, nie presję by karmić piersią. Teraz ciągle słyszę: “jak długo zamierzam karmić?” “dałabyś już sobie spokój” “ileż można” “daj wreszcie mm” itp. To tyle jeżeli chodzi o terror laktacyjny. Ja poznałam smak terroru modyfikowanego mleka. I jest on bardziej agresywny ze względu na fakt, że matek mm jest znacznie więcej. Każdy kij ma dwa końce.
Nie wszystkie artykuły w sieci są skierowane do Was. Wiem, że niektórzy uważają, że wszystko co jest w sieci jest dedykowane dla nich. Zawsze. Tylko kompletnie nie pasuję do Was. Więc się wściekacie. Niepotrzebnie. Zwłaszcza przyrównując się do sytuacji w których nigdy nie byłyście i których bohaterkami już nie będziecie. Bezsensu. Znowu te wyrzuty sumienia. Zero radości z macierzyństwa i rozliczanie samej siebie. Patrzycie na Lewandowską i zaczynacie się wkurzać, bo Wasz brzuch nawet przed porodem nie wyglądał tak jak jej zaraz po porodzie. Tylko, że taka Lewandowska zanim zaszła w ciążę przygotowała swój organizm do tego wieloletnią pracą i dietą. To nie przyszło z dnia na dzień i nie jest efektem urodzenia się pod szczęśliwą gwiazdą. Każdy widzi brzuch, nie widzi wysiłku.
Co jakiś czas mam zawaloną skrzynkę właśnie “matkami gorszego sortu”, tak zaczęłam je nazywać i mam nadzieję, że się nie obrazicie. Matki, które czują się bardzo zagubione w wyidealizowanym świecie, w którym nie ma miejsca na potknięcia. Zapewniam Was, że każdy popełnia błędy. Każdy błądzi, zwłaszcza przy pierwszym dziecku. Każdy ma na swoim koncie mniejsze lub większe grzeszki. Każdy chociaż raz miał dosyć, kiedy padał na mordę. Każdy. Niezależnie od tego ile filtrów na instagramie dodano do zdjęcia.
Staram się być dobrą matką, ale nie idealną. Nie będę nią. Nigdy. Dlatego, że do wielu spraw mam nie tylko słomiany zapał, ale też jestem za leniwa. Bliżej mi do nurtu RB niż do zimnego chowu Tracy Hogg, ale całkowicie posłuszna RB nie jestem. Czasem najzwyczajniej w świecie mam ochotę zastosować rodzicielstwo dalekości, w nadziei, że nie zwariuję. Jestem człowiekiem. Nie robotem. Ale za gorszą matkę się nie uważam.
Ja wam powiem, kto będzie jedyną kompetentną osobą do rozliczenia Was: Wasze własne dziecko.
Tylko tyle. Aż tyle. Ode mnie.