Dlaczego matki nienawidzą matek celebrytek?

Nie będę ukrywać, że jestem ostatnio trochę obserwatorem. Oznacza to, że co jakiś czas aby powstawał ten wpis przyglądam się temu co dzieje się na kilku profilach znanych matek-celebrytek, które co jakiś czas wrzucają jakikolwiek „nius” ze swojego matczynego życia, co zawsze kończy się lawiną komentarzy, w których aż kipi od zazdrości, próby dokopania, a wszystko pod płaszczykiem „ja przecież mam prawo wyrażać własne zdanie, przecież są ważniejsze sprawy na głowie!”.

CZYM JEŻDŻĄ DZIECI GWIAZD I … DLACZEGO?!

Ostatnio Lewandowscy wyskoczyli dwukrotnie z dwoma różnymi wózkami marki Cybex. Niedługo wyskoczą z mojej lodówki, ale mniejsza. Myślicie sobie, że kupili dwa różne wózki przypadkowo tej samej firmy, żeby móc wozić swoją cudowną córeczkę full-wypasem? No nie bardzo. Chwilę po tym jak do sieci wpłynęło fajne nawet zdjęcie rodziców pchających wózek z limitowanej kolekcji, na jednej z wózkowych grup na której jestem, poświęconej kilku markom pojawiła się informacja, że jeżeli ktoś chce kupić wózek, którym Lewandowscy wożą Klarę proszeni są o kontakt i tak dalej i tak dalej. Ale … w tym kompletnie nie ma nic złego! Złe jest tylko ogłoszenie, a właściwie źle sformułowane.

Pomyślcie sobie, że jakakolwiek firma chce Wam podarować dwa wózki (nie jest powiedziane w sumie, że tylko dwa!). Wózki z wysokiej półki ( Cybex Platinum Priam, który zaprojektował Jeremy Scott – kosztuje około 10 tys), chyba każdy wyraziłby zgodę? Tym bardziej, że jedynym czego firma od nas oczekuje to pokazanie się z owym wózkiem gdziekolwiek – może być to nawet warzywniak. O ile wózek projektowany przez Scotta uważam za totalną tandetę (miałam okazję widzieć na żywo i płacenie za projekt „skrzydełek” wykonanych z plastiku w stylu „wszystko za 4,5zł” jakoś by mi sie nie widział, choć wózek sam w sobie na zdjęciach robi wrażenie) to nie uważam, by w tym, że gwiazdy dostają od producentów wózki, łóżeczka, ubranka – słowem „wyprawkę” – było coś złego. Oni są chodzącą reklamą. Zrozumcie. I sami byście z tego przywileju skorzystali!

Gwiazdą, która zrobiła pierwszy szał na popularny już dzisiaj wózek firmy Mima była Kasia Cichopek.

W czym wożą Gwiazdy? Nie bądźmy naiwni – w wózkach z wyższych półek – często jest to Stokke, Mima, Bugaboo, Maclaren, Emmaljunga – będący ostatnio wschodzącą gwiazdą GB – i tak dalej i tak dalej. Tymi wózkami jeżdżą również anonimowi zwykle na ulicy … Kowalscy. My również.

 

JAK ONA WYGLĄDA?!

Instamatki czy też Instamateczki zlatują się wszędzie tam gdzie one – wysportowane fit-kobiety, które w ciąży był aktywne, jadły zdrowo, miały możliwości do szybkiego powrotu do formy. Są wszędzie tam gdzie  zdjęcie po porodzie płaskiego brzucha, zerowych oznak zmęczenia, rodzenia, rozstępów. Przychodzą i jęczą „są ważniejsze sprawy na głowie” „jestem dumna z moich tygrysich pasków!” „ciekawe co byś powiedziała jakbyś nie miała niań!” „ciekawe co byś powiedziała …” jakbyś w ogóle nie żyła. Luuudzie!

Przecież to zwykły masochizm wchodzić na takie strony mając nadwagę, czy też ciało naznaczone porodem, bo nie miało się tyle siły w ciąży, lub takich „genów” aby o tym wszystkim zapomnieć miesiąc po. To tak jak ja wchodziłabym na te wszystkie eko-sreko strony w których matki rano robią sobie śniadania z 54548745 składników, podczas gdy ja często chwytam suchą kromkę, lub jabłko, a płatki zalewam zimnym mlekiem. Nie wchodzę z własnej woli na żadne strony gdzie wszędzie jest porządek, matka ma czas na wszystko a jej dzieci są takie low, że bardziej low być nie mogą. Nie wchodzę, bo po co mam się denerwować? Po co mam się porównywać? Po co mam tej matce jęczeć. Po co mam tej blogerce, czy celebrytce jęczeć. Ona ostatecznie i tak się ze mną nie zamieni, nie zwolni nagle tej niani, która się zajmuje jej dzieckiem, tej kucharki co jej gotuje, czy tej pani do sprzątani, lub dwóch, które ogarniają jej chatę. Ja Was proszę, ale która by tak nie chciała? Ja chętnie. Słowo!

 

NIENAWIDZIMY ICH, ALE JE OGLĄDAMY.

Mają tysiące „followersów”, głównie kobiet, które gotowe są pod każdym zdjęciem napisać jak bardzo, ale to bardzo dana celebrytka jest denna. Takie wiecie, leczenie kompleksow przez kabelki, bo jak już ten komentarz padnie to jedna z drugą myśli „ale jej pocisnęłam, już jej tak zajebiście nie będzie!„. O ile czasem uważam, że niektóre celebrytki wyżej srają niż dupę mają, o tyle dodatkowo jestem jedną z tych, które nie oglądają profili, które je irytują. Ani na insta, ani na fb. Chociaż na fb często nie mam wyboru, bo niektóre strony, które mnie nie interesują po prostu mi się wyświetlają. Z drugiej strony mam świadomość, że świat wirtualny i cały fb nie został stworzony pode mnie i nigdy nie będzie tak, że będą mi się wyświetlać tyko treści, ktore lubię. Ale mam jednak możliwość ograniczania tych informacji, które mnie nie interesują. Wy też!

 

LEWANDOWSCY, WSZĘDZIE LEWANDOWSCY.

On – świetny piłkarz, już światowej sławy robiący niezłą karierę nie tylko w Polsce. Ona? Uznawana „tylko” za żonę, wiecznie hejtowana za to, że jest żoną, że gdyby nie Lewandowski byłaby nikim, że gdyby nie „jego kasa” nie miałaby tej luksusowej torebki za 25 koła a w ogóle to ona pozując z nim do zdjęć się lansuje. Jaka jest prawda? W swojej karierze wywalczyła trzy medale mistrzostw świata seniorów, sześć medali mistrzostw Europy w różnych kategoriach wiekowych, a także 29 medali mistrzostw Polski  i cztery razy młodzieżowe mistrzostwo Polski). W karate. Trochę tego jest jak na osobę, która jest „tylko” żoną.

Już w ciąży był boom. Ja jestem jedną z obserwujących i Anię i Roberta, więc byłam na bieżąco. Było boom, bo Lewandowska zaczęła trochę irytująco robić za eksperta żywieniowego w ciąży i … kp. Z drugiej jednak strony miałam świadomość, że oni (głównie on!) na pizzę wieczorem sobie pozwolić nie mogą i choć zazdrościmy ich wiele, to ich życie jest uzależnione od kariery, zwłaszcza Roberta. Muszą mieć rygorystyczną dietę (co nie oznacza, że złą!), nie mogę na spokojnie wyjść do parku na spacer, zjeść kolacji w pierwszej lepszej restauracji, wyjechać na weekend itp.

Lewnadowska wydała w ciąży książkę, właściwie chyba przez całą ciążę w pewien sposób chronili swojej prywatności pod tym kątem, bo tak naprawdę nikt nie wiedział nic poza tym, że na świat ma przyjść dziecko, ale kiedy dokładnie, można było wróżyć tylko ze zdjęć Ani, których i tak miała w ciąży bardzo mało. Tabloidy jednak były bardzo dociekliwe, stosując wobec nas clickbait. Jeżeli nie wiecie czym jest clickbait – w skrócie wytłumaczę, że to te wszystkie tytułu w stylu: „Nie uwierzysz, kogo wybrali Lewandowscy na chrzestnych swojej córki?!” – pierwszą Twoją myślą jest „o Boże, królową Anglii” – a oni wybrali po prostu rodzeństwo. Clickbaity są ostatnio bardzo popularne i tak jak kiedyś zarezerwowane były tylko dla plotkarskich portali typu Pudelek, o tyle obecnie są już powszechne na serwisach informacyjnych, a nawet … blogach. Przyznaję Wam się, że musiałam odlajkować wszystkie takie serwisy informacyjne i blogi, bo miałam wrażenie, że i jedni i drudzy robią sobie ze mnie jaja. Tytułu często nieadekwatne do tekstu. Czasem się nabierałam, a potem jakoś dziwnie się z tym czułam.

 

NIE DAJCIE SIĘ ZWIEŚĆ.

Swojego czasu na pierwszym planie wielu serwisów informacyjnych byli Woźniak-Starak. No i też pojawiały się pytania: „czy teraz pora na dzieci?!”. Takie włażenie do łóżka, ale mniejsza. Wszyscy mieli ich powoli dość, nie dlatego, że byli jacyś wkurzający ogólnie, tylko dlatego, że byli wszędzie. Skłamię jeżeli napiszę, że to co się działo nie było hejtem, bo było. A było dlatego, że portale informacyjne (nie tylko plotkarskie!) prowokowały do takiego hejtu tanią sensacją (i to nie na życzenie owego małżeństwa!). Podobnie było w momencie, kiedy na swoim instagramie po raz pierwszy twarz córki pokazała Anna Wendzikowska. Pojawił się wielki „nius”: „Anna Wendzikowska pokazała swoją córkę na instagramie! Zobacz koniecznie!”. Pech chciał, że dodatkowo dziewczynka miała (ma?) jakąś wadę wzroku, co spowodowało noszenie przez bardzo malutką dziewczynkę okularów. Współczuję Ani, ale musiała się dużo naczytać.

Wracając znowu do Lewandowskich. Ostatnio wyświetlił się wielki tytuł: „Zobacz jak na hejt z pytaniem gdzie Klara odpowiedział Lewandowski!” – czy coś w ten deseń. Nie napisał żadnej ciętej riposty, nie zabłysnął intelektem, który moglibyśmy mu pozazdrościć, nie walnął armatą i nie przeklął na ciągłe pytania „gdzie jest Klara?!”, ale odpisał, że po prostu … robi zdjęcia. Ot – taki nius dnia, który spowodował pojawienie się artykułu.

Oni są wszyscy obserwowani. Ktoś za to obserwowanie ich bierze pieniądze szukając sensacji, w którą następnie Wy, odbiorcy macie kliknąć, macie skomentować, macie się wpienić. To taka manipulacja w socjal mediach, których jesteście ofiarami.

 

ŻYCIE JAK W BAJCE!

Wyobrażamy sobie te wszystkie piękne rezydencje, drogie meble, wózki, zabawki, torebki, ubrania. Wakacje pod palmami, wypasioną furę zmienianą raz do roku. Wyobrażamy sobie zero trosk, cudowny klimat życia pełną gębą. Pomyślcie sobie jednak czy chcielibyście być ciągle opisywani wszędzie gdzie się da, każdy Wasz krok śledzony, a każde najmniejsze potknięcie komentowane gęsto i często. Pomyślcie sobie, że rodzicie dziecko, którego najnormalniej w świecie nie chcecie (jeszcze?) pokazać światu i ktoś ciągle, ale to ciągle w ilościach hurtowych próbuje Ci udowodnić jak bardzo beznadziejna jesteś. Bo w połogu pracujesz, bo dziecko powinno mieć mamę (czy to oznacza, że nie może mama pracować z dzieckiem?), a czy karmisz piersią? A jak rodziłaś? A gdzie dziecko? A jak ma na imię? A miałaś operację plastyczną, że tak wyglądasz, nie no na pewno miałaś! Niezależnie od tego co robisz i tak robisz to źle i poinformuje Cię o tym wiele osób. Niezależnie od tego jak bardzo będziesz się starać, nadal będziesz niewystarczająco dobra dla niektórych, którzy śledzą Twoje życie rozkoszując się porażką.

 

matki kwoki-celebrytki.

Na myśl przychodzi mi póki co tylko … Edyta Górniak. Nie jestem jej wielką fanką, chociaż nie ujmuje jej talentu w tym momencie, bo talent ma, że niech ch..oinka strzeli, to jest bezdyskusyjnie. Nawet nie bardzo interesując się jej życiem wiem, że ma synka, wiem nawet jak ten synek się nazywa i, że to wcale nie jest taki już mały chłopiec, nastolatek pełną gębą. I co jakiś czas gdzieś tam czytam o tym jak to Edyta nad nim lata jak helikopter, o tym, że jest strasznie zaborcza wobec syna, że odbiera go z imprez, że wparowała na jakąś imprezę, gdzie postanowiła tym dzieciakom zaśpiewać – dzieciaki miały ponoć frajdę. Sama zresztą też się wypowiadała o swoim synku, że jako jedynak jest jej oczkiem w głowie. Ma do tego pełne prawo, choć i to nigdy nie przeszło bez echa i stało się powodem wielu dyskusji w internecie i w programach o gwiazdach.

 

____

Puenta na koniec jest taka „Jak szczęśliwie żyliby niektórzy, gdyby równie mało troszczyli się o sprawy innych ludzi, co o swoje własne.” – Georg Christoph Lichtenberg

 

 

2 komentarze

  1. Ja to może skomentuje poprzedzając słowami Coco Chanel „Gwiazdor to człowiek, który latami pracuje jak opętany by zyskać popularność, a potem zakłada ciemne okulary, żeby go nierozpoznano”. Wiele matek/rodzicow celebrytow najpierw lata po wszystkich portalach, kolorowych gazetach szczerząc się i narażając na komentarze a potem zdziwieni, że ludzie mogą mieć odmienne zdanie niż oni. W przypadku Lewandowskich również mam wrażenie, że p. Lewandowska wyskoczy za chwilę z mojej lodówki. Nie wiem czy jest dobrym EKSPERTEM w kwestii kp ale szczerze wątpię, wolę udać się do doradcy laktacyjnego. A że ja komentują?? Mają prawo (oczywiście dopóki nie naruszają dóbr osobistych chronionych przez kk). Kobieta się publikuje, zdaje chyba sobie sprawę z tego jak działa fb czy insta. Inny przykład, Pani Krupińska i Pan Karpiel-Bulecka A dlaczego ich nikt nie oczernia, nie zazdrości, nie hejtuje? A prosta odpowiedz…nie zapraszali i nie zapraszają do swego życia osobistego ludzi postronnych czyli nas, czytelników stron plotkarskich. O tym, że modelka była w ciąży dowiedzieliśmy się jak już dawno była po porodzie.
    Ech…rozpisalam się….ale reasumując. Ja nie pochwalam hejtu ani zazdrości….a niech sobie mają te wózki i łóżeczka od sponsorów ale strasznie, ale to strasznie wkurzają mnie matki celebrytki, które zapraszają ludzi do swojego życia a później w tych samych pismach, portalach użalają się jak to ludzie ich komentują, jak to „żyć im nie dają” i tutaj przykład P. Wedzikowskiej. Także wszystko można robić ale z umiarem.

  2. Bo zazdrość i zawiść to trochę taka nasza cecha narodowa. Straszny jest ten hejt w sieci, dlatego ja nie mam konta na facebooku, instagramie i jedyne co w sieci czytam to 3 blogi(możesz czuć się wyróżniona). Nie mam ochoty nawet patrzeć na to, jak ludzie próbują sobie ulżyć, obrażając innych. Ja mam swoją rodzinę, swoje dzieci, swoje hobby, swoje osiągnięcia i jestem cholernie szczęśliwa-nie potrzebuję mieszać się w życie innych. A sami Lewandowscy wydają się bardzo sympatycznymi ludźmi i wszystko co mają, zawdzięczają jedynie swojej pracy, nikomu krzywdy nie robią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.