Wychowałam się w czasach, w których dzieciaki w wieku od 4-5 lat biegały w samopas pod blokiem bawiąc się w “szukano”, podchody i spędzając wakacje na kocach – lub pod kocami rozwieszonymi na drzewie. Bez owijania w bawełnę byłam ostatnim pokoleniem bawiącym się w ten sposób, ponieważ nie ma już nic, co pomogłoby dzieciakom z obecnego pokolenia poczuć tamten klimat. Zabrano place zabaw na rzecz … parkingów, a piaskownice na rzecz “ładnych” trawników z tabliczkami “zakaz wyprowadzania psów”, powinni jeszcze oddać “i dzieci.”
Blok przed którym spędziłam dzieciństwo miał 5 klatek. Przed owymi pięcioma klatkami były dwie piaskownice. Nie muszę chyba dodawać, że każda piaskownica miała tylko cztery kąty, a dzieciaków do zabawy w budowanie domów dla ludzików z jajek niespodzianek było więcej niż ośmiu? Parę lat temu pozbyto się jednej z piaskownic. Niedawno drugiej. Obecnie nie widzę żadnych dzieciaków się tam bawiących, bo nie mają się gdzie bawić. Długa trawa w której zwykle można się było ukryć, przycięta jest prawie do samej ziemi, a krzaki, w których spędzało się pół dnia poszukując “przygód” albo już nie ma, ale rosną już tak rzadko, że o ukryciu nie ma mowy. Trzepak … ach. Jedyna rzecz, która tam jeszcze stoi, ale w nowym miejscu, ponieważ na miejsce “naszego” trzepaka postawiono ogrodzone siatką śmietniki.
Przy drugim z bloków był wielki plac zabaw. Przed placem zabaw boisko. Boisko jest w stanie nienaruszonym. Nadal stoi w tym samym miejscu i nikt nie zapragnął go pomniejszyć. Ale plac zabaw … Cóż. Był to jeden z największych placów zabaw, ulokowany w fajnym miejscu, bo zaraz obok boiska. Poza tym przy długim bloku, nazywanym przez nas “deską”, zaraz obok tunelu na drugą stronę bloku, w którym spokojnie można było uczyć się zjazdu na łyżworolkach (o skate parku nikt nie słyszał). Były więc na placu liczne huśtawki, zjeżdżalnie, drabinki. Dzisiaj plac zabawa jest o połowę mniejszy. Po prostu zabrakło miejsc parkingowych.
Podobnych miejsc parkingowych zabrakło również przy kolejnym bloku w okolicy. Plac zabaw mniejszy niż ten opisany, ale jednak plac zabawa, przeniesiono z drugiej strony bloku. Pomniejszony kilkakrotnie, ale zawsze można uznać, że jest to zamiennik. Poprzedni plac w połowie jest parkingiem, w drugiej połowie cudownie przystrzyżonym trawnikiem z dwoma drzewkami, postawionymi w równej linii, prawdopodobnie co do centymetra. Dzieci? Ach. Pewnie siedzą w domu. Tam nikt ich nie zobaczy. Zrobiono za to szachownice. Ale zabrakło pionków. Niestety dzieci, które mogłyby się pobawić w “pionki” też nie ma. “Nuda” – stwierdził mój niespełna 7latek i ruszył dalej. Nie było nikogo do zabawy, ani nikogo kto byłby chętny.
Dzisiejsze pokolenie. To o którym mówimy “wychowane bezstresowo” myląc jawny brak wychowania z nurtem Benjamina Spocka. Ciągle powtarzamy, że pół dnia spędzają przed komputerami, a drugie pół dnia przed telewizorem. Przypominamy sobie “nasze” czasy z łezką wzruszenia, nie pozwalając na to swoim dzieciom, wiecznie chowając pod kloszem i czyhającym niebezpieczeństwem. Poza naszymi błędami jest coś jeszcze … Czasy zmieniają otoczenie, a dzieciom zabierane są piaskownice. Przed blokami na ławkach siedzą więc nudzące się 8-11 latki, przeklinające, plujące, którym nikt nie pokazał, że czas można spożytkować inaczej, bo wszystkie miejsca, które były dostępne dla ich rodziców, dawno już usunięto. Łatwiej zrobić parking.