Jest lepiej. Minuta ciągnie się w nieskończoność, ale tylko na początku. Mija tydzień, piąty i szósty. Nie ma nic. Ani złudzeń, ani lekcji supermocy. Raz, dwa … trzy. Co jest po „trzy”? Cztery, pięć … Liczymy w nieskończoność, a zegar tyka. Czas leci, łatwiej można zaakceptować rzeczywistość.

Sześć krzeseł, szklane drzwi, winda. Odór. Odór szpitala, płynów do dezynfekcji. Upiorny odór ludzkiego strachu. Cisza. Słychać najmniejszy szelest, najcichsze kroki. Ma się wrażenie, że słychać nawet kapanie łez. Ludzkich łez. Dorosłych łez.

Nasze dzieci są naznaczone. Od momentu w którym wszystko przestaje iść normalnym rytmem. Lekarze mówią: „TO”. „TO” wielkości puszki coli. „TO” ważące pół kilograma. Pani rozumie. Pół. Nie rozumie Pani? 450 gramów. Kiść bananów. 1% szans. Mamy tu psze Pani 1% szans na życie, ale spokojnie TO nie czuje. Tak będzie lepiej. Dla Pani. Pani rozumie? Nadal Pani nie rozumie? Lepiej jakby TEGO nie ratować.

Bęc. To ja sobie policzę. Do czterystu pięćdziesięciu. Dotarłam do pięciuset. To ile mamy procent szans? Już 2%? Czy nadal stoimy przy 1%?

Siedemset pięćdziesiąt. 10% szans. Może 20%. Nie więcej niż 30%. Zależy od całokształtu. Bo ja Pani nie powiem, czy TO jest rozwinięte książkowo na 25 tydzień. Nie histeryzuj dziewczyno, młoda jesteś. Urodzisz kolejne. Po roku będziesz miała takie 3 kilogramowe, z czterdziestego tygodnia. TO zostawmy prawom natury.

Sukinsynie. TO ma dzisiaj prawie 7 lat. TO żyje, a ja wierzyłam, że choć masz studia medyczne i wieloletni staż w szpitalu i widziałeś setki takich przypadków, to mój przypadek może być inny. TO miało imię, również wtedy, kiedy postawiłeś nad nim wyrok śmierci. TO nie było przedmiotem, kawałkiem gumowej piłki, ani glutem, który można wytrzeć chusteczką i następnie wyrzucić ją do śmieci. TO było człowiekiem. Dla mnie dzieckiem. Nie przedmiotem, który można zastąpić innym, bo TO się popsuło. Dzieci się nie wymienia, jak zbite talerze w domu.

Tysiąc czterysta pięćdziesiąt i ani grama więcej. Nikt nie mówi o procentach szans. Oni tylko mówią, by szykować się na każdą ewentualność.

– Czy wybrała Pani imię? – głos, jakby z oddali, a ja ponoć urodziłam. Ponoć, bo wszystko wydaje się nierzeczywiste. Jego zabrali, wybiegli z nim. To już koniec, czy dopiero początek?

– Jaś, on ma na imię Jaś.

– Coś dużo tych Jaśków się ostatnio rodzi.

Tysiąc czterysta pięćdziesiąt gramów. I już nikt nie mówi: „TO”.

 

 

 







6 komentarzy

  1. Się spłakałam … Jaś – to jest CUD !!!
    Pozdrawiam.

  2. Jak można o dziecku mówić „to”? Ile by nie miało gram, dni czy szans… Nie mieści mi się to w głowie.

  3. szczerze.? dostałam w ryj. dostałam w ryj, bo rozdrapał mi ten tekst niezagojone rany sprzed krótkiego, za krótkiego czasu.. i dziękuję, że uświadomiłaś mi, że to nie ja przesadzam nazywając „płody” DZIEĆMI.

  4. Na mnie też ktoś, kiedyś, powiedział „TO” . 24 tydzień, niewykształcone płuca, retinopatia, niedowaga, To nie oddycha, nie przeżyje, odłączyć od respiratora…. Po 28 latach, mam prawie 2 m wzrostu, trzymam się świetnie, nawet oddycham! A poza tym na swoim koncie wiele sukcesów zawodowych i artystycznych, znam 3 języki obce i zaraz zaczynam doktorat. Uratowała mnie siostra położna która nie wykonała polecenia ordynatora… nigdy nie miałem okazji poznać tej wspaniałej kobiety, ale chciałbym jej kiedyś podziękować. A co do tekstu, twardy ze mnie facet, ale dawno tak nie płakałem!

  5. Mojemu synkowi się niestety nie udało :(, 25tc, nikt na szczęście nie powiedział o nim "TO" bo chyba bym zabiła. To był mój malutki synek, piękny, wyczekany, wymarzony 700g i 31cm.

  6. Hm. Skąd ja to znam 🙁
    Jestem w 23 tygodniu. W 16 tygodniu dowiedziałam się że mam nadciśnienie płucne. Dla mnie wyrok śmierci. Każdy lekarz kazał usunąć ciążę bo co dziecku bez matki. Albo co matce bez dziecka. Na każdym kroku słyszałam i słyszę że to olbrzymie zagrożenie i że na pewno umrę. Dziecko które żyje, które ma serce chcieli zabić. Nie zgodziłam się. Ryzykuję na własną odpowiedzialność. Nigdy nie padło w stronę mojego dziecka określenie TO ale bolesne było jak patrzyli się na Ciebie z miną "Ona jest popierdolone, chcę ryzykować dla PŁODU?"
    Było wiele łez ale się nie poddajemy.
    Rodzić będziemy między 32 a 34 tygodniem. Nie ma szans na donoszenie do 40.
    Lekarze są po to by mimo wszystko być przy pacjencie na dobre i źle bez względu na jego decyzje. Niestety tak nie jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.