Jutro mi przejdzie i będę to miała w dupie, ale dzisiaj to ja po prostu, leżąc chora, będąc chorą i czytając z nudów Internety, mam słowotok. I ja naprawdę przepraszam, ale mamą jestem prawie (hoho) 7 lat i czuję się rzeczywiście tak jakbym pożarła wszystkie rozumy. I na pohybel jego mać tym wszystkim matkom, które sadzają dwumiesięczniaki i dają im bigos do żarcia w wieku czterech miesięcy. Ja nie będę Was przepraszać za to, że robicie dziecku krzywdę, a robicie. Serio.
Dziecko nie jest wszystko żrącym odkurzaczem. Wiem, części się tak wydaje, bo skoro półroczniakowi nic nie jest od zmiany mleka modyfikowanego czy też cyca na łaciate czy inne białe, to przecież na zdrowie, taniej i lepiej. Bo przecież babcia Henia z ciotką Wiesią tak były karmione. Pasów też nie zapinać, bo ciocia Wiesia z babcią Henią nie zapinały i woziły Was rowerem na wiklinowych fotelikach bez pasów i bez kasku.
Ja wiem, że młode matki, świeżo upieczone, zbyt często mają przy sobie matki czy babcie, które najchętniej wsadzałyby dziecku udko do pomemłania już w kołysce i co gorsza do nich kompletnie nie dociera, że to niezdrowe. Ja nawet wiem, że się te rady jakoś na początku przyjmuje do siebie, a potem buntuje przeciwko każdemu kto ośmieli się powiedzieć, że sorry Mała, ale organizm Twojego dziecka nie jest w stanie trawić tej golonki po bawarsku.
Jaś ma rówieśnika. Jego matka twierdziła, że dziecku trzeba dawać wszystko (sic!), a jej syn powoli zaczął przypominać piłkę plażową. To nic – mawiała ona – chwaląc się wszystkim, którzy chcieli jej słuchać, że jej syn waży już TYLE kilogramów i jest duży po tatusiu. To również nic, że bigos dla 7 miesięczniaka to prawie jak kret do przeczyszczania rur. Przetrwał. Na zdrowie. A potem chłopiec w wieku 3 lat miał nadwagę i takie problemy żołądkowe, że matka lądowała z nim co chwilę w szpitalu. Gratulejszyn.
Ja już naprawdę nie mogę czytać o tych wszystkich niemowlakach, w które ładuje się wszystko. I komentarze, że przecież można, że nie powinno się nic ograniczać, że czekolady też może spróbować w wieku 6 miesięcy, bo jak nie, to zabierasz mu dzieciństwo. Rozumiesz? Dzieciństwo! A mała paczka Leysów produkowana jest dla maluchów. Mnie to przeraża. Wybaczcie.
Nie zamierzam nikogo przepraszać za to, że dostaję palpitacji serca jak widzę dwumiesięczne dziecko posadzone w chodziku. I pal już licho ten chodzik o którym napisałam już chyba wszystko parę miesięcy temu, ale dwumiesięczniak, którego matka z taką dumą na fejbuku umieszcza, to już mi trąci znęcaniem fizycznym ze szczególnym okrucieństwem. A jak ja jeszcze na dokładkę zobaczę pytanie, czy roczniakowi można dać pół tabletki nasennej dla dorosłych, coby noc przespało, to ja naprawdę uważam, że rozmnażać powinni się tylko Ci z odpowiednim IQ.
I tu nie chodzi oto, że masz być rodzicem idealnym, który na widok swojego dziecka dostaje ślinotok. Ani nawet nie zamierzam Cię przekonywać, że macierzyństwo jest tak słodkie, że rzygniesz tęczą. Ale na litość boską, miejcie trochę rozumu! Odrobinę chociaż. Że te zakazy to nie są po to, żeby Wam na złość zrobić. Wasze dziecko nie potrzebuje do szczęścia bigosu i zagryzek w postaci golonki w wieku lat jeden. Potrzebuje matki z kawałkiem mózgu.I ojca z drugim takim kawałkiem.
Klaps to bicie, czy przyjmujesz ten fakt do wiadomości czy nie. Twierdzisz, że nie? To zdefiniuj mi słowo “bicie”. Uderzasz dziecko w dupę, żeby wywołać posłuszeństwo, a potem jak Twoje dziecko bije się z kolegą, rozdzielasz ich z głośnym: “Bo zaraz oberwiesz”. Humor pierwsza klasa. Jak się dorośli po mordach pizgają to mówimy o przemocy, jak mąż żonę uderzy, bo zupa za słona, to mówimy o przemocy. Ale jak do cholery się dzieci bije, leje się po tym dupsku, żeby było posłuszne, to już o wychowywaniu mówimy. Kumasz ten absurd? I co z tego, że dupa nie szklanka. Co z tego, że sam dostawałeś po dupie, że usiąść przez tydzień nie mogłeś. Bijesz dziecko, nad którym masz przewagę fizyczną. I co teraz mi napiszesz? Że Ci wolno? Nie wolno jego mać. Nie wolno Ci, bo dziecko ma prawo do nietykalności cielesnej. Rozumiesz? Jeżeli nie, to idź do szefa, niech Cię bije jak zrobisz coś źle. Taki wychowawczy mobbing.
Pytasz na forach internetowych o diagnozę dla swojego niemowlaka, bo przecież pójść do lekarza nie łaska. (fakt wszyscy opłacenia przez koncerny, źli! – och ironio!). Z pewnością Wandzia, która w miejscu pracy ma wpisane “szlachta nie pracuje” trafnie zdiagnozuje wysypkę u Twojego dziecka, a te wszystkie leki bez recepty będą najlepsze. I co z tego, że na czole Twojego dziecka można usmażyć jajecznicę, Ty i tak będziesz pytać co zrobić z gorączkującym dzieckiem. A w ciąży, ja tu nie zamierzam personalnie uderzać, choć rączki drapią – napiszesz innej mamie z zagrożoną ciążą, że przecież od leżenia to można pierdolca dostać i jakby tak każda miała tylko leżeć i pachnieć, to by dom syfem zarósł.
I masz przepraszać jeszcze może, za to, że Twoje dziecko jeździ w wózku z “dizajnem” a nie jakąś tam taczką po dziesiątym dziecku. Bo Ci się lepiej powodzi, to też przepraszaj. I za to, że pracujesz, bo w Polsce nie ma pracy i w ogóle teraz to “piŃcet” na dziecko załatwi sprawę. Zdzisiek chodź do łóżka, trzaśniemy sobie jeszcze trójkę i pracować nie będzie trzeba.
I wisiadła. Ach. Super, że chcesz nosić dziecko w nosidle, ale miejże litość i się wyedukuj.
I Ty, Ty głupia blogerko, ty zasrana pi… i s… i k… jakim Ty prawem k^%$@ jego mać, krytykujesz mnie, przecież ja wiem lepiej, co Ty wiesz o życiu.
Ja? Nic przecież.
Ulało mi się. Idę do lekarza.
Nie pozabijajcie się.