Jestem rodzicem w XXI wieku. W dobie Internetu, specjalistów od wszystkiego. Żyję przede wszystkim w ciągłym przekonaniu swojej beznadziejności, a wszystko rozpoczyna się już na starcie. Nie chcę rodzić naturalnie (ale rodzę), nie karmię dziecka (wprawdzie nie głodzę, ale nie karmię piersią), wreszcie moje dziecko w wieku lat 6 ogląda bajki (ponoć niedozwolone) i gra na komputerze. I choć nie ma tabletu, choć nie ma ajfona (bo ma samsunga), a ja staram się jak mogę to i tak poczucie beznajdziejności mnie nie opuszcza. Bo w sumie jak być matką w XXI wieku, kiedy czasem, całkiem czasem pizga się złem?

Przede wszystkim szczepię. A to oznacza, że zrobiłam zamach na własne dziecko. Jestem zakwalifikowana do rodziców ułomnych, zamkniętych na wiedzę, artykuły i książki. Nic nie wiem, bo nie chcę wiedzieć, a szczepiąc utrwalam ludzi w przekonaniu, że nie warto mnie czytać, nie warto poświęć mi minuty, ani dwóch. A najlepiej jakby moje dziecko miało NOP, wtedy zrozumiałabym powagę sytuacji. Nie myślcie, że jestem sama! Największym zamachowcem w blogosferze został jednak bezpowrotnie Blog Ojciec, który według spiskowców, za swój wpis otrzymał tysiące złotych. Jak wiecie, poza wiedzą tajemną, anty-szczepionkowcy posiadają również namiary na konta bankowe blogerów, bo i mnie wtedy posądzono o sprzedajność. #takimamyklimat i nic nie poradzisz! Mogłabym nawet potulnie przyjąć taką wersję, pod warunkiem, że rzeczywiście moje łzy śmiechu otarłabym banknotami.  I jak żyć? Ja pytam! Kiedy takich banknotów nie mam?

Zostawmy jednak te igły-widły na bok i skupmy się na poważnych tematach. Widzicie, skoro mamy XXI wiek, rodzice bezpowrotnie utracili wiarę w swoje siły. Tak więc będąc rodzicem nie możesz zapomnieć o kupnie chodzika. Z dyskusji jaka rozegrała się nie tak dawno na moim profilu (przeszedł mnie właśnie dreszcz!) jasno wynika, że chodzik jest jedynym gadżetem, który pozwoli zapracowanej matce posprzątać dom i ugotować obiad. Jeżeli dla kogoś ten fakt jest jeszcze nie jasny, błagam – nie próbujcie go zrozumieć! Tego się po prostu nie da zrozumieć.

Ale chwileczkę … Pokolenie alfa, to Internetowe wcale nie kończy swoich ekscesów na szczepionkach i chodzikach. Głównym problemem Internetu jest jeszcze forma karmienia. Zostawmy na bok cycki. Skupmy się może na bigosie. W pierwszej kolejności i klimatycznie (zbliżają się Święta!) zadajmy TO pytanie: „Czy można dawać 6 miesięcznemu dziecku bigos?„. Okej. Ale bigos? Nieee! Przejdźmy do kapusty z grzybami: „Czy mogem podać mojej pUł rocznej Dżesice kapuste z grzybami?„. #jenzykmatki Wielu krzyknęło właśnie przed komputerami NIEEEE! Ja też kiedyś głośno krzyknęłam. Z przerażania. Aczkolwiek nic mi to nie dało. Że grzybów dziecko nie wolno dawać? Pół rocznym? Przecież mi dawno i jestem zdrowa!

Chwila … szczepionki? chodziki? żarcie?

Teraz prawdziwa bomba informacji. Otóż dzisiejsze matki leczą dziecko przez Internet. W telefonie można nawet ściągnąć aplikację, która rozpozna płacz dziecka. Dzięki temu nie tylko internauci mogą poznać #jenzykmatek, ale również poznać #jenzykniemowląt. Jeżeli okaże się, że aplikacja źle odczytała płacz z głodu, nasz niemowlak może mieć co najwyżej kolki, co z kolei doprowadzi do płaczu z bólu, który można zinterpretować jako płacz z głodu, a to oznacza, że dziecko pije jak bąk i w efekcie również wygląda jak bąk. Poza tym wszyscy dzisiaj są lekarzami. Nawet zwykły ubezpieczyciel może  serwować ludziom wiedzę Światowej Sławy Epidemiologia, co najlepsze – ludzie wierzą. Takie czary-mary. Dzisiaj lekarze to szamani, a szamani to lekarze. Beka z ziół pełnych magii nieustannie mi to przypomina. Także cofamy się do czasów, w których na pierwszym miejscu stawiamy czosnek w skarpetkach. Nawet dla dziecka, które ma podejrzenie krztuśca i dysplazję oskrzelowo-płucną.

Jakby tego było mało. Przecież mamy Internet! Ludzie nie chodzą z dziećmi do lekarza, ponieważ lekarze są przekupieni przez koncerny farmaceutyczne (podobnie jak blogerzy – patrz powyżej!), więc z całą stanowczością Pani Kazia ma większą wiedzę, bo będzie kazała ssać olej na zapalenie ucha (do dnia dzisiejszego nie rozwikłałam zagadki JAK ssie się olej?). Ale nie ważne. Prawda jest taka, że szczepienia (phi!) to Pan-Pikuś, z diagnozowaniem dziecka przez kabelki i usilnym wmawianiem, że wie się lepiej niż pediatra. Oczywiście doradzanie na poziomie: „Zmiana lekarza, bo coś jest nie halo” nie ma nic wspólnego z twierdzeniem: „Ja wiem lepiej!„. Po prostu niektórzy lekarze, co już udowodniłam – boją się leczyć, np. wcześniaki. Pytanie tylko jak można ufać obcym ludziom w Internecie i powierzać im życie własnego dziecka? 

Zanim osoby nieszczepiące (które już szykują riposty, bowiem z tekstu wyniosą tylko szczepionki) zaczną pisać komentarza, uprzedzam iż nie posiadam cierpliwości Blog Ojca, ani nawet OMatkowariatko. Właściwie moja cierpliwość kończy się tam, gdzie rozpoczyna się ludzki absurd. W kwestii żywienia, leczenia i robienia z ludzi idiotów. Internet, z facebookiem na czele, to takie miejsce w którym zrzesza się konkretna grupa ludzi o konkretnych poglądach. Ci ludzie, napędzani machiną „własnego zdania”, twierdzą, że mają święte prawo do tego by mówić innym jak mają żyć i co robić. Tak więc mamy ludzi, którzy twierdzą, że wszystko to przemoc od kary w kącie poczynając, a na karnym jeżyku kończąc. Mamy ludzi, którzy twierdzą, że jedyną drogą do bycia dobrym rodzicem jest nieszczepienie. Mamy ludzi, którzy twierdzą, że dzieci wolno bić, bo dupa nie szklanka … Mamy i tych, którzy pytają o żywienie dzieci, by na końcu pochwalić się, że ich 4 miesięczne dziecko z powodzeniem memła frytkę.

Tylko pytanie o czyje dobro walczycie? Bo na pewno nie dziecka.

Masz fejsbuk. I spoko. A teraz pomyśl, że ja szczepię, a moja znajoma nie. I wyobraź sobie, że w realnym świecie dogadujemy się bardzo dobrze. Ba! Możemy nawet dyskutować o chodziku z którego inna znajoma zrezygnowała, bo posłuchała trzech innych, dlaczego jest zły. W realnym świecie nie ma podgrup rodzicielskich, które dzielą się na karmiące cyckiem i karmiące butlą, bowiem w jednym rzędzie mogą siedzieć i te karmiące frytkami 4 miesięczniaki. Pytanie tylko czy potrafisz jako rodzic przyznać się do błędu, czy ślepo podążasz za zdaniem „wiem lepiej, bo tak”.

Jestem mamą lat 6. I choć dla niektórych może być to „aż” 6, dla niektórych będzie to „tylko” lat 6. Myślicie, że ja zawsze wiedziałam to co wiem teraz? Nie. Ale początki macierzyństwa miałam łatwiejsze. Nie było fejsa. Nikt nie mowił o szkodliwości szczepień. W 2009 roku kiedy rozpoczynaliśmy pierwszą serię szczepień (kiedy Jan miał pół roku!) stan podgorączkowy u dziecka był normalną reakcją poszczepienną, którą dzisiaj nazwano już NOPem. Przez głowę mi nie przyszło mi wsadzać mu w skarpetki czosnek, kiedy się dusił. Ja od razu byłam u lekarza. Dawanie frytki w wieku 4 miesięcy? Nie podejrzewałam nawet, że są ludzie, którzy coś takiego praktykują, bo myślałam, że dla wszystkich jest logiczne, że frytki są ciężkostrawne nawet dla dorosłego! Chodzik? Kupiłam. A jakże. Bo chciałam być mądrzejsza, od mądrzejszych. Ale prawda jest taka, że właśnie wtedy uznałam, że czas przestać udawać, że „wiem lepiej”. Dzisiaj potrafię przyznać, że nie – to nie było dobre – robiłam coś na szkodę dziecka. Tako samo z karmieniem butlą. Mogłam napisać wiele na temat tego jak bardzo to mleko jest super hiper. Ale nawet najdroższa mieszanka nie będzie na równo z mlekiem matki. NIGDY. I teraz wiem o co walczyła cały czas Hafija, którą na początku uważałam za terrorystkę laktacyjną. Dzisiaj dzięki niej i wielu innym ludziom wiem czym jest mleko matki. I nie muszę się buntować, że karmiłam dziecko czymś gorszym. Nie umarł od tego (a przecież mógł!), rozwija się super, ale nie dałam mu tego co najlepsze. I czy to zdyskwalifikowało mnie z roli dobrej matki?

Skąd!

Bo widzicie … z kompetencji rodzicielskich rozliczy mnie moje własne dziecko. A ja dla niego i dla siebie staram się wiedzieć. I przyznawać się do porażek. Bo tylko porażki i błędy uczą się podnieść i poprawiać niedoskonałości oraz poszerzać horyzonty.

Kolej na Ciebie.

10 komentarzy

  1. Cóż zrobić – żyjemy w pokoleniu pełnym ekspertów od wszystkiego 🙂

    1. Cóż zrobić – wystarczy samemu przestać udawać eksperta 😉

  2. Kazdy ma prawo popelnic blad. Ale tylko idiota tkwi w poczuciu wlasnej nieomylnosci.

    Btw, lekarze tez nie wszystko wiedza. Ale podwazanie ich kompetencji do leczenia anginy, bo nie maja wiedzy na temat karmienia piersia (a takich kwiatkow widzialam setki) to lekka przesada.

  3. Matką nie jestem, ale czytam blogi rodzicielskie, obserwuję rodzicielskie fora i czytam te wszystkie ogłupiające wojny i wojenki i cycki by mi opadły, gdybym tylko je miała.

    Pozwolę sobie wkleić link do tekstu, w ktorym wyrażam swoją postronną opinię w temacie tego absurdu.
    http://mentalnablondynka.blog.pl/jestem-matka-idealna

  4. Czasem to myślę, że niektóre matki nie odnajdują takiej radości w macierzyństwie jak się spodziewały i muszą na innych wylewać wiadro pomyj, by poczuć się lepiej. A u każdego się coś znajdzie.
    Bardzo podoba mi się podsumowanie. Masz rację, że tylko nasze dzieci nas będą rozliczać i tylko ich ocena powinna się dla nas liczyć.

  5. Początkowo nie wiedziałem już czy jesteś ZA, PRZECIW czy już ci ręce opadły. Przy końcu zrozumiałem.
    A błędy. Szkoda, że nie widzimy ich przed popełnieniem, a chwilę (lub trochę dłużej) po.
    I może jeszcze trochę w temacie bycia mądrym ojcem/matką to kiedyś znalazłem taką ciekawą sentencję: „Zanim miałem dzieci, miałem dziesięć teorii na temat ich wychowywania. Teraz mam dziesięcioro i nie mam żadnych teorii.”

    1. Noemi Skotarczak

      Zanim zostałam matką miałam karmić piersią i nie spać z dzieckiem. Nie karmiłam, a z dzieckiem spała dwa lata. 🙂 Jan zweryfikował moje poglądy na temat wszystkiego. Wszystkie punkty, musiałam złamać, bo Jan mial inne plany na moje wychowywanie.

  6. Widzę, że wczorajsza dyskusja natchnęła cię do skończenia postu 🙂
    Na szczęście istnieją wyjątki potwierdzające tę regułę.
    A czasem zwyczajnie ciężko powstrzymać się od komentarza 😛

  7. Magda Michalska

    Gdy dowiedziałam się, że będę mamą zakładałam: będę karmiła piersią, będę spała w innym pokoju niż Anka, nie podam smoczka, nie będę jej nosiła, nigdy nie dostanie żarcia ze słoiczka, a dietę zacznę rozszerzać jak tylko skończy 4 miesiące (no bo przecież można)..
    Walczyłam o każdy mililitr mojego mleka.. niestety w szpitalu wmówiono mi, że moje dziecko się nie najada.. Anka zakumplowała się z butlą w drugiej dobie i wypięła się na cyca.. Po miesiącu nie miałam już siły..
    Pierwsze 3 doby życia spędziła ze mną w szpotalnym łóżku.. Po cesarce wcale nie tak łatwo poradzić sobie z małym dzieckiem.. Po powrocie do domu – zainstalowałam się w jej dziecięcym pokoiku.. Wczoraj skończyła pół roku i wciąż śpimy z nią w pokoju. Co prawda ona w łóżeczku, a my na wersalce.. Ale łóżeczko stoi przy samym łóżku i w nocy nie muszę nawet ruszać się za bardzo gdy wypadnie jej smoczek.. Za dnia, gdy tato jest w pracy – noszę ją.. Na rękach, w chuście, z przodu, z tyłu, na boku.. ona tego potrzebuje.. I ja tego potrzebuję.. Mieszkamy w dość dużym mieście i choć mam teściów na wsi – nie mam dostępu do warzyw, których nie bałabym się podać dziecku. A kiedy widzę w markecie, że wszystkie marchewski mają taki sam kolor i kształt – wolę dać jej marchewkę ze słoika.. Ufam, że gdyby się nie nadawała, nie zostałaby dopuszczona do sprzedaży.. A pierwsze warzywa dalam jej tydzień temu, kiedy sama zainteresowała się zawartością mojego talerza.. No, nie chciało mi się wcześniej, no. I nie uważam, że zrobiłam jej tym wielką krzywdę. Wręcz przeciwnie.. Nawet z kaatarem pobiegłam do lekarza.. I szczepię, bo uważam to za potrzebne.. Uwaga – uwaga…. Zdecydowaliśmy się na 6w1 i pneumokoki!
    Anka dużo się śmieje, interesuje się tym, co ją otacza, rozwija się prawidłowo, a ja poświęcam jej każdą moją wolną chwilę (nawet kosztem odkurzonej podłogi albo ugotowanego obiadu). Uważam się za świetną mamę. I w nosie mam, co myślą na ten temat Matki Polki Wszystko-Wiedzące Nieszczepiące Tylko-Cycające 🙂

    Cieszę się, że prowadzisz tego bloga. 🙂

  8. Świetny wpis! Taki dający otuchę innym mamom, które starają się być och i ach! i same nie wiedzą, kiedy kończy się „bycie doskonałym” a „bycie doskonale przemądrzałym” 🙂 moje plany też zweryfikowało życie, dziecko i mąż. I śmieję się czasami, że planowanie wychodzi mi tylko w myślach i nigdzie więcej. Szczepiłam 5w1, na pneumokoki, karmiłam piersią tylko 4 miesiące, spałam z dzieckiem, nosiłam dziecko… Wszystko jest inaczej, niż sobie wyobrażałam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.