Miał niecały rok, kiedy doraczkował do szczytu schodów. W porę zorientowałam się, że zniknął mi z pola widzenia. Znalazłam go, kiedy siedział i wpatrywał się w dół. Kiedy to piszę mam na plecach ciarki, bo tego widoku nigdy nie zapomnę. Mojego przerażenia, że mogłam go znaleźć na dole, nie jestem w stanie opisać. Do teraz nie wiem dlaczego nie zablokowałam wtedy schodów. I jak mogłam zapomnieć. Nigdy mi się to nie zdarzyło. I nie zdarzyło już nigdy.
Płaciłam przy kasie. Sprzedawczyni chciała drobne. Szukałam, odliczałam. 2letni Jaś wpadł na genialny pomysł. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie ma go w sklepie. Wyszedł. Tak po prostu. I szedł wzdłuż ulicy.
Miał 3,5 roku kiedy mimo moich usilnych próśb nie posłuchał i zjechał na rowerku biegowym z górki. Wprost na barierki odgradzające promenadę od Warty. Siła zderzenia była tak silna, że odrzuciło go na dwa metry do tytułu. Na szczęście, do tytułu, bo gdyby przekoziołkował do przodu musiałabym go wyławiać z rzeki – chociaż, nie ma co oszukiwać, nie wiem czy miałabym szansę cokolwiek wyłowić.
Wtedy po raz pierwszy tak się wydarłam. Tak głośno, że słyszało mnie pewnie pół Śremu. Przerażony Jaś nawet nie zapłakał. Ale nigdy więcej nie uciekł mi na rowerku.
Do około roku ładował wszystko co miał pod ręką do buzi. Był lepszy niż odkurzacz. Z podłogi potrafił podnieść najmniejszy okruszek. Wszystkie zabawki w jego pokoju były sporej wielkości.W zasięgu jest wzroku nie było małych rzeczy, które mógłby wpakować do buzi. Potrafił się za to zakrztusić ciastkiem, ponoć dla niemowląt. I raz się zakrztusił … w markecie.
Drodzy Rodzice! Ile razy Wasze dziecko spadło z kanapy? A ile razy zakrztusiło się cukierkiem, czy nawet kawałkiem kanapki? Ile razy zdarło sobie kolana, a ile razy pod Waszym okiem nabiło guza?
Ile z tych historii mogło się zakończyć inaczej? Ile urazów głowy mogło się zakończyć tragicznym finałem? Ile rzeczy w buzi Waszego dziecka udławieniem?
Zmarł 1,5 roczny Maciuś. Lekarz stwierdził zapalenie płuc, zapisał antybiotyk, nie umieszczono też chłopca w szpitalu. Jakiś czas później stan chłopca się pogorszył. Nie dało się go uratować, a sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu dziecka był kawałek długopisu. W Polsce brakuje profilaktyki. Wystarczyło jedno zdjęcie.
I wtedy widzę to …
Nigdy nie życzę ludziom źle. Pani Kasi, której brakuje wyobraźnie, również źle nie życzę. Pani Kasia po prostu żyje w wyimaginowanym świecie i jeżeli jej dziecko jej tego jeszcze nie udowodniło [to udowodni], że nie zawsze będzie w stanie zapobiec wypadkom [dużym, czy małym]. I finał tych wypadków mógłby być różny.
Ostatnią rzeczą jaką powinnyśmy robić, to obwiniań Matkę o tę tragedię. Bo któregoś dnia, sami możemy być na jej miejscu. Ona jeszcze kilka dni temu mogłaby to samo pisać z ciepłego, wygodnego fotela.