To ostatni raz, kiedy startuję – napisała do mnie – dostałam tyle niemiłych mejli o lansowaniu się chorobą Johnego, że rzygam już tym konkursem.
Anikę poznałam na portalu Mądrzy Rodzice. To nie był kolejny, piękny blog z pięknym, nowoczesnym szablonem. Nie było tam pięknych zdjęć robionych drogim aparatem w pięknych wnętrzach pokazujących status materialny. Nie. To jest blog zupełnie różny od tych, które biorą udział w konkursie Blog Roku. Jego autorką jest kobieta, która mogłaby obdarzyć całą blogosferę swoją siłą i determinacją o sile supernowej [jak śpiewał niegdyś Rogucki].
Jej syn jest chory na mukowiscydozę. Walczy już z tą chorobą dzielnie od nastu lat. Problem polega na tym, że Anika pisze o tym niesamowite teksty, a nazwa blogu Tamta Strona Lustra – pozwala czytelnikom wejść do świata, w którym dostrzega się wszystko to, czego wcześniej nie pragnęliśmy dostrzec. O życiu na krawędzi własnego jestestwa, o świadomości, że choroba jest śmiertelna i bólu, kiedy patrzy się na odchodzące dzieci, które niegdyś poznało się w murach szpitala.
Dlaczego Anika jest osobą wyjątkową? Dlatego, że walczy. Straciła męża, teraz walczy o życie dziecka. Patrzy na śmierć dzieci obok, tych, które umierają na to samo, na co chory jest jej syn. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie tę walkę?
Coś mnie z nią łączy. Nie, wcale nie przeżycia. Moje wydają się w tym momencie malutkie i bez znaczenia. Mój bagaż doświadczeń skurczył się przy niej do wielkości ziarenka grochu. Ale coś nas łączy.
Pamiętam ile czasu poświęcałam na tematy okołowcześniakowe. Ile godzin siedziałam przy mejlach, odpisywałam, znajdowałam różne wyjścia, albo po prostu ,,słuchałam”, bo ktoś chciał się wygadać. Zmieniałam podejście do tematu, rozdrapywałam na nowo rany, które otwarte goiły się bardzo długo. Pomagałam innym i byłam jeszcze bardziej zdeterminowana.
Przyszedł taki moment, kiedy uznano, że lansuję się na wcześniactwie syna. Przecieram oczy, może nieco ze zdumienia. Przypominam sobie ten pierwszy mejl i każde kolejne. Słowa: dziękuję, że jesteś. I ta matka, która dziękowała, bo czytała mnie jeszcze na neonatologii siedząc przy dziecku, z telefonem w ręku. Przypominam to sobie, a potem patrzę na te komentarze. To był chyba pierwszy moment, kiedy gdzieś tam zrobiło mi się po prostu przykro. Może mnie coś wkurzać, irytować, ale z reguły nie rzutuje to na moje samopoczucie. Tak w tym konkretnym przypadku na moment zwątpiłam, czy to co robię, a robię dużo, ma jakikolwiek sens.
Dzisiaj mogę ochoczo stać prosto, kiedy ktoś pisze o jakimkolwiek lansowaniu. Mam przed sobą namacalne dowody tego, że pomagam. Zmieniam nastawienie nawet personelu medycznego:
Jestem pielęgniarką neonatologiczną. Piszę, żeby utwierdzić Cię w przekonaniu, że dzięki temu co robisz, na pewno nie tylko ja, inaczej patrze na moich pacjentów i ich rodziców. Gdy tylko przytłacza mnie zmęczenie, wracam w myślach do Twoich wpisów. Dziękuję! To dzięki Tobie każdego dnia jestem lepsza w tym co robię Na nic się zdaje tytuł magistra, gdy z tyłu głowy nie ma się tego, o czym piszesz. To Ty uświadamiasz mi jak wiele zależy od mojej postawy
Anika startuje w Blog Roku. Nie, nie podam Wam kodu do głosowania akurat na nią. Nie podlinkuję Wam również jej bloga. Podałam nazwę, kto będzie chciał ten znajdzie sam.
Dzisiaj powstają teksty o kupowaniu płatnych smsów, o żebrolajkach. Piszemy również o tym, że osoby będące w pierwszej dziesiątce nadają się tylko do śmietnika, bo jest masa innych, bardziej wartościowych blogów.
A ja mam to w dupie.
To jest właśnie ten moment, kiedy ten chory wyścig szczurów,sprawia, że stajemy się ludźmi o empatii szympansa [choć nie do końca jestem pewna, czy nie obrażam szympansa]. Żonglujemy własnymi wartościami, dążymy do celu po trupach. Lewe mejle, lewe konta. I te komentarze …
Wiecie, ja w tym roku po prostu nie miałam czasu ten konkurs. Prawda jest taka, że na początku jeszcze chciałam walczyć, ale potem przytłoczyła mnie masa spraw. Otwieramy portal, zachorował Jaś, potem PT. No i tekst, który wywołał Internetową burzę, po której MP dostała solidnie po głowie.
Anika nie chciała pierwszego miejsca, żeby zyskać popularność o której zapewne marzy 90% startujących tam blogów. Nie chciała wyższych statystyk [wątpię, by wiedziała do czego służy GA]. Ona po prostu chciała, żeby jej tekst zobaczyło więcej ludzi, bo pisała tam o mukowiscydozie. To był tekst, który pomagał innym rodzicom, którzy borykają się z tym problemem i tekst dla setek innych, którzy jeszcze nie wiedzą, że będą się tym borykać.
Przez takie podłe traktowanie, bezpowrotnie tracimy część pięknej blogosfery, która wnosi tutaj coś więcej niż pieniądze, statystyki z kosmosu, czy ranking u jakiegokolwiek blogera X czy Y.
Zmęczyłam się blogosfera. Paskudnie się zmęczyłam.
źródło zdjęcia: http://pixabay.com/