Matka Prezesa poleca do kawy.

 Są takie blogi, które nie znają się na PR. Blogi w których nie ma nowoczesnego szablonu, a czasami nie ma nawet fb, ani instragramu (w sumie insta to i ja nie mam). W czeluściach Internetu bardzo trudno je wychwycić. A blogosfera jest ogromna, tak ogromna, że trudno jest się do tych blogów przedostać.

Ja się przedostałam i lubię do nich wracać.
Nie znajdziecie tam wprawdzie nowoczesnych gadżetów dla dzieci, aranżacji wnętrz, czy hand made (chyba, że robią to same). Znajdzie tam natomiast słowa. Bo tam tekst ma znaczenie.

1. Mama nie z wyboru.
Ewa. Matka dwójki dzieci. Twierdzi, że nie była gotowa na zostanie kobietą, a została matką. Jej teksty dają do myślenia, nawet wtedy, kiedy są krótkie.
Nie należy się poddawać, a każdy upadek uczy nas jak podczas kolejnego mądrze się asekurować i szybciej wstawać.
Nie mówię jak żyć. Opowiadam jak żyję.



2. Matka Dzika.
Ania. Matka dwójki chłopców.
Śremianka.
Chustnomaniaczka i cyckomaniaczka w jednym. Sama szyje dla dziecka eko pieluchy. Preferuje tanie rozwiązania. Prężnie działa w Aktywnych Mamach Śrem.
Postaram się strzelić sobie z nią w piątek albo w czwartek selfie.
[hue-hue-hue]

3. Tata w opałach.
Tak naprawdę ta nazwa to zmyłka. Tata radzi sobie całkiem nieźle. Aktualnie blog od kilku dni zawieszony, ale na pewno autor wróci. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Możecie poczytać tam o porodzie. Dzień w którym zatrzymała się Ziemia. Cenna perspektywa taty. Mężczyzny punkt widzenia na takie sprawy zawsze mnie fascynował. Historia opowiedziana z drugiej strony, zawsze jest inna.

4.Mama na etacie.
Natalia. Również Śremianka. Mama cudownych bliźniaczek (jedną zaklepałam na synową).
Przedszkolanka, wierna pedagogice Montessori.

5. Tamta strona lustra.
Wchodzę na ten blog tylko wtedy, kiedy mam siły. To nie są teksty o słodkim macierzyństwie. To teksty ku refleksji. O tym co najważniejsze w życiu. O walce z mukowiscydozą. O matce, która jest prywatnym aniołem swoich dzieci, która radzi sobie znakomicie mimo utraty męża.
Ten blog uczy doceniania. Małych rzeczy. Zapewnia chwilową nostalgię.
Uwaga! Czytanie tego bloga grozi morzem łez!

6. Misako – Matka po japońsku.
Coś nas łączy. Ciąża leżakowa.
„Misako” – oznacza rozkwitające dziecko.Tu dzielę się z wami, momentami, kiedy zakwitałam naprawdę, momentami, od kiedy jestem jej mamą. 

Już niedługo część druga. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.