Blogowanie 2014.

To ostatni tekst w 2014 roku. Właściwie miało go nie być, ale gdzieś tam chciałam przekazać Wam wszystko to, co było w tym roku najważniejsze na Matce Prezesa i nie tylko.

Jest tekst, którego jak dotąd nic nie przebiło. Pewnie nie przebije. Ilość udostępnień przekraczała 2 tysiące. Ilość wejść nierzadko przekracza miesięczną statystykę. A w przeciągu dwóch dni przez mój blog przewinęło się ponad 40 tysięcy ludzi.
Nie uważam tego tekstu za dobrego. Według mnie jest kiepski. Po prostu. Bardzo kiepski rzekłabym nawet. Sklepałam kilkadziesiąt zdań i poszłam się kąpać. Podlinkowałam na głównej stronie WOŚP, ale nie spodziewałam się, że ktokolwiek to przeczyta. Link i jedno, krótkie słowo ,,Dziękuję„.

WOŚP oczami rodziców wcześniaków był tekstem, który trochę połechtał moje ego. Potem żałowałam, że nie napisałam go lepiej. Ale odebrany został bardzo dobrze i stał się tarczą obronną dla wielu zwolenników WOŚP, którzy walczyli z przeciwnikami.
Nie zliczę ilości for internetowych na które ruch sieciowy mnie przekierowywał.
Tekst odbił się szerokim echem.
Jestem dumna, ale wiem, że mogłam to zrobić lepiej.

Drugi, najpopularniejszy tekst, również pojawił się w 2014 roku. Całkiem niedawno zresztą. Przed publikacją miałam ogromne opory, wiedząc o tym jak łatwo urazić niektórych dumę [czego przykładem może być chociażby słynna i odbijająca się czkawką w blogosferze afera paznokciowa, która zaczęła się bardzo niewinnie, bo od najzwyklejszego opisania problemu robienia z dziewczynek starych-maleńkich, a, że niektórzy odbierają wszystko personalnie to wyszyła z tego gówno burza].
Tytuł był bardzo adekwatny do tego co chciałam przekazać innym – Hej! Co Ty robisz? – uderzając trochę w blogosferę marketingową. Jakkolwiek by na to nie patrzeć odbiór był pozytywny.
Moje zaskoczenie było jeszcze większe.

Powstało również parę tekstów o wcześniactwie, które jakoś zapadły w pamięci nie tylko mnie.
Po drugiej stronie  był typowym ekshibicjonizmem emocjonalnym. Przelałam tam wszystko to, o czym się nie mówi. O tym co dzieje się z psychiką kobiety, która wraca do domu bez brzucha i bez dziecka i jak niewiele się zmienia po kilku latach, bo nadal nie przepracowało się wszystkich emocji. Rozwalał na części pierwsze cały, wyidealizowany świat związany z przedwczesnymi narodzinami i pokazywał jak wiele się zmienia i jak wiele potrzeba, żeby zacząć na nowo patrzeć na świat przez różowe okulary.

Chłopiec z chmur  był pisany tylko po to by, któregoś dnia podlinkować go osobom, które są na początku wcześniaczej drogi i potrzebują przystani nadziei. Udało się. Misja spełniona.

Tekstem 52 dni  zainteresowała się Fundacja Rodzić po Ludzku. Jakoś mnie to nie dziwi.

Są jednak takie teksty, które nie miały oglądalności na miarę Hej! Co Ty robisz? ale uważam je za bardzo dobre i nawet trochę żałuję, że giną w czeluściach MP.
Ja to jest, że żyjesz?
Matki Kłody.
Matkocentryzm.
Samotność w Tobie.
Limit szczęścia.
Kim jesteś? [ten polecam w szczególności].

Spodobał Wam się cykl Chujowej Pani Domu [ I / II/ III/ IV ] oraz Dialogi MP i PT [choć częściej pojawiają się na fanpage. Przez Cykl CPD podważono moje kompetencje ,,eksperta żywieniowego” w Wszystko żrący odkurzacz, ale ten tekst również mogłabym dodać jako ten, który uważam za dobry.

W styczniu spędziłam weekend w Poznaniu na jednym ze spotkań, by w lutym wylądować na kolejnym spotkaniu we Wrocławiu. Choć spotkanie uważam za bardzo udane, udało mi się poznać w realu wreszcie Martę, tak roszczeniowa postawa pewnego blogera osłabiła mój zapał. Nie przemawiają za mną ludzie, którzy twierdzą, że prowadzą blogi dla ludzi ze średnich klas z dużych miast, choć przecież potrzebują tych czytelników do tego by zarobić kasę. Taki brak szacunku ot co. Bleh.

W maju wylądowałam na pierwszej edycji POZAŃmy się. We wrześniu wylądowałam na 2.0, niedługo jadę na 3.0, ale to już będzie w zestawieniu 2015.

Ten rok zweryfikował również moje blogowe znajomości. W pewnym momencie odlajkowałam 90% obserwowanych blogów i zostawiłam sobie tylko te, które w moim mniemaniu na to zasługują. Czasem, gdzieniegdzie wchodziłam bezpośrednio z linków, które oferowali na różnych stronach [lub inni oferowali]. Minęła mi też fascynacja niektórymi blogerami. Są dla mnie pewne granice dobrego smaku, które przekroczone odrzucają mnie na milion klimetrów i pozostaję niesmak.

Jest jedna blogerka z którą porozumiewam się bez słów. Przez telefon, w realu przez privy. Ma na imię Alicja i choć mamy czasami skrajnie różne poglądy, jesteśmy w stanie się dogadać. Zawsze.

Jest też Bożena, która ma syna prawie w moim wieku [no prawie!] i nawet mogłaby być moją teściową. Po ostatniej godzinnej rozmowie przez telefon zakończonej dialogiem:
– Ej. A Ty masz tyle darmowych minut? – pytam
– No. Tak. Trochę.
– Bo wiesz, godzinę gadamy.
– Seriooo?!
rozwaliła cały mój system wartości, ale może tego potrzebowałam. Takiego kubła zimnej wody.

Przewinęło się też parę fajnych blogów, które uważam za zbyt dobre, żeby o nich nie napisać: Szalonooka i PrzemyślNiki [tą Panią polecam dla osób, które mają dość parentingu].

No właśnie. Parenting.

Chciałam tę informację pozostawić na koniec. Mam nadzieję, że wszyscy do tego momentu dotarli.
Teraz o zmianach. 

Po nowym roku znika z bloga Jaś. Znika jego wizerunek. O tym dlaczego już pisałam.

Nie będą to jednak jedyne zmiany.

Matka Prezesa to nazwa, która od razu przekierowuje na parenting. Niestety. Już dawno zdałam sobie sprawę, że monotematyka parentingu mnie przytłacza i ogranicza. Przyznam nawet, że nudzi. Może dla osób, które pokładają we mnie jakieś nadzieje rodzicielskich perypetii to jakoś rozgoryczy, ale wolałabym coś bardziej kobiecego, a mniej matkowego. W parentingu po prostu powoli się wypalam.
Dlatego blog zacznie się powoli przekształcać w blog lifestylowy, rozważam też w dalekiej przyszłości zmianę nazwy, choć nie do końca jestem przekonana.

Od prawie dwóch lat bloguje. Ten rok dał mi naprawdę wiele dobrego [ale i złego]. Pokazał jak niewiele potrzeba, by mieć i jak wiele potrzeba by być. Pisanie bloga to nie godzina dziennie [tę notkę tworzę trzecią godzinę w przerwach na kawę]. Robię to dla Was, jakkolwiek by tego nie interpretować.

Oto walczyłam. O takich czytelników, o taki poziom blogowania, o te wszystkie miłe wiadomości i mejle.

Nie przyszło łatwo. Ale jest.

Dzięki!

W 2015 roku nie zawiodę. 🙂

2 komentarze

  1. [chwilowo komentarze z disqus nieczynne].

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.