Mam to szczęście, że mogę się wypowiedzieć z dwóch różnych perspektyw, ponieważ zachowanie mojego dziecka przez ten czas uległo radykalnej zmianie i przeskoczyło z jednego bieguna na drugi. Jako matka syna aspołecznego byłam potencjalnym obserwatorem zachowań w piaskownicy, bo zawsze musiałam być obok. Wcale nie zachowań dzieci, bo te akurat miały prawo łamać pewne przyjęte normy, ale … dorosłych.


Chodzimy na place zabaw, ale sama się wtedy zastanawiałam po co. Prezes nie lubił dzieci i trzymał się od nich z daleka. Mamy zawsze swoje zabawki, ale on rozdawał je na prawo i lewo w myśl zasady: ,,Bierzcie i bawcie się tym wszyscy, bylebyście się trzymali ode mnie z daleka„. W ten sposób często zostawał bez niczego. Taki los. Wszystkim się dzielił, ale sam o swoje nie walczył. Sierotka Marysia – myślałam patrząc na niego litościwie. Perspektywa pierwsza.

W pewnym momencie czas zbierać się do domu.
Dzieci jeden po drugim oddają mi zabawki. Poproszone o to z uśmiechem od ucha co ucha – moim uśmiechem, bo Prezes właśnie próbował wgramolić się do wózka.
W pewnym momencie podchodzę do chłopca, który odwraca się do mnie tyłkiem. Nie, on mi tego nie odda. Proszę jeszcze raz. Nie. Jemu się to podoba. Nie odda mi.
No cóż. Niektóre dzieci uwielbiają cudze zabawki. Proszę jeszcze raz, a potem rozglądam się w poszukiwaniu jego opiekuna. Jakaś mama szturcha mnie lekko i mówi, że tutaj to nikogo z tym chłopcem nie ma.
No ale jak to? Chłopiec miał góra 3latka.
– No siedzi tu już od godziny. Nikogo z nim nie ma.
Po jakiś 10 minutach, kiedy próbowałam chłopca przekonać, że powinien oddać łopatkę, coraz bardziej poirytowana i coraz bardziej doprowadzona do ostateczności (albo zabiorę łopatkę siłą, albo w tyłku będę miała łopatkę i kupię nową) przychodzi dziadek. Patrzy na mnie, na wnuka, siada na ławce i zaczyna czytać gazetę. Głośniej proszę o naszą zabawkę. Dziadek nic. Jeszcze głośniej – dziadek nic. Już, już wstaję, żeby do niego podejść,w głowie mam bilion przekleństw, kiedy dziadek podnosi się, patrzy na wnuka, zabiera mu łopatkę i mi oddaje. Oddaje mi ją ze wzrokiem, który mógłby zabić.
Ach tak. Chyba powinnam go jeszcze przeprosić za to, że przeze mnie musiał przerwać czytanie gazety …

Jakiś czas później mieliśmy podobną sytuację z tym,że tutaj matka dziewczynki powiedziała, że dziwnym zbiegiem okoliczności jej córka miała bardzo podobną foremkę i czy to na pewno nasza. Bezczelność polegała na tym, że matka przyszła z dzieckiem do piaskownicy bez niczego.

Inna osoba zapierdzieliła nam grabki. No ale okej – jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że się dana osoba pomyliła, ale ktoś zwinął trzy pary grabek. Nie tylko nasze. Fajnie.
Przez myśl mi przeszło, że zacznę to wszystko podpisywać i będę każdemu pokazywać, że to należy do Jasia P.

Wszystko pobija sytuacja, w której chłopiec (nieco starszy od mojego Prezesa) sypnął mi twarz z pełnej szufli piasku. Plułam jak wariatka, we włosach miałam pół piaskownicy (a przynajmniej tak mi się wydawało). Piasek wpadł mi nawet do stanika. Dyskomfort jak jasna cholera. Zaraz podbiegła do nas mamusia, cudowna, kochana mamusia, która … zaczęła chichotać.
Tak. Poważnie. Zaczęła chichotać, że jej dzieciak sypnął obcej babie w twarz piaskiem. Po raz pierwszy pomyślałam o tym by zachować się na poziomie dziecka i też jej sypnąć skoro to tak bardzo zabawne. Pośmiałybyśmy się razem, bo mi do śmiechu nie było.
Nie usłyszałam, żadnego ,,Przepraszam” ani pocałuj mnie w dupę i albo jestem z innej planety rodzicielskiej, albo wydaje mi się, że za takie coś trzeba przeprosić. No ale nie. Lepiej się śmiać, a w przerwach między jednym chichotem a drugim tłumaczyć dziecku ze śmiechem ,,Tak nie wolno kochanie„.
Tak,tak. Na pewno zrozumiał przekaż i na pewno nie będzie tak robić.

Perspektywa druga.
Taszczę torbę z naszymi zabawkami jak wielbłąd. Siadamy w piaskownicy, wysypuję wór i siadam. Prezes bawi się. Podchodzi chłopiec. Chce się z nim bawić. Prezes mówi stanowczo ,,Nie!„, ale chłopiec jest za mały by to zrozumieć i bierze Prezesa autko. Prezes podchodzi, zabiera chłopcu swojego autko, po czym dobitnie mówi: ,,Mówiłem nie! To moje!„.
– Podziel się! – żądam.
– Nie. To moje!
– Podziel się. Chłopcu będzie smutno.
– Nie. Nie podzielę się.
Zabieram Prezesowi autko i daję chłopcu. Chłopiec bawi się, mama dziękuje. Mówi, że nie trzeba było.
Prezes się obraża i mówi, że chce iść do domu.
Dopiero później zrozumiałam, że to jego zabawki i ma prawo nimi dysponować jak chce i kiedy chce. Że mama tego chłopca też mi nie da swojego telefonu do zabawy.
(dla tych, którzy zaraz po tym co napisałam naskoczą na mój i dziecka egoizm, dodam od razu – moje dziecko się dzieli! Ale nie zawsze ma na to ochotę i ja to akceptuję).

Inna sytuacja, identyczna jak ta pierwsza. Tyle, że nie wzięłam Prezesowi jego zabawek i nie dałam innemu dziecku. Prezes wcześniej zrobił wymianę z innym chłopcem ale ten nie miał nic do zaoferowania. Matka przyszła – nie po raz pierwszy, bo kojarzyłam – bez niczego. Bierze jak gdyby nigdy nic Prezesa zabawkę i podaję swojemu dziecku. Nawet nie zapytała o zgodę. Ot tak – leży to się bierze. Ja się nie odzywam.
Prezes owszem.
– Nie zapytałeś czy możesz. Nie możesz.
Chłopiec zaczyna płakać. Żal mi się go robi i już, już chcę przekonać moje dziecko do tego by się podzieliło, wszak nie wina dziecka, że matka nic do piaskownicy nie bierze, kiedy słyszę:
– No nie płacz, nie płacz. Widzisz jaki chłopiec jest niegrzeczny! Niegrzeczny chłopiec! Nie chce się dzielić. Brzydal!
(coś w ten deseń – to nie jest dokładny cytat).
Prezes ma w nosie (żeby nie napisać w dupie) czy ktoś uważa go za grzecznego czy nie, więc zaczyna kopać dalej w piachu. Ja jestem oburzona, ale nie komentuję, po prostu siedzę dalej przekonana o tym, że jak lwica będę bronić mojego dziecka jeżeli jeszcze raz ktoś będzie próbował podważyć moje kompetencje rodzicielskie.
Kobieta się oddala.
I to był ostatni raz, kiedy poszłam z Prezesem do jakiekolwiek piaskownicy na placach zabaw.

Chodzimy na place zabaw, ale od piaskownic trzymam się na kilometr. Toleruję wiele, ale zachowań ,,świętych krów” nie bardzo. Rozumiem, że czasem ktoś zupełnie tego nie planując przychodzi z dzieckiem do piaskownicy i wtedy po prostu kultura nakazuje zapytać się, czy daną zabawką się bawić można. Nie wiem czy jestem inna, ale zawsze uczyłam Prezesa, że cudzych zabawek bez pozwolenia brać nie wolno. No i nie każdy chce się dzielić, bo to kogoś zabawki. Takie logiczne…
Prezes jest dzieckiem, które nie ma parcia na cudze zabawki. Ma to wiele dobrych stron. Za to pilnuje swoich i nie rozdaje bez pozwolenia (co jest zupełną odwrotność tego co było kiedyś). Są dni, kiedy się dzieli, co jakiś czas patrząc czy aby na pewno nikt nie psuje jego dobytku. Są dni, kiedy ani nie ma się ochoty z nikim bawić, ani dzielić. Ma do tego pełne prawo. Rozporządza tym jak chce bez mojej ingerencji. Ja ingeruję w jego relacje z rówieśnikami dopiero wtedy kiedy widzę, że któraś ze stron może przegiąć.

A jak Prezes ma ochotę pobawić się w piasku to idziemy na plażę. Ja się rozwalę na kocu, a on kopie. I nikt mi nie truje tyłka, że moje dziecko jest niegrzeczne i z nikim nie muszę walczyć o nasze zabawki

49 komentarzy

  1. I bardzo dobrze. Kuba nienawidzi dzielić się swoimi zabawkami z innymi dziećmi. Jak ktoś nas odwiedzi i dziecko chce dotknąć jego zabawki jest oburzony. Raz nawet uderzył inne dziecko kierownicą w głowę. Oczywiście wytłumaczyłam mu, że nie powinien się tak zachowywać, ale nigdy nie wymuszałam na nim, by dzielił się zabawkami. To jego zabawki i sam zdecyduje o tym, czy ma ochotę, by bawili się nimi inni. 😉

  2. jak ja się zmuszam do zaludnionych piaskownic, ojjj bardziej niż do wizyty u dentysty

  3. Oj niektóre matki to sie synchronizują wiekowo z dziećmi.
    Ta sytuacja z matką chlopca, który Cię obsypał jest… Okropna. Ni cholere-zero przykładu. :/

  4. Marcinek poki co jest taka wlasnie „sierotą” nie walczy o swoje zabawki,kazdy moze mu zabrać ,a on na to bedzie patrzeć jak przysłowiowe ciele,ale niech ktoś sprobuje zabrac mu jedzenie – wtedy budzi się w nim waleczny lew :)))
    A babe ktora nazwalaby mojego syna niegrzecznym brzydalem chyba bym opluła,seryjnie nie wytrzymalabym wrrrr

    1. Wychodzę z założenia, że z idiotami się nie polemizuję. Cytat był trochę inny, bo ona coś jeszcze o jedynactwie mówiła, że widać, że jedynak. 😀 Na szczęście w porę się przymknęła, bo ja się cała gotowałam.

  5. Nienawidzę piaskownicy!!! Rzadko tam chodzimy.A jak już to tylko z własnymi zabawkami i wtedy kiedy nie ma w nim stada dzieci. Ale u mnie zawsze było inaczej przyjęte. W piaskownicy zabawki są „wspólne” i można się nimi bawić bez pytania o ile nie wydziera się ich z rąk bawiącego się dziecka. I takim sposobem na swoim blogu opisywałam właśnie sytuacje z piaskownicy i dlatego piaskownice omijamy szerokim łukiem.

  6. Ja raz na zawsze wpoilam sobie do glowy jedna zasadę : zabawki są mojego syna i on decyduje co , komu i czy w ogóle pożyczy. Ja nigdy nie nalegam. Miałam kiedys sytuacje, : obce dziecko, widząc, ze wyjelam dla swojego syna zabawke ze swojej torebki, zaczelo w niej gdzebac jak gdyby nigdy nic. Zwrocilam tej dziewczynce uwagę , ze tak nie wolno. Jej mama, ktora siedzala obok mnie i wszystko widziała i słyszała , zaczęła mnie opieprzac, bym nie wychowywala jej corki. Odpowiedzialam, ze ktos musi, skoro ona tego nie potrafi. Wyszedl dym. Jak widac na każdym placu zabaw znajdzie się jakaś * perła*

  7. Ach Noemi… Jesteś młodsza ode mnie a jesteś taką Mądrą Mamą 🙂 W wielu rzeczach mam nadzieję być podobna do Ciebie jak mój Michaś podrośnie 🙂 Marysia

  8. Powinnam to wydrukować i powiesić na placu zabaw obok mojego bloku. Kiedyś bardzo często chodziłam tam z córką (teraz trzylatka), ale w pobliżu jest przedszkole i po 12 wszystkie dzieci z przedszkola zachodzą się wtedy bawić. Oczywiście bez zabawek. Mamuśki na ławkach ploteczki w najlepsze a dzieci robią co chcą. Ostatnio nawet grają tam w piłkę robiąc sobie z domku i huśtawek bramki. I też zdarzało się, że moja córka nie miała nawet czym babki zrobić bo każdy zabierał co chciał i robił co chciał.
    Mamy też tablice do pisania po nich kredą, ale cóż z tego jak kredę noszę tylko ja a i tak moje dziecko później musi się o swoją kredę upominać.
    A sypanie piachem? moją córkę to każde może sypać(wtedy się matki zachwycają) , a jak ja moja komuś odda to już awantura.
    Teraz chodzę na drugi plac zabaw, ale piaskownic unikam jak tylko mogę ( a w torebce mam tylko zestaw z pepco za 1.99).
    Tam nie przychodzą w południe przedszkolaki więc w spokoju mniejsze dzieci mogą się bawić.
    Dominika

  9. Jakie to szczęście, że moja córka nie przepada za przesiadywaniem w piaskownicy, woli się bawić aktywniej – zjeżdżalnie, huśtawki, karuzele. Do tej pory zazdrościłam matkom, które miały szanse posiedzieć na ławeczce i złapać oddech, widać niesłusznie 😉 Wygląda na to, że piaskownica to prawdziwa szkoła przetrwania 😉 Iwona

  10. ja podpisuję zabawki dzieci – serio – po entym razie, kiedy musiałam walczyć o odebranie naszej zabawki komuś, komu pożyczyliśmy ją na chwilę do zabawy, miałam dość.
    raz bezczelna matka chciała zawinąć naszą łopatkę i foremkę, bo 'to jej dziecka’ (a też przyszły bez niczego – podobno wczoraj zostawiła), ale minę miała bezcenną kiedy pokazałam jej podpis 🙂

    1. A wzięłaś pod uwagę, że naprawdę zostawiły dzień wcześniej taką zabawkę? Czy z góry zakładasz, że ktoś chciał ukraść Twojemu Niuniusiowi zabawki za 1,5 zł?

  11. Zuza ostatnio bardzo żadko korzysta z poaskownicy. Zazwyczaj sie z kims gania dla zabawy lub huśta/zjeżdża…Mam takie samo zdanie jak twoje:) Nic dodać nic ująć, szkoda tylko, że my nie mamy plaży tak blisko!:)

  12. W piaskownicy, jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy wychowawcze i tym podobne okolicznych rodzin. Stąd tyle piaskownicowych historii i punktów widzenia.

  13. Trzeba było ją obsymać – miała by za swoje. Dziwi mnei zachowanie takich kobiet – mamusie szesnastki czy jak? Po takim zachowaniu ich dzieci, widać, jak same postępują na codzień – w końcu nie wina dziecka, od kogo musi czerpać wzorce…

  14. Mam dokładnie takie same odczucia chociaż jak widzę dziki tłum wokół piaskownicy to po prostu szukam innego placu zabaw. Od początku mam alergię na takie tłumy w piachu bo wiem czym się to kończy. Okazuje się że wcale nie musi być tłumu żeby mieć nieprzyjemne wrażenia. Taka sytuacja. Czworo dzieci w piachu: dwie dziewczynki ok 5 letnie, ok.6 letni chłopiec i moja 1,5 roczna Zu. Jako że były to jej pierwsze chwile z piaskownicą, przycupnęła sobie w kątku ze swoim wiaderkiem, łopatką i grabkami i pracowicie wsypywała i wysypywała. Dziewczynki były zajęte budowaniem jakiegoś zamku z fosą a chłopiec robił rozpierduchę totalną wokoło sypiąc piachem, zabierając dziewczynkom zabawki i biegając po piachu nie zważając na nikogo i na nic. Na ławeczce siedziały dwie babcie, tak zagadane ze granat by nie zadziałał. Jedna babcia ewidentnie była od tego chłopca. Dziwiłam się, że nie reaguje. Okazało się, że ta odważna babcia przyszła do piaskownicy z anglojęzycznym wnuczkiem chwilowo przebywającym w Polsce na wakacjach i wolała pewnie udawać że nie widzi bo zwrócić uwagi po prostu nie umiała. Ponieważ na moje uwagi chłopiec nie reagował zabrałam się z tej piaskownicy jak najprędzej. W tym roku postawimy sobie piaskownicę w ogródku działkowym. Trudno, moje dziecko będzie w tej kwestii odludkiem.

  15. Mój mąż zawsze mówi, że jak rodzic chicocze po obsypaniu kogoś przez jego dziecko piaskiem, to należy tego rodzica obsypać. I już kiedyś miał tak zrobić, ale go powstrzymałam… Już ostatnio usłyszeliśmy, że nasz syn jest zły, niegrzeczny, bo nie chce się dzielić, a ja usłyszałam, że powinnam go nauczyć, że należy się dzielić z innymi. Wyśmiałam babkę, bo inaczej postąpić nie mogłam. Powiedziałam jej jeszcze, że niech mi da swój telefon, bo należy się dzielić. Nie dała… a toci 😀

  16. Ehhh…temat widzę często poruszany bo wciąż aktualny czy dziecko ma roczek czy 5 lat…
    Jadąc z Hanką na plac staram się brać jej zabawki…Uczą ją dzielenia, ale reaguje jak ktoś jej wyrywa łopatkę z ręki…no chyba , ze matka dziecka jest pierwsza (czasem się zdarzy), ale jeśli opiekun nic..wkraczam do akcji…A jeśli nie mamy swoich zabawek, zawsze „pytamy” czy można…Nie oceniam dziecka jeśli powie NIE…i czuję się zażenowana jak wkracza matka i na siłę każe oddać zabawkę…i w takiej sytuacji często się zdarza, że pokrzywdzona np. dwu-trzy-latka szuka odwetu sypiąc piaskiem lub uderzając zabawką…
    Fajnie jest się dzielić, my o tym wiemy, ale dla dziecka JEGO zabawki i nie rozumie dlaczego ma je komuś oddać…może jak poczuje wsparcie rodzica samo z własnej woli będzie chciało pożyczyć zabawkę aby bawić sie wspólnie…
    Ehh..te społeczne więzi i interakcje…my chcemy być „poprawni politycznie”,,, pokazać jacy to jestesmy „sympatyczni i empatyczni” ale dobry egoizm i dbanie też o swoje potrzeby nikomu nie zaszkodził…może to jest właściwy moment aby uczyć dzieci że mówienie NIE wcale nie musi wiązać się z ostracyzmem…

  17. Moja jeszcze w tym wieku, że „wszystkie zabawki jej” i muszę się czasem nieźle napracować negocjując z dzieciakami, czy ona może się chwilę pobawić, zaraz się jej znudzi i odda. Na szczęście dzieciaki z naszej piaskownicy są wielce ok, czasem Klusce nowe foremki donoszą. No i w naszej piaskownicy jest od metra niczyich zabawek, ktoś przyniósł i nie zabrał, czasem się pytam czy ta zabawka ma właściciela i się nikt nie przyznaje. Ale może akurat za daleko siedzi (czy tylko ja się bawię w piasku razem z dzieckiem?). Więc tu mam większy problem, tym bardziej że piaskownice są dwie, zabawki latają tam i nazad. Na szczęście większość z tego samego zestawu z Pepco i wielkiego dramatu nie ma, jak się wymieni jedną foremkę na inną. Ale i tak bywają sytuacje trudne. Moje dziecię ostatnio wzięło sobie trzy foremki i poszło do domu jak stało. No kurczę! Nie dałam rady jej zabrac, za silnie trzymała. No to poszłam do domu, w domu przekazałam ją komuś innemu i zaraz pobiegłam foremki oddać. Chyba na szczęście były niczyje, ale wiesz jak to jest. Ktoś mnie mógł uznać za złodziejkę. Strasznie mi głupio w takich sytuacjach i nie wiem co robić. Na wszelki wypadek przepraszam każdego, kogo w piaskownicy spotkam.
    Nie cierpię placów zabaw, jestem na nie zbyt aspołeczna 😉

  18. Uff, to ja jakoś cenię naszą piaskownicę, gdzie wszystkie zabawki są wspólne bo po prostu sobie tam leżą i nikt dodatkowych nie przynosi. I jakoś udaje nam się do tej pory uniknąć jakichś wojenkowych podchodów. To jest pewnie też kwestia podejścia własnego i jednak zachowania spokoju inie robienia z tego większego problemu niż to warte. A niechodzenie do wspólnej piaskownicy dla dziecka w wieku Jasia chyba też nie jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, bo w mojej opinii powinien wiedzieć jak w takich sytuacjach sobie radzić i jak widać sobie radzi. I czy nie jest to jednak większy stres dla Ciebie niż niego?

    1. Radzi sobie ,,po swojemu”. Na place zabaw chodzimy, ale do piaskownicy – dziękuję, nie. 😉

  19. nie lubie piaskownic odwiedzac z Mlodym, bo sie toxocarozy boje, ale widze, ze ona najmniej grozna;)

  20. My do piaskownicy jeszcze nie chodzimy, ale ostatnio się zastanawiałam nad tym, jak to będzie, chyba zrobię piaskownice na podwórku. I uważam dokładnie tak samo jak Ty odnośnie zabawek i nawet przykład z telefonem podawałam mojemu M., żeby zrozumiał o co mi chodzi. Śmiejącą się babę chyba bym pierdzielnęła w pusty łeb. Podziwiam Cię za cierpliwość.

    O i jeszcze jedno, tak mi się skojarzyło – Twoi ulubieńcy będą mogli znowu stękać, że Prezes oryginalne buty nosi :-p

    1. Jaś zawsze ma na sobie markowe buty. 😉
      Odkąd zaczął chodzić.

  21. My w okolicy mamy jeden plac zabaw, piaskownicy nie ma, Polka w piachu to tylko na plaży się bawiła. Ale mam problem, bo od jakiegoś czasu na placu zabaw, mówi „dzidzia nunu, to Polci”, ze wszystkie sprzęty są tylko jej. I nie wiem, czy to wina jedynactwa, czy taki okres buntu 2-latka. Oczywiście tłumaczę, że mogą bawić się wszyscy, ale nie dociera. Co robić?

    1. Zdecydowanie okres buntu dwulatka! Moja coreczka zachowujaca sie dokladnie w ten sam sposob, jest dwulatka i siostra siedmioletniego brata 😉 , tak wiec problem jedynactwa w tym przypadku jak najbardziej odpada. 🙂

  22. Cieszę się zatem, że od moim blokiem jest piaskownica, w której tylko znajome mamuski. 🙂 zawsze można się jakoś dogadać. 🙂

  23. Ja zaledwie kilka razy byłam z młodym na takim placu gdzie bawił się z innymi dziećmi. Maiłam wrażenie, że tym matkom serio mózgi wyprało…
    Kiedy mieszkałam jeszcze w miesćie, miałam ten komfort, że mieszkałam na parterze, miałam niewielki ogródek i wyjscie z balkonu do niego, mlody przesiadywal tam sam, ja bylam na balkonie. Czasem tylko jakas blizsza sasiadka, ktora tez nie chciala sie z matkami integrowac podchodzila pod balkon i plotkowalysmy. Ale do puenty.
    Czy drogie matki wiedzą czym dla kogoś innego jest piaskownica??? Ja do niedawna nie wiedzialam.
    Otóż dla was paiskownica jest miejscem zabaw dzieci, a dla…kotów kuwetą!!! Wszystkie bezdomne, czy też puszczone samopas kiedy nikogo w niej nie ma sikaja i sraja jak trzeba. Moja piaskownica była obsikiwana rankami i wieczorami przez nascie kotów.
    Nice prawda? 🙂

    1. Wychowałam się w zasikanej piaskownicy i żyję, nie mam traumy z tego powodu 😉

    2. Żeby to tylko koty srały i sikały. 😀

  24. U nas wszyscy się dzielimy, ja zawsze tacham całą reklamówę zabawek, żeby nie było problemu, a moja Bejbulinka i tak woli cudze 🙂 Uważam tylko, żeby nie wyrywała innym dzieciom z łapek, bo to jest rządząca kobita. Zdarzało mi się natomiast, że zabawki wyrywały mojemu dziecku inne mamy, tudzież babcie (nawet jej własne, zabawki – nie babcie). A zabawki mam zamiar podpisać, choć z innego powodu – po prostu czasem się z innymi mamami dublujemy :)))

  25. Tutaj wszystko zależy od mam.
    Akurat obok mnie w pobliżu są trzy place zabaw. Na jednym ostatnio chodził wariat z bronią (nie wiem czy prawdziwą czy atrapą bo uciekłam), podchmielony, zaczepiał ludzi po papierosa. Zadzwoniłam na policje wychodząc w pośpiechu z placu zabaw.
    W samo południe.
    Na innym każdej pory roku w krzakach czai się jakiś zboczuch. Jakaś plaga ich chyba jest. Na szczęście mamuśki z okolicy przeszkolone i od razu dzwonią po straż miejską. Nie wiem czy zwierzaki sikają do naszych piaskownic, wszystkie są ogrodzone. Zresztą wolę o tym nawet nie myśleć.

  26. O, to w takim razie w naszej piaskownicy jest raj, serio. Mamy taki mały plac zabaw zrobiony kilka lat temu w zdziczałym parku, zaraz obok rynku, przez grupę zaangażowanych rodziców. Huśtawki, zjeżdżalnię i piaskownicę ufundował jeden ojciec, właściciel hurtowni z wyposażeniem placów zabaw. I od samego początku piaskownica pełna jest wspólnych zabawek. Wiaderka, łopatki, grabki, foremki – wszystko tam leży i chyba nikt tego nie kradnie. Nie trzeba zabierać swoich klamotów. Niektóre zabawki czasami znikają, to zaraz pojawiają się inne. I nigdy nie miałam tam sytuacji podobnej do tych opisanych we wpisie i w komentarzach. Jak moje dziecko kłóci się o którąś z zabawek z innym dzieckiem – nie interweniuję. Niech sobie spróbują poradzić same. No, chyba, że robi się groźnie. Jedyne moje spięcie dotyczyło tego, że cztery Romki, siedząc na ławeczce obok piaskownicy, paliły fajki. Zwróciłam im uwagę i poprosiłam, żeby potem pety wyrzuciły do kosza. Dopaliły, ostentacyjnie zgasiły pety obcasikami i zostawiły na ziemi, po czym zgarnęły gromadę dzieci i poszły sobie.

  27. Ja póki co unikam piaskownicy, bo mój najmłodszy jest na etapie jedzenia piachu i sama nie wiem czemu, ale jego trzyletni brat próbuje mu w tym zawsze dorównać. Dwójka dzieci jedzących piach to dla mnie za dużo 🙂
    Ale za to często chodzimy na place zabaw takie z drabinkami, domkami, zjeżdżalniami itp. no i mam więcej spostrzeżeń z tego typu sprzętów, a tam to już zupełna wolna amerykanka… Przyjdzie mamusia z takim 7-8 latkiem, a najczęściej to jest takowych cała grupka, i siądzie sobie mamusia jedna z drugą na ławce, trajkoczą jakby się sto lat nie widziały i na dzieci nawet nie patrzą bo już przecież duże i krzywdy sobie nie zrobią. Sobie może nie, ale innym owszem. Ja jestem mistrzynią w zwracaniu uwagi obcym dzieciom i o bezpieczeństwo swoich maluchów walczę jak lwica, już nie raz słyszałam że jestem nienormalna i nadopiekuńcza, a dzieci sobie w dorosłym wieku nie poradzą. Tyle, że ja dbam też o to żeby moje dziecko nie zrobiło krzywdy innym i tego samego oczekuję od innych rodziców. Niedawno mój 3 latek, a jest chłopcem dość wyrośniętym (104 cm i 18 kg) i siłę to on ma jak dorosły chłop zepchnął innego chłopca ze zjeżdzalni, a że była dość nisko zabudowana po bokach to chłopiec poleciał na ziemię z wysokości metra, mamusia na mnie naskoczyła, że mam syna pilnować, ale nie zauważyła że jej syn przez ponad pół godziny uprzykrzał życie innym dzieciom wchodząc na żjeżdzalnię pod prąd… O bandach nastolatków, które atakują place zabaw po południu to już nie będę pisać, a też byłoby o czym 🙁
    Takie życie 🙁

  28. Moje dziecko jeszcze uprawnione z racji wieku do egocentryzm, staram się uczyć norm społecznych:) z różnym skutkiem. Ja mam problem z innym zachowaniem, mój syn jest najmłodszym dzieckiem w rodzinie i mocno muszę pilnować żeby nie dochodziło do sytuacji „daj mu, jest jeszcze malutki” a jaki to argument dla jego niewiele starszych kuzynów. Ale na szczęście moje argumenty trafiły do nadgorliwców:) jest nadzieja, że cioteczne rodzeństwo nie z nienawidzi go tylko dlatego, że jest najmłodszy.

  29. bardzo wciagajacy temat mozna by czytac i czytac. my na szczescie mamy swoje podwórko, swoja piaskownice i nic nikomu do niej.

  30. Ja się autentycznie stresuję kiedy mam do piaskownicy iść. Uwielbiam małe, puste placyki zabaw. Cisza, ja i M.
    M. ma dopiero 18 miesięcy, wiec za bardzo się nie buntuje z dzieleniem. Wystarczy mu nawet patyczek w piasku. Ale tak czy siak.. sytuacja piaskownicach jest przerażająca..

  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

  32. Ja najbardziej nie znoszę sytuacji kiedy inna matka straszy mną swoje dziecko. Nie ruszaj tego, bądź grzeczna, bo Cię ta pani zabierze, albo okrzyczy. Ja zawsze wtedy odpowiadam dziecku: Nie bój się nie zabiorę Cię, bo mam swoje dziecko, a już z pewnością nie będę na Ciebie krzyczała. Miny matek bezcenne – coś w rodzaju „kopara opadła”…

  33. Wyjścia na plac zabaw jeszcze przed nami.
    Jeśli chodzi i piaskownicę to chyba wymyślimy coś u nas pod domem 🙂
    Już nie raz czytałam o podobnych historii do tych, które opisałaś i, aż strach się bać 🙂

  34. Ja i moj synek nie jesteśmy jeszcze na etapie „moich zabawek „. Ale pewnie będe też to przechodzić 🙂 pozdrawiam

  35. Ojjj moi chłopcy długo nie chodzili do piaskownicy ze względu na zaburzenia SI i tego że nienawidzili zwyczajnie piasku dotykać. W tym roku jest już lepiej i do piaskownicy chodzić lubią ale tylko kiedy nie ma tam dzieci! I ja też tak wolę. Nienawidzę tych dziwnych pożyczanek i zabieranek piaskownicowych. Jeszcze niedawno też zawsze kazałam się chłopcom dzielić z innymi dziećmi ale po sytuacji kiedy moje dzieci wszystko oddały innym i nie mieli się czym bawić zrozumiałam że robię im krzywdę bo tak naprawdę to są ich zabawki, ich własność i oni powinni decydować czy chcą się nimi dzielić czy też nie. W końcu sami je sobie przytachali i to nie po to by oddać komuś innemu ale żeby się zwyczajnie pobawić.
    A co do sytuacji kiedy dostałaś piaskiem od jakiegoś chłopca. Mój Marcel niestety też tak robi. Tyle że do końca wiem że to nie jego wina, on na tym nie panuje. Ale zawsze kiedy sypnie za wysoko piaskiem tłumaczę mu że tak nie wolno bo można komuś nasypać w oczka albo zwyczajnie wyciągam go za to z piaskownicy. I zawsze przepraszam a nie chichoczę. Więc matce tego dziecka można jedynie pogratulować kultury!

  36. Jak ja się cieszę że moj syn raczej omija piaskownice jego milością są rowery 🙂 Tez z gatunku mozesz brac co chcesz byle nie byl to rower bo tego broni jak skarbu uczę go dzielenia się ale nie wymuszam dania zabawki bo jak kiedys pisalam nie tedy droga ja nie bylabym zadowolona gdyby ktos zabral mi telefon lub aparat bo akurat chce sie nim pobawic i ja musze mu go udostepnic bo tak wypada/ktoś każe

  37. Czemu nie ma innych wpisów?

    1. Pewnie dlatego, że poza tym, że prowadzę bloga prowadzę również życie prywatne. 😉
      Spokojnie. Dzisiaj będzie wpis.

  38. My jeszcze za mali na piaskownicę, za to nie mogę zdzierżyć Babsztyli (inaczej się nie da określić), które podchodzą do mnie kiedy siedzę z synkiem na ławce i np. czytamy książeczkę i zaczynają od „ile ma”, grzecznie odpowiadam i tu się zaczyna. Licytacja. Kto potrafi więcej. Szlag mnie trafia. „O ma tylko dwa ząbki, X miała 4 jak miała 3 miesiące” – tak, wow, a co mnie to go*no obchodzi. Wychodzi na to, że niektóre dzieci dostawały Nobla będąc w brzuchu Mamy, takie geniusze. A każde dziecko rozwija się w swoim tempie, Jaś miał ciężki poród i że teraz nieraz trudniej mu się rozwijać to nie jego wina. Jak ktoś rodzi dziecko, żeby mieć okazję na lepsze miejsce w wyścigu szczurów to proszę bardzo. Ja dziękuje, postoję. Świetny blog, pisz dalej!!

  39. dobrze że mamy piaskownice na podwórku i mieszkamy na wsi 🙂 haa 🙂 a tak serio no słyszy się różne sytuacje ale z tym sypnięciem w twarz to jest przesada ! a z tym nie grzecznym dzieckiem nie wiem jak można tak perfidnie przy rodzicu obrazić dziecko no i przy samym zaineresowanym czyli dziecku

  40. Bo dzieci powinny pozostać w piaskownicy same bez rodziców. Dzieci maja prawo do wolności i kontaktów , zabaw, kłótni z dziećmi a nie rodzicami i opiekunami. Nie wtykajcie mamuśki się w to co się dzieje w piasku, a zobaczycie jak dzielą się funkcje społeczne i jak na prawdę dzieci potrafią się ze sobą bawić. Kiedyś tak było, na podwórkach dzieci od 3 do 10 lat i wszyscy się razem bawili gonili ze sobą razem, kolana zadrapane, siniaki, czasem płacz, ale ile mieli frajdy i jak w ten sposób się rozwijały to tylko wie pokolenie lat 70 i 80. Czasami zdarzyło się ,że na podwórko przyszła jedna mama z druga ale ich opieka wyglądała na spoglądanie od czasu do czasu, a teraz mamuśki wychowują pokolenie maminsynków una smyczy, bezradnych, bez doświadczeń życia i siedzących na kanapie lub przed komputerem. PA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.