Starsza Pani. Koło pięćdziesiątki. Poznałam ją kiedyś w Internetach, tak dawno temu, że już nie pamiętam.
InteligĘtna mi się wydawała. Blondynka. Stereotypowa jak się okazało.
Na moim prywatnym profilu zaczęła mnie obrażać, tak dla zasady, bo napisałam coś,co jej się nie spodobało. Poprosiłam o chwilę rozwagi, ale ni w ząb nie mogła tego zrozumieć. Też dla zasady, bo jak się okazało jej racja zawsze musi być na wierzchu. Z szacunkiem jaki do niej posiadałam i chęci wyłączenia jej z dyskusji, która przybrała zupełnie inny obrót, po prostu wywaliłam ją ze znajomych.
Biedna. Poszkodowana i jakże brutalnie przeze mnie potraktowana przedstawiła mnie swoim znajomym w samych ,,superlatywnych”. A mnie, biedną i niedobrą straszyła screenami, że ,,zrujnuje moje życie fejbukowe! Wszyscy się dowiedzą jaka ze mnie menda!”. Nawet nie odpisałam. Szkoda nerwów.
Sytuacja numer trzy.Sytuacja numer dwa.
Ktoś nieźle próbował mi dopiec, a ja podziwiałam zapał. Ruch sieciowy pięknie kierował mnie na forum o bardzo szumnej, rodzicielskiej nazwie. Dowiedziałam się stamtąd, że jestem samotną matką, PT jest w wieku mojego ojca, a moje dziecko ma zespół downa. O ile oczywiście jestem w stanie zrozumieć wszystko, o tyle obrażania mojego dziecka (tym bardziej przez – ponoć? – osoby dorosłe) już mniej.
Na tym forum ostatni raz byłam dobre kilka miesięcy temu, ale co jakiś czas ktoś ,,dobroduszny” przesyła mi linki z różnymi ciekawostkami. Chodzą też słuchy, że sama zakładam o sobie tam tematy, żeby sobie statystyki poprawić. Taka ze mnie masochistka!
Mój ulubiony Troll. Taka Pani jedna. Ni to mnie lubiła, ni to nie. Postacią jestem barwną (ponoć?) więc pewnie tyle samo ludzi mnie uwielbia,co mnie zdzierżyć nie może. A tamta Pani była niezdecydowana.
Teraz już się zdecydowała. Należy do grupy ,,co mnie zdzierżyć nie może”.
Raz pisała, że uwielbia, raz nienawidzi. Ale zawsze się ze mną nie zgadzała. To nawet całkiem ciekawe doświadczenie blogowe, kiedy ktoś wchodzi na Twojego bloga mimo iż nigdy się z Tobą nie zgadza.
Jak nie akceptowałam komentarzy pisała na mejla. Ciekawe mejle. Że swoim wnukom będzie opowiadać jaka ze mnie kretynka, żeby mogli się pośmiać.
Sława taka, że ja pierdziulę!
Sytuacja numer cztery.
Nie mam drugiego dziecka,bo wolę kupować mu markowe ubrania niż zapewnić miłość braterska. Wszak bloga prowadzę tylko po to by się pochwalić ubrankami dziecka.
I może byłoby w tym coś ciekawego, gdyby nie paradoks, że naprawdę rzadko piszę w co ubrane jest moje dziecko.
Sytuacja numer pięć, do której zamierzam cały czas.
Anonimy.
Największa zmora blogerów. To są Ci ludzie, którzy są w stanie prowadzić bloga sto razy lepiej niż Ty sam, ale nigdy się za prowadzenie bloga nie biorą, bo nie mają czasu. Są w stanie wychwycić błędy ortograficzne i stylistyczne i gramatyczne z prędkością światła, samemu zresztą robiąc przy tym pięć błędów jednocześnie.
Demotywują Blogerów do dalszego pisania i tworzą nasze twarde tyłki.
Wiedzą o Tobie więcej niż Ty sam, bo bacznie obserwują i zapisują każde potknięcie.
Kiedy odbijasz niewygodną piłeczkę, próbują Cię przekonać do tego, że blogowanie nie jest Twoją mocną stroną, bo nie uznajesz krytyki. A czy naprawdę trzeba ją akceptować?
Czy Bloger jest zobowiązany do tego by akceptować ciągłe złośliwości, uwagi nie na temat?
Czasami (i u mnie też się to pojawia) widzę jak ktoś zamiast na temat (w końcu do tego potrzeba większego zaangażowania i większego zasobu słów) zwraca się uwagę na wszystko – na brak przecinka, na brak wielkiej litery, na błąd (ortograficzny/stylistyczny/gramatyczny).
Bloger musi pisać bezbłędnie, ale Bloger jest tylko człowiekiem. Ma prawo do błędów jak każdy.
Tu znowu chcę Wam coś przekazać.
Nie mam skończonych żadnych studiów, a już tym bardziej dziennikarskich.
Nie będę pisała jak zawodowiec, ani nie będę pisała tak, że powalę na kolana każdego felietonistę gotowego zapłacić za moje teksty cztery zera.
Zanim ktokolwiek jeszcze (oczywiście jako anonim) napisze mi, że źle piszę, że moje teksty są na żenująco niskim poziomie – powinien się zastanowić, czy ma do tego prawo?
Co daje Ci prawo do ciągłej krytyki danego Blogera?
Co daje Ci prawo do tego by wchodzić na Blogi i demotywować?
Są blogi,których nie lubię. Są i takie na które mam alergię. Ale nie wchodzę tam.
Nie mam takiej potrzeby.
Skoro dany blog się utrzymuje tzn. że ktoś chce to czytać.
Skoro ktoś chce to czytać, to Ty nie musisz.
To takie proste …
Jakiś czas temu odezwała się do mnie blogerka X.
Po raz pierwszy poznała smak ,,hejtu”.
Nie miała żadnych motywacji do pisania. Jeden ,,hejt” wystarczył. Straciła motywację do pisania.
Oczywiście hejterem był anonim.
Obrażano jej dziecko, ją samą, stwierdzono, że jest podłą matką. Że do niczego się nie nadaje.
Zadałam wtedy jedno pytanie:
– Czy zdanie jednej osoby zmieni to, że to co robisz, robisz dobrze? Na tą jedną osobę znajdzie się 15 innych osób, które staną za Tobą murem i nigdy nie pozwolą na to byś przestała pisać.
Mam swoje wierne grono ,,Hejterów” choć uważam, że to są trzy różne osoby, które po prostu jeszcze kiedyś wydawały mi się ,,tłumem”. Jedną poznaję nawet po ,,stylu”.
A jakby tak ten ktoś, zamiast usilnego zdemotywowania mnie do pisania po prostu spędził ten czas inaczej?
Wiecie – świeże powietrze? Te sprawy?
Czy nie lepiej byłoby te kilka minut ze swojego życia spożytkować np. na hm … seks?
Jest on o wiele przyjemniejszą formą odreagowania frustracji niż dokopania komuś.
Ja sobie prowadzę bloga i nie przestanę, dopóki będą osoby, które będą chciały tego czytać.
A póki co jest ich zdecydowanie więcej niż tych ,,niezadowolonych”.
Jak komuś się mój blog nie podoba, może poszukać innych ciekawych blogów. Blogosfera jest tak ogromna, że szybko o mnie zapomni! 🙂