Jak nie ogarniam.

Na instagramie jedna z Was napisała: „Powiedz mi czy stworzyłas już post o tym jak w tym macierzyństwie podwójnym nie oszaleć i nie zwariować ? Nie zgubić własnego ja ??? Ja jakoś ostatnio nie ogarniam jestem zrozpaczona załamana” – ja odpisałam „codziennie tworze o tym posty”. Ale dzisiaj dodam – ja też nie ogarniam!

Doszłam do takiego etapu w swoim życiu, że niektore rzeczy wyrzuciłam na dalszy plan. Żeby nie dać się wypalić, nie dać się wcisnąć w płytkie szufladki kogoś, kto kompletnie nie ma prawa rozporządzać moim życiem, ale jednak społeczeństwo ode mnie wymaga. Wymaga ode mnie, żebym o 6 rano była wyspana, gotowa do wysprzątania na błysk mieszkania, ugotowania dwudaniowego obiadu, a w międzyczasie wymyślania hiper kreatywnych zabaw dzieciom, które w ten sposób będą kolejnym Einsteinem, albo chociaż Szczepanikiem. Wieczorami miałam pełnić z kolei rolę perfekcyjną żonki i łóżkowego ninja. Bo tak.

Coś Wam powiem. Gówno prawda.

Wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Że w pewnym momencie po ludzku nie ogarniasz, ale widząc, że inni ogarniają zastanawiasz się, czy jesteś tak beznadziejna, czy po prostu się nie nadajesz. Jedno z dwóch, a tak naprawdę jedno i to samo. Mamy ten umowy rok urlopu macierzyńskiego i pamiętajmy o tym, że jest on naprawdę potrzebny – nam i dzieciom. Tylko on jest urlopem macierzyńskim a nie urlopem: chapaj, usługuj, gotuj, nie myśl o sobie, mąż, dzieci, pies – a gdzieś na samym końcu „ja”, z rozrywką w postaci 3 minutowego prysznica i umycia włosów po raz pierwszy od tygodnia.

Myślałam, że jestem niezniszczalna, poradzę sobie ze wszystkim, jestem najlepsza pod kątem organizacji, jestem zajebista i nigdy nie bedę nie ogarniać. Codziennie mejkap, włos ułożony, czas na wszystko, dwójka wspaniałych dzieci w cudnie poprasowanych ubrankach, nadająca mi blasku. No i jebs. Nie udało się.

Mam w domu bałagan. Raz jak przyszli do nas znajomi, to żeby nie widać było łazienkowego „ojapierdole” wcisnełam całą stertę brudnego prania pod prysznic i zamknęłam kabinę. Udało się sprawić, że kosz na pranie był zapełniony tylko do połowy, a nie robił wrażenia, jakbyśmy potrzebowali jeszcze 3 innych. Czasem pranie wypiorę w środę, zapomnę o nim, przypomni się w czwartek, wiec włączą na podwójne płukanie, a następnie przypomni mi się w sobotę, że jeszcze nie powiesiłam i ze zdziwieniem stwierdzam, że niektóre rzeczy nawet już powoli wysychają …

Jedyne co robię systematycznie, to zamiatam podłogę – 3-4 razy dziennie, bo nasz pies tak kłaczy, że jakbym to olała, to za chwilę mogłabym spokojnie prowadzić jakieś domowe „kulkowo”  dla dzieci wersja „psi kłak”.

Zmywanie? Bomba! Jeżeli nie widzieliście jeszcze wieży Eiffla z talerzy to zapraszam do mnie. Widoki nieziemskie. Czasem jak się wezmę za zmywanie, to chwilę potem przerywam, bo Staś za każdym razem jak odkręcam kran dochodzi do wniosku, że właśnie wtedy JEST TEN MOMENT, kiedy wchodzi w fazę „wiecznego zła”. A potem się nasłucham, że jak to?! Facet zmywa?! Wstydź się, hańba. Jak odpowiadam, że ma sprawne ręce jak ja, to słyszę, że powinnam dostać takiego chłopa „co mnie nauczy”, a kiedy prycham, że „chyba ja jego” to słyszę, że prędzej czy później mnie zostawi. Za kuźwa niepozmywane naczynia!

Spokojnie! Jak przyjdziecie do mnie na kawę, to czyste filiżanki znajdę, miejsce na kanapie też. Nie bój żaby, da się przeżyć. Na białych meblach nie widać tak też kurzu, a brudne okna tłumacze remontem za oknem. Wreszcie mam wymówkę – po co myć okna, jak zaraz i tak będą czarne od pyłu z zewnątrz? Strata czasu.

Jak zamówimy obiad, to nikt z głodu, ani z beznadziejności życia nie straci. Potwierdzam. Prawda jest taka, że sami sobie robimy pod górkę, ale nie dla siebie, ale dla innych. Bo naprawdę powiedzcie na cholerę Wam to wszystko?  Ta pogoń za perfekcyjnością? Same od siebie tego wymagacie? Nie.Chcecie pokazać innym,że takie jesteście, bo Wam się wydaje, że innych to interesuje. Zluzujcie gacie. Życie jest piekne. Przestańcie gonić za zdaniem innych. Ustal własne zasady, tak by tobie było wygodnie. Rób wszystko w zgodzie ze sobą i tylko sobą. Bo to, że nie ogarniasz, nie jest wcale złe. Nie musisz zawsze wszystkiego ogarniać.

Trzymam za Ciebie kciuki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.