Ostatnio przez moją tablicę na fejsie przedarła się szokująca historia kobiety, która zagłodziła swoje pierwsze dziecko karmiąc je wyłącznie piersią. Jej apel o rozwagę w kp oraz przede wszystkim apel o silnej presji do kp w szpitalach, spowodował lawinę komentarzy o terrorze laktacyjnych nie tylko za granicą, ale również i przede wszystkim w polskich szpitalach. Matki karmiące mm jedna po drugiej zaczęły się licytować, która i z jakich powodów nie karmiła piersią i jak wielką presję otoczenia czują wokoło. A ja dzisiaj z innej strony.

Byłam jedną z tych, które głośno krzyczały dlaczego nie karmiły dziecka piersią i karmiły butelką. Wielokrotnie w dyskusjach czułam się gorsza, więc broniłam się tanimi hasłami o miłości dawanej butelką, jakby to cokolwiek miało zmienić. Z perspektywy czasu wiem,że w pewien sposób chciałam ukryć mój kompleks jakim był brak wiedzy z mojej strony i brak dawania tego co najlepsze. Wstydziłam się przyznać, że to w 90% była moja wina, więc zwalałam na innych. Był taki moment, że aby pokazać jak bardzo zajebista jestem i jak bardzo stoję przy swoim potrafiłam napisać, że na pewno drugie dziecko też będę karmić mm, na dodatek świadomie. Tak naprawdę dzisiaj wiem, że każda osoba, która wie o kp tyle co obecnie ja, nigdy nie zdecyduje się na mm. Buntowałam się, bo nie umiałam powiedzieć głośno tego co teraz: zawiodłam, byłam głupia, dałam się przekonać, że mm nie jest gorsze i nie umiałam się postawić. Dzisiaj jestem terrorystką laktacyjną, ale tylko wobec siebie.

Pamiętacie raport NIK z ubiegłego roku? On rozwiewał wątpliwości na temat terroru laktacyjnego w polskich placówkach medycznych, pokazywał raczej terror butelkowy. Wbrew powszechnej opinii o wymuszaniu na matkach kp, aż 38% dzieci dokarmianych jest sztucznie po porodzie i tylko dwa skontrolowane szpitale nie praktykują sztucznego mleka.

“W ocenie NIK wpływ na częste podawanie mleka modyfikowanego noworodkom może mieć atrakcyjna cena preparatów dostarczanych do szpitali w stosunku do ceny rynkowej (ok. 3 zł). W latach 2013–2015 producenci i dystrybutorzy dostarczali je bowiem za symboliczną opłatą od 0,01 zł za jednorazową buteleczkę o pojemności 90 ml (ze smoczkiem) lub nawet bezpłatnie.”

Gdybym chciała, a naprawdę nie chcę, to mogłabym obecnie też znaleźć kilka powodów by nie karmić Stasia. Każdy jednak z tych problemów przeskoczyłam. Po pierwsze dlatego, że byłam w tym zakresie mocno wyedukowana, po drugie dlatego, że okazało się, że mam na wyciągnięcie ręki CLD i lekarzy mocno stojących za kp, a po trzecie – bo każda z tych sytuacji miała alternatywę. Miałam, choć jak się okazuje jestem samotnie dryfującą boją. Wiele matek poległo. Nie do końca z własnej winy, ale z winy otoczenia, które wciskało mm, jako lekarstwo i eliksir na całe zło. Bo nikt nie widzi terroru butelkowego, kiedy drzwiami i oknami wciska się mm, a potem wmawia się matce, że to najlepsze dla jej dziecka w danym momencie. Wykorzystuje słabość, bo w gruncie rzeczy każda z nas chce dla dziecka jak najlepiej. Pamiętacie jak chciano mi dokarmiąc Stasia mm? To jest idealny przykład – słaby przyrost na kp, brak chęci na wypuszczenie mnie do domu z dzieckiem, presja „czy chcę wyjść” i pokazanie za wszelką cenę, że jak dostanie dziecko mm to wyjdziemy i moje „nie” skierowane w stronę kogoś, kto przecież powinien mieć większą wiedzę niż ja.

Sprawa zagłodzone dziecka to przykład na to jak działa pomoc poporodowa i edukacyjna matek. O ile oczywiście historia jest prawdziwa. Żeby doprowadzić do śmierci dziecka w wyniku zagłodzenia trzeba się nieźle napracować. Po pierwsze dlatego, że organizm wcześniej daje znak, że coś się dzieje (spadek masy, suche pieluszki itp. ), po drugie dlatego, że w normalnych warunkach można doprowadzić co najwyżej do odwodnienia organizmu co też przecież daje objawy, których nie da się przeoczyć. To nie jest wina terroru laktacyjnego, ale wina niewyedukowania i ignorowania nienormalnego zachowania dziecka. Każda kobieta, która karmi piersią powinna wiedzieć jakie są sygnały, że dziecko je i się najada

Dlaczego kobiety sądzą, że są pod czyjąkolwiek presją?

Nikt nie mówi, że na początku nie jest kolorowo. Bo nie jest. Noce są zarwane, sutki bolące, maluch w 100% zależny od Ciebie. Są nawały pokarmu, bolące jak cholera. Są kryzysy, słabe przyrosty dziecka, czasem alergie. Nikt nie mówi o tym, że na początku nic nie przychodzi tak łatwo jak mówią. W sensie, że przystawiasz dziecko do piersi i nie potrzeba nic więcej. Potrzeba. Ponieważ niektóre szpitala (w sumie chwała im za to!) mocno wspierają kp, matki uważają, że wymuszanie na nich dyskomfortu jest presją, nie pomocą. Często nie doceniają pani Jadzi, która przychodzi im pomóc odciągnąć pierwszą siarę czy pokazać jak prawidłowo dostawić dziecko, bo wiszący pół dnia ssak po ciężkim porodzie z pewnością nie jest tym o czym marzymy, a podanie butelki będzie w tym momencie drogą na skróty. Poza tym często trzeba się namęczyć by pobudzić laktację, a nie każdy ma na to ochotę, bo uważa, że w jego przypadku jest to niewykonalne, bo … wiąże się z poświęceniem. Duża część matek się zniechęca, zwłaszcza w momencie braku wsparcia, bo są i takie szpitale, w których mówią „karm”, ale nie mówią „jak”. Czasem podstawiają pod nos dietę mamy karmiącej. A ciekawe czy ktoś sprawdza co je krowa, zanim robi się z jej mleka, mleko modyfikowane. Często mamy nie znają alternatyw, więc rezygnują, bo zewsząd daje im się butelkę. Częstuje jak dzieci cukierkiem.

Zanim zaczniecie mi się pisać dlaczego nie moglyście karmić, dlaczego Wam się nie udało i jak bardzo nie mogłyscie tego robić, powinnyście wiedzieć, że mnie to naprawdę nie interesuje. To był Wasz wybór w mniejszym lub większym stopniu, który nigdy nie zmieni faktów – tego ile procent kobiet karmi wyłącznie piersią, tego, że karmienie piersią jest lepsze. Nie jesteście gorszymi matkami jak same siebie postrzegacie i zbyt często szufladkujecie, bo do bycia złą matką potrzeba jednak czegoś więcej, naprawdę. Jesteście tylko rodzicami, którzy wybrali coś gorszego jakościowo. A takich decyzji w ciągu całego rodzicielstwa podejmujemy masę.

 

8 komentarzy

  1. Ja po cc nie miałam pokarmu wcale… Sahara w cyckach. Ale byłam tak sfiksowana na karmienie piersią, że małą przystawiałam non stop. A ona też dzielnie potrafiła ssać na sucho nawet dwie godziny. W szpitalu spędziłam 3 doby, nie dostałam żadnej pomocy ani rad co do karmienia. Nie czytałam wcześniej nic na ten temat, nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieć problem. Tak samo jak nie brałam pod uwagę cc…ale po powrocie do domu udało się! Powoli laktacja zaczęła się rozkręcać. Położna, która przychodziła do mnie też mi dała wiele rad, wspierała mnie w kp, mimo, że mała słabo przybierala.. i tylko się modlilam chociaż miesiąc, potem chociaż trzy, pół roku… Miałam kryzysy laktacyjne, ale karmie nadal 9 miesiąc.. Jestem z siebie dumna 🙂

  2. Muszę przyznać, że ja w pewnym sensie od momentu zajścia w ciąże czułam pewną presję związaną z kp. Ale, uwaga nie chodziło o sam fakt takiego sposobu karmienia, ale o długość! Czy wiedziałam, że będę karmić piersią? Nie zastanawiałam się nad tym, było to dla mnie naturalne i kompletnie nie poświęcałam temu myśli. Dopiero jak zaczęłam wchodzić na fora, czytać, itd., przestraszyłam się i kupiłam butelkę. W ogóle pod wpływem tych matkowych historii, które nie raz mroziły krew w ciążowych żyłach, dałam się ponieść presji. Aż powiedziałam „dość” i przestałam wchodzić na fora. To mnie uwolniło od tego całego paplania, które miało mi uświadomić co jest dla mnie i mojego dziecka dobre. Jakbym nie miała własnego instynktu i rozumu.
    Ale o presji. Założyłam sobie, że będę Pączka karmić 6 mc i znów się zaczęło. Ze wszystkich stron, każdy trąbił mi, że powinnam karmić jak najdłużej, że najlepiej to jak dziecko samo się odstawi, itd. Ponownie poczucie przerażenia i totalna dezorientacja mojego matczynego instynktu, radaru. Najlepsze co mogłam dla siebie zrobić, a potem też dla syna, to odcięcie się od tego wszystkiego. Za chwilę dmuchamy pierwszą świeczkę na torcie, dalej karmię, chociaż widzę, że powoli oboje robimy to coraz mniej gorliwie i to jest dla mnie ok. Czuje się z tym instynktownie w porządku.

    Więc kochane dziewczyny, odetnijcie się od tych komentarzy, forów mamowych, od tych „guru” domorosłych. Poczujcie to swoje macierzyństwo, a na pewno dacie radę.

    Pozdrawiam
    http://numerosiem.blogspot.com

  3. Moim zdaniem to właśnie osoby które karmią mm robią największe zamieszanie. Uważam, że każda matka wie co jest dobre dla jej dziecka. Nie dała rady karmić piersią? No cóż bywa. Ja sama karmie piersią ale powoli bedziemy przechodzic na mm. Jeśli chodzi o szpitale to z mojego doświadczenia nagonka na karmienie piersią była bardzo duża (lekarze strasznie namawiali i tłumaczyli) ale przychodziła nocka i pielegniarki chetnie przynosiły mm. Więc z jednej strony usilnie każą karmić piersią a z drugiej żadnej pomocy… Gdyby nie to że pokarmu miałam baaardzo dużo pewnie bym nie karmiła bo pomocy miałam jak na lekarstwo.

  4. Ja moje bliźniaki urodziłam 10 lat temu. Założenia były piękne będę karmiła oboje i to naraz… rzeczywistość okazała się brutalniejsza. Ciąża rozwiązana przez cc, laktacji w szpitalu zero, dodatkowo okazało się ze mam sutki których dzieci nie są w stanie dobrze chwycić (zbyt płaskie) tak więc ratunek jeden mm, przez cały pobyt w szpitalu i po powrocie do domu.
    Ale…. bo przecież zawsze musi być jakieś ale 🙂 od szóstej doby dzieci były karmione moim mlekiem. Laktacja się pojawiła, niestety sutki był problemem nadal ale się nie poddałam i przez 10 miesięcy odciągałam mleko co 3 godziny. Doszłam do takiej perfekcji że miałam zamrożone moje mleko na kolejne 2 miesiące po zaprzestaniu odciągania 🙂

  5. A ja powiem tak
    Cieszmy się, że mamy wybór: pierś czy butelka
    Bo ten wybór TERAZ jest
    Jak ja byłam noworodkiem czyli blisko 40 lat temu, a moja mama nie mogła karmić piersią ze względów zdrowotnych
    Nie chodzi o antybiotyki
    To znalezienie mleka zastępczego graniczyło z cudem

    1. To co ty piszesz to nie wybór a przymus. Łatwy wybór to większa swoboda podejmowania decyzji bez jakiejkolwiek walki by potem zwalać, ze winne było dziecko.

  6. Udało mi się wykarmić moje dzieci. Jestem z tego dumna. Było początkowe problemy, ze względu na dwa cięcia cc. Miałam wzór do naśladowania – mojej matce udało się wykarmić dwie pary bliźniąt, łącznie pięcioro dzieci.
    Zawsze powtarzała, że jednorazowo dwójkę karmiła, to ja z jednym też sobie poradzę.

  7. Nigdy nie tłumaczyłam ludziom dlaczego pierwszą córkę karmiłam krócej od tej drugiej. Szczerze nigdy kompleksów z tego powodu nie miałam. To prawda, że kp jest najlepsze mleko jakie możemy dać dziecku. Jednak życie weryfikuje. Irytują mnie krytykowanie, wymądrzanie się innych kobiet jakby wiedziały całą historię innych kobiet. Każdy niech zajmie się swoim życiem i tyle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.