Po opublikowaniu części pierwszej o TU – o planowaniu ciąży po wcześniaku, a zaraz potem przyznaniu się, że może kiedyś tam (no właśnie,kiedy?) może pojawić się w naszym życiu ktoś czwarty, dostałam tyle słów wsparcia, że nie mogłam ogarnąć skrzynki mejlowej i fejsbukowej przez trzy dni. Ze łzą wzruszenia w oku, zdałam sobie sprawę, że tuż za mną, stoi tłum wierzących w szczęśliwy happy-end ludzi. Część druga miała być inna. Planowałam rozpisać punkt po punkcie lekarzy, których odwiedzam, badania, które robią i których mój portfel powoli nie może udźwignąć. Pojawił się mały problem: na moment się zachwiałam. Dzisiaj o tym jak stałam się pieprzoną hipochondryczką.

Jana nie planowałam, więc tak naprawdę nie tylko w ciąży byłam pierwszy raz w życiu u ginekologa, ale jeszcze na dodatek nie brałam żadnych witamin. Klasyczna wpadka. Bez owijania w bawełnę, żyło mi się wtedy łatwiej, co gorsza lepiej, bo moja ciąża była tak książkowa jak tylko możecie sobie wyobrazić, a moje wyniki badań tak cudowne, że każda ciężarna mogłaby mi zazdrościć. Było coś jeszcze – cudowne samopoczucie. Ani sraczko-rzygaczki, ani zgagi. Nic. O tym, że byłam w ciąży świadczyły dwie kreski, zdjęcie USG, książeczka ciąży i … wstręt do jajek.

Mam dość rozumiesz?! – krzyczałam ostatnio, tak głośno, że wszyscy sąsiedzi z pewnością mnie słyszeli – mam do cholery dość tego ciągłego biegania po lekarzach, wydawania góry pieniędzy na badania. Mam dość tego ciągłego stresu, życia na krawędzi jakiegoś pierdolonego absurdu. 

Wakacje w Grecji? Hiszpanii? Zapomnij. Całe pieniądze „dodatkowe” wydaję na … nie wiadomo co.

Ostatni raz tak zapełniony kalendarz specjalistami miałam po wyjściu Jana ze szpitala. Brakuje mi miejsca. Wszędzie prywatnie, badania prywatnie, wszystko po to by mieć … dziecko. I w sumie nie wiem czego szukam. Za chwilę przebadana będę od stóp do głów i to nawet dosłownie, bo do neurologa też jestem umówiona (od 2 lat nie mam migreny, wyciszyły mi je leki, ale przecież profilaktycznie EEG i rezonans głowy mogę zrobić nie?).

Mój ginekolog, mój – nie ten psor, który bierze za wizytę trzy stówki złote – powiedział, że mam przestać się nakręcać. Kilka razy do roku mają taki przypadek jak mój i nie są w stanie stwierdzić, co jest tego przyczyną i po prostu „czasem tak się dzieje.” Fakt ten przypieczętował stwierdzeniem, że jestem młoda, zdrowa jak koń i powinnam wziąć się za seks, a nie za ciągłe szukanie czegoś, czego nie ma.

Brzmi kusząco. W końcu aktualnie należy mi się jak psu buda minimum 37 tydzień, 3.5 kilograma żywej wagi, rozstępy i brzuch ogromny, by móc potem szukać kogoś, kto laserami mi pomoże wrócić do poprzedniego stanu.  Chcę być grubaską. Tak po prostu. Chcę się turlać, w nic się nie mieścić i delektować się każdym dniem, kiedy nie da się już wytrzymać w dwupaku. No chcę.

Wtedy znowu patrzę na ten cholerny kalendarz i na te wszystkie wpisane ołówkiem wizyty, zaplanowane z rozmachem, z listą wymyśloną przeze mnie, bo przecież każdy mówi: „bierz się za robienie,” a ja stoję w miejscu, bo przecież „tak nie można” albo „to nieodpowiedzialne”. Koleżanki patrzą na mnie jak na wariatkę, bo one po prostu odstawiły antykoncepcję i hulaj duszo z zasadą „co ma być to i tak będzie” a ja łykam kwas foliowy jak porąbana, kłuję sobie łapy pobierając pierdyliard fiolek i ciągle coś stoi na mojej drodze – a to strach (helloł, my już na „Ty” jesteśmy c’nie?), albo zapalenie jajników (choć jajniki mam już  spoko-loko).

Pytam się PT, że no kurde, co się dzieje. Czy to jakiś instynkt macierzyński, o którego istnieniu nigdy siebie nie podejrzewałam, czy nagle zaraziłam się tym baby-boom wokół mnie, czy o co kaman? Że ja przecież (ratuuuunku!) nie tak dawno temu chciałam mieć tylko jedno dziecko, to co to niedługo skończy lat 7. I jakieś zwoje w mózgu mi się poprzestawiały i dostałam nagle silnej ochoty posiadania jeszcze jednego dziecka (przecież to nie jest normalne!) i co gorsza, zamiast działać, to wymyślam sobie przeszkody.

– Noemi, pomyśl o zakupach! – przekonała mnie koleżanka, która zna moje zakupoholiczne zapędy

Rozmarzyłam się … wózek stokke xplory to pewne albo bugaboo, albo obydwa no! , biała kołyska, malutkie ubranka w rozmiarze 56 z tych wszystkich firm hand-made. Misie-szumisie, bujaczki, maty, buteleczki, smoczki … zapach! Zapach niemowlęcia! Niemowlęcia wtulonego w starszego brata!

Okej. To może kiedyś … Jak jeszcze odwiedzę tych trzech na liście, a potem tych dwóch kolejnych i …

Zwariuję, misiu.

21 komentarzy

  1. Za troche zazdroszcze, bo co innego wydziwiać i szukać. Stracić trochę czasu i nic nie znaleźć…
    Ja ostatnio też zaczęłam na wózki patrzeć… Jutro ide sprawdzićwyniki tarczycowe, eby zobaczyć czy w oóle mogę o tym pomarzyć… jak jeden wynik pozwoli zajśc to potem zobaczymy czy drugi pozwoli donosić 🙁 Takie cuda…
    troche sie boje isc…bo poki co jest nadzieja :3

    1. Noemi Skotarczak

      Kiedy ja tarczycę też badałam! 😀 Poszłam na USG tydzień temu (wydałam 160 zeta!), USG niewiele wykazało, ale Pani doktor się nakręciła, że musi koniecznie mi zrobić badania (które rok temu wyszły prawidłowe). Tu dodaję wydałam kolejne 50 złotych na badania (bo mój dobroduszny lekarz rodzinny na ths i coś tam jeszcze dał mi skierowanie a za coś tam i ft4 zapłaciłam). I jutro mam wyniki do odebrania, co oznacza, że kolejną stówę wydam już w czwartek, żeby te wyniki omówić.

      Serio, ja już liczyć przestałam.
      😀

      1. USG, TSH, FT3 i FT4 mógł Ci wypisać rodzinny (raz na rok się należy jak psu micha!)

    2. Jesli bedziesz szukac to zawsze cos znajdziesz by nie zajsc w tym momencie w ciaze. Musisz usiasc i sie raz a pozadnie zdecydowac czy na prawde tego chcesz czy nie i odstawic lekarzy tabletki i zaczac dzialac albo zyc w strachu i nigdy nie spróbować. Ja pierwsza ciaze przeszlam zle a nawet tragicznie. Co z tego ze urodzilam w terminie 10punktow zywego rozowego pulpeta ktory nawet nie plakal jak byl glodny. Skoro cala ciaze lezalam na potrzymaniu tydzien w domu 2 tyg w szpitalu od 11tc. Powiedzialam nigdy wiecej tego strachu tego bolu o zycie dziecka nienarodzonego. I stalo sie to co nie mialo prawo sie stac po 5 latach zaszlam w ciążę o ktorej dowiedzialam sie dopiero w 8tc nie mialam zadnych objawow. A brakiem okresu sie nie przejmowalam (zespol policystycznych jajników) gdy lekarz pokazał mi serce jedyne co moglam wyduaic przez 30 min wizyty to -nie wierze! I nie jest to piekna ksiazkowa ciaza lezalam juz w szpitalu 3 razy – z wysokim cisnieniem ktore nie mozna bylo zbic tabletkami – z krwotokiem bo odkleilo sie czesciowo lozysko- z odchodzacymi wodami z powodu infekcji. Mialam przygotowac sie na poród w 19tc 226g skarba. Jestem nadal w ciazy na lekach na potrzymanie i rozkurczowych na recepte bo mam skurcze codziennie. Synem tez sie nie moge zajmowac jak bym chciala. Musialam zatrudnic nianie. I z bolem serca i drzac o kazdy dzien odliczam 125dni do terminu…. Nie chcialam twj ciazy dopóki nie doszlo do mnir ze mam pod sercem mojego syna ktory bardzo chce mnie poznac i chce zyc…. Ktory kopie mnie non stop mowiac mamo ja jestem i bede! Damy rade przetrwac te dni razem !

      Eh sie uzewnetrznilam 😉

  2. Jak na moje to za bardzo się nakręcasz, rozumiem, że po pierwszej ciąży masz strach wpisany permanentnie w swoje życie. Ale jeżeli lekarz ginekolog mówi uprawiaj sex, to rób to dniami i nocami. Za chwilę może być tak, że zatracisz się w tych wszystkich badaniach, lekarzach itd i to co miało być na pierwszym planie, czyli rodzeństwo dla Jana spadnie na sam dół kolejki.. 🙂

  3. Coś mi się wydaje, że będę miała podobnie 😉
    Moja pierwsza ciąża był planowana, ale bez jakichś szczególnych przygotowań – ot, przestaliśmy się zabezpieczać. Wszystko przebiegało książkowo, wyniki badań idealne, samopoczucie nienajgorsze, uważałam i dbałam o nas… nikt nie umie wytłumaczyć, dlaczego w 35 tyg nagle odeszły mi wody. Nigdy nie zapomnę tego strachu o życie Synka gdy byliśmy w szpitalu. Oboje z Mężem byliśmy zgodni, że nigdy więcej sobie takiego strachu nie zafundujemy po raz drugi. Aż do teraz, gdy emocje już opadły. Krzyś na szczęście wyszedł ze wszystkiego bez szwanku, a nam coraz częściej chodzi po głowie myśl, że fajnie byłoby, gdyby miał rodzeństwo… oczywiście jeszcze nie w tym momencie, ale za rok, może dwa? Chciałabym i się boję. Wiem, że jeśli się zdecydujemy, pewnie też najpierw przebadam się od stóp do głów, a ciąża na pewno nie będzie tak beztroska jak ta pierwsza. Po takich doświadczeniach po prostu nie da się podejść do tematu „na luzie”.

  4. A może odpuść wszystko i na spontana nie myśląc o tym. Powodzenia

  5. Nie daj sie zwariowac. Tez tak mialam jak sie nakrecilam i nie szlo.

  6. Przygotowywałam się latami. I nie żałuję. Nie wiem czy zrobiłam wszystko co mogłam, czy mogłam zrobić więcej. Jestem w 18 TC. Ryzyko jest duże, ale już dziś wiem, że gdyby nie te przygotowania to albo w ogóle nie byłabym w ciąży albo szanse na jej donoszenie miałabym dramatycznie mniejsze. Każdego dnia modlę się o zdrowe dziecko urodzone w terminie. Nie żałuję poświęconego czasu i pieniędzy. Sto tysięcy razy słyszałam w międzyczasie „ciąża lekiem na całe zło”, „jak najszybciej zachodzić w ciążę”, ” musi pani spróbować”. Sama musiałam zdecydować kiedy podjąć to ryzyko i wierzę, że dziś jest mniejsze niż rok temu. Nie można dac sie zwariować, ale ja uważam, że większe poczucie pewności sytuacji to większy komfort w ciąży i więcej spokoju. 100% nigdy nie będzie.

  7. Podejrzewam, że Brat lub Siostra Jana obejrzał (a) w necie zdjęcia wybranego wózka i uznał (a) że poczeka, aż zmienisz zdanie. Sama bym poczekała…

  8. Matka po przejściach

    Sama nie wiem, czy taka ilość badań uspokoi Twój umysł, bo na pewno nie zagwarantuje szczęśliwego rozwiązania? Zamiast się badać na wskroś, może lepiej zapisać się na jakąś jogę i wyciszyć emocje?
    Wiem jak to jest cholernie bać się ciąży i chcieć w niej być jednocześnie.
    Ja miałam 40% szans na ponowne urodzenie wcześniaka w drugiej ciąży i wiedziałam, że nie mam żadnego wpływu na to, czy będę w tej pechowej 40-stce czy nie. Wiedziałam też, że jak mnie gestoza dopadnie drugi raz, to znowu pomoże mi tylko wcześniejsze rozwiązanie ciąży. Ale jak się chce zostać mamą tak bardzo bardzo, to chyba lepiej wyłączyć racjonalne myślenie i naprawdę pójść na całość. Odwagi życzę!!! Bedzie dobrze. Szkoda tej kasy, byłoby na takue cudeńka dla kolejnego malucha.

  9. To ja Ci tylko powiem, że stokke Trailz wymiata i moim zdaniem lepsze niż xplory 😉

  10. Noemi cukier i krzywą zbadałaś? u mnie to sie okazało problemem – insulinooporność po 3 tygodniach ma metforminie wpadka cudowna i…. 3.8 kg smród drący się całymi dniami w domu 😉

  11. Najlepiej się wyluzować i w ogóle o tym nie myśleć.
    Tak powstało nasze trzecie. Jedyne z całej gromadki nieplanowane 😀

  12. Tak, nadmiernym badaniem (ten rezonans chociażby) też możesz zaszkodzić. Brutalna prawda jest taka, że tak czy siak coś może pójść źle- to nie twoja wina że wtedy poszło źle, ale i nie możesz temu całkowicie zapobiec teraz, Koniec końców do żadnej ciąży nie ma dołączonej gwarancji że będzie prawidłowa, a do żadnego dziecka – że będzie zdrowe. Wydaje mi się, że to sprawa przepracowania tego, i zdecydowania czy godzisz się z tym (w sumie minimalnym, ale jednak) ryzykiem, czy nie.

  13. Matko, napisałaś na fb o moim komentarzu. Dziwnie się czuję, pisząc to, ale wiesz oczywiście, że chodziło o żart i o to, by Cię nieco rozśmieszyć?
    Wiesz, na pewno.

    P.S. Ale co do wózka to samo szczyro prawdo – no nie w moim typie, co poradzę 🙂

    1. ciekawa jestem jak miałaby zaszkodzić badaniem RM kiedy nawet nie ma płodu w brzuchu jeszcze?

      1. Nie jest całkowicie pewne czy to nie niszczy DNA, a w brzuchu nie ma płodu, ale są jajniki. Szkoda nie tylko pieniędzy i czasu, ale i zdrowia, na ZBĘDNE badania, nikt nie może dać gwarancji że wszystko będzie ok. Hipochondria, jak to Noemi sama określiła, może się brać z chęci zapewnienia sobie „stuprocentowej pewności że będzie ok”. A tej pewności nie ma, niestety, nikt jej nie może dać, koniec końców ciąża i tak jest zgodzeniem się na pewne ryzyko problemów.

  14. Ehh co nieco wiem, tyle ze u nas walka była juz o to pierwsze. Nachodziłam sie po lekarzach jak nigdy w życiu, a ile łez wylałam nie zliczę. Powodu czemu sie nie udaje nie ustaliła nawet klinika :/

  15. hmmm.. mój lekarz na moje kolejne namiętne pytania, czy tak częste usg nie zaszkodzi dziecku, poirtytowany już lekko odpowiedział, że udowodniono, że takie dzieci szybciej uczą się pisać ;)))). Nie demonizowałabym RM, jeśli miałoby to Noemi uspokoić przed ciążą, spowodować mniej stresu w trakcie itd. W tym momencie nawet płodom (oczywiście w przypadku wskazań) RM fundują więc zakładam, że DNA daje jednak radę 😉

  16. Ja jednak polecam dobrego psychiatrę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.