Naturalne lekarstwo dla wcześniaka.

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek ja – no właśnie! – ja! – napiszę temat o karmieniu piersią z tej perspektywy. Ja, osoba, która karmiła butelką i która na pewnym etapie swojego życia mówiła i pisała, że jak będzie miała drugiego Terrorystę to tylko butelka pójdzie w ruch. Ech …

Dostałam zaproszenie do Warszawy. Zaczęłam mieć wątpliwości na początku, no bo w sumie to po co? Nie karmiłam nigdy piersią, ba! nawet o pokarm nie walczyłam. Moje dziecko mlekiem modyfikowanym było karmione i potu i łez nad kropelkami mleka nie wylewałam. Tzn. wylewałam, ale odciągany w domu pokarm do zlewu. Tzn. wylewałam lekarstwo, które pomogłoby mojemu dziecku. Tak na dobrą sprawę. Ale ja wtedy patrzyłam na to tylko w kategorii przeszkadzającego mi, wylewającego mi się ze stanika świństwa.

Cześć. Mam na imię Noemi i nigdy nie karmiłam piersią. Ani jednego dnia. Ani pół godziny. Ani 5 minut. Ani minuty! Ba! Sekundy nawet. Moje dziecko nigdy w życiu nie poczuło maminej piersi. Nie, nie dlatego, że wyrodna matka ze mnie. Nie dlatego, że buntowałam się przeciwko światu całemu (buntowałam się później), ale dlatego, że zabrałko mi wiedzy. Edukacji. Podstaw. I pomocnej dłoni, wraz ze słowami:

– Karm stara! Twoje dziecko tego potrzebuje.

W zamian usłyszałam,że w tym tygodniu nie będę miała mleka i mam się szykować na butelkę. O ile w ogóle. No bo przecież ,,o ile” moje dziecko da radę. A i sepsa była w międzyczasie i to cholerne NEC, które już całkowicie wyeliminowało we mnie poczucie odpowiedzialności w dążeniu do karmienia piersią. Stwierdziłam, że moje mleko mu krzywdę wyrządzi. Bo właśnie wtedy, kiedy zaczynało się NEC ja zaczynałam odciągać mu swój pokarm. A czy ktoś mi wtedy powiedział, że to nie jest od tego schaboszczaka, którego przez przypadek zjadłam na obiad zapominając o diecie, którą mi tak wmówiono?

Zostawmy jednak na bok sentymenty. Moje dziecko było chowane na paszy i żadne siły tego świata nie zmienią tego faktu. Wyrósł mi chłopina całkiem zdrowy, całkiem inteligentny, całkiem wysoki, całkiem radosny. Ale jednak obecnie żal mi tyłek ściska, że nie wiedziałam tego co wiem teraz. I już wiem – no tak wiem! – czemu te matki tak walczą zaciekle, tak bardzo próbują przekonać do tego karmienia piersią. Dlaczego tak terroryzują, przyciskają, walczą.

Bo mleko matki to coś więcej niż tylko jedzenie …

Jestem więc w tej Warszawie. W Sheratonie dokładnie. Na śniadaniu siedzę, obok mnie lekarka, naprzeciwko mnie lekarka no i jest przy stole dyskusja. Podczas tego śniadania. Ja słucham tylko o tym karmieniu piersią wcześniaków. Lekarki mówią ze swojej perspektywy, matki niekoniecznie ze swojej perspektywy, ale jednak chcą by matki wcześniaków karmiły. A ja wiem, że to nie jest tak, że one (my!) nie chcą karmić, bo nie. Tylko zbyt często mówi się, że ich (nasze!) mleko nie jest potrzebne. I już. Albo, że zrobi (to mleko) krzywdę – jak to usłyszała jedna wcześniakowa mama. Albo nikt jej nie powie, że ma mleko (jak to miało miejsce w przypadku matki z 28 tygodnia!), a ona pierworódka nawet nie wiedziała. No bo nic nie leci. Rozhulać? A niby co? Mleko?! A to mam jakieś mleko?! 

Jeden ze szpitali w Polsce, który może pochwalić się bankiem mleka kobiecego, praktycznie całkowicie wyeliminował NEC. Czyli martwicze zapalenie jelit u wcześniaków. Paradoksem tego wszystkiego jest fakt, że matki wcześniaków rzadko są informowane o tym, że karmiąc piersią (czy też bardziej – odciągając pokarm) są w stanie uchronić dziecko przed NEC, a dodam, że wcześniaki na NEC umierają, bo śmiertelność wynosi aż 50% (!) w przypadku wcześniaków o wadze mniejszej niż 1500 gramów. Czyli kolokwialnie rzecz ujmując umiera co drugie dziecko z NEC.

Szpitalne mogłyby przecież sporo zaoszczędzić wdrażając na dużą skalę profilaktykę karmienia piersią wśród wcześniaków. Bo raz – zaprzestano by kupować drogiej (cholernie DROGIEJ) mieszanki, a dwa – uchroniłoby to dzieci przed równie drogą hospitalizacją. No więc pytanie: dlaczego tego nie robią?

Teorii spiskowych o koncernach mleka modyfikowanego nie mam zamiaru wdrażać w ten temat. Ale przecież sama widziałam na inkubatorach nalepki jednej z firm, więc wiem, że szpitale są na pewno sponsorowane przez firmy X i Y. Co za tym idzie nie jest to wymiana jednostronna.

Jakby ktoś chciał się bardziej zagłębić odsyłam do źródła o NEC – klik.

Kolejna sprawa. Na konferencji prasowej byli lekarze z różnych stron świata. Słuchałam jak zahipnotyzowana lekarki z Filadelfii (Diane Spatz) która mówiła o tym jak ważne jest to by w przypadku wcześniaków angażować do wszystkiego ojców. Że ich pierwszym krokiem jest zaopiekowanie się rodzicami wcześniaków. Wyobraźcie więc sobie, że w szpitalu na Polnej w Poznaniu (gdzie miałam okazję rodzić Jasińskiego) ojciec może przebywać u dziecka … (uwaga!) 30 minut. Nie są to procedury narzucone odgórnie przez kogokolwiek (jak długo myślałam, że jest to na porządku dziennym wszystkich placówek specjalistycznych), ale widzi-miś ordynatora oddziału szpitala. Ponieważ sam ordynator ma ku temu argumenty (za przeproszeniem z dupy), rola ojców na oddziale neonatologii w tym szpitalu leży i kwiczy. A przypominam, że wiele matek jest w złym stanie psychicznym i ta męska dłoń mogłaby zdziałać cuda. Oczywiście niekiedy (no, szał!) ojciec może przebywać dłużej, ale to dłużej powinno być zdecydowanie na porządku dziennym. A nie jest. I kolejne pytanie: czy serio nie da się nic z tym zrobić? Oczywiście, że się da. Więc będziemy działać. Dajcie trochę czasu …

Długo zastanawiało mnie czy są jakieś badania, lub ktokolwiek sprawdził ile wcześniaków da się uratować w naturalny sposób? Tj. karmienie piersią oraz … kangurowanie. Okazuje się, że takie badania są i nikogo one nie zdziwiły, bo zarówno karmienie piersią jak i kangurowanie jest ważnym procesem u wcześniaków i uwaga! Nie ma żadnego limitu kangurowania. Kangurować można 24 godziny na dobę! [oczywiście, wiele szpitali nie ma możliwości lokalnych na to by wszystkie matki i wszyscy ojcowie siedzieli przy inkubatorach i na zmianę kangurowali, ale to cenna informacja dla tych, którzy nie wiedzą, lub mają narzucone limity!].

A oto kilka ciekawostek:

1. Dla wcześniaka, które korzysta z banku mleka, najlepsze jest mleko matki, która karmi swoje dziecko powyżej roku. Obala to mit, że po pierwszym roku życia dziecka, z piersi leci woda …

2. Komórki macierzyste zawarte w mleku matki, po spożyciu przedostają się z żołądka do krwioobiegu, a stamtąd do różnych narządów, w których następnie ulegają przekształceniu w inne komórki. Tu ciekawostka! Np. w neurony. Zabrakło mi odwagi by zapytać, czy za kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat, da się komórkami macierzystymi leczyć wylewy u wcześniaków.

3. Ponieważ moja wiedza na temat kp jest bardzo mała, pewnych rzeczy nie jestem w stanie Wam przekazać – odsyłam do Hafija.pl – która zajęła się dość szeroko tematem komórek macierzystych. Myślę, że większość otworzy szeroko oczy ze zdumienia.

Na 10 Międzynarodowym Sympozjum na temat karmienia piersią i laktacji, organizowanego przez Medela w Warszawie mogliśmy posłuchać: 

Prof. Donna Geddes o regulowaniu apetytu niemowląt karmionych piersią: skład mleka, czynniki kontroli apetytu i opróżnianie żołądka.

Annę Cannon o wpływie leptyny w mleku matki na karmienie piersią i opróżnianie żołądka.

Dr Foteini Hassiotou:o komórkach macierzystych– czy to przyspiesza rozwój noworodka? (tą Panią doktor słuchało się z szeroko otwartymi oczyma!)

Dr Marię Wilińską o efektach implementacji programu wyłącznego karmienia mlekiem ludzkim na OITN.

Prof. Cindy-Lee Dennis o promowaniu wyłącznego karmienia piersią: obecne sprawdzone praktyki i pomysły rozwiązań na przyszłość.

Prof. Matthias Keller NeoPAss (r), program wielospecjalistycznego wsparcia klinicznego dla zintegrowania opieki rodzinnej.

Prof. Christoph Fusch o po urodzeniowym opóźnieniu rozwoju, a zindywidualizowane wzmocnienie pokarmu.

Prof. Diane Spatz o zapewnieniu mleka ludzkiego na OITN.

Prof. Shoo Lee o mleko ludzkim, w zapobieganiu NEC (MZJ) na OITN.

DSCN3069

DSCN3072

DSCN3076

DSCN3079

DSCN3102

 

Na zakończenie film! 🙂

 

 

 

22 komentarze

  1. anna nowakowska

    Będąc w ciąży z bliźniakami nie chciałam karmić piersią jednak życie zweryfikowało to.Rodząc w 31tc wiedziałam,że moje mleko będzie dla nich najlepsze,będzie cennym lekarstwem.Walczyłam o laktacje,pobudzając piersi do produkcji mleka płakałam bo czułam że zawiodłam.Udało ale na krótko ,miałam mało pokarmu i mimo odciągania,tabletek ktòre lekarz mi zapisał na laktacje tylko miesiąc wywalczyłam-dobre i to.Dobry wpis,bardzo edukujący 🙂

  2. Piękne jest to, że potrafisz powiedzieć, że mogłabyś karmić. I nie obrażasz się na karmiące, bo Ty nie karmiłaś. Tylko krowa zdania nie zmienia, a dobrą nowinę trzeba szerzyć 😀 Dobrze, że jesteś!

    1. Noemi Skotarczak

      Długo myślałam, że nie mogłabym. Sądzę, że wiele kobiet nie zna własnych możliwości. Matki wcześniaków nie karmią. Rzadko się zdarza utrzymać laktację dłużej niż 2-3 tygodnie. Stres też robi swoje. Ale prawda jest taka, że nie ma wsparcia. Niekiedy padają słowa, które paść nie powinny. Kobiety się zniechęcają, a nikt nie informuje o tym, że podajac własne mleko praktycznie całkowicie wyeliminują u dziecka ryzyko NEC, a umieralność przy NEC jest ogromna.

      1. To ja miałam ogromne szczęście.
        Moja córeczka urodziła się w 32 tyg z wagą 1300g. Ponieważ cięcie miałam wykonane z powodu poważnego krwotoku – leżałam plackiem 36 godzin pod kroplówkami. Tylko dzięki położnym, które jak tylko się wybudziłam z narkozy pobudzały laktacje, udało mi się karmić córeczkę.
        Nie karmiłam piersią, ale odciągałam mleko. Dzięki wsparciu i pomocy miałam nawał pokarmu – tak, że zamrażałam pokarm. Laktacja utrzymała mi się prawie 4 miesiące. Pewnie dłużej by się udało, ale podrażniłam bardzo brodawki …

        Bardzo dużo zależy od personelu szpitala, w jakim się znajdzie kobieta. Mnie ominęła Polna, o której wspominasz. Urodziłam w szpitalu powiatowym i tylko dzięki temu, że córeczka samodzielnie oddychała w nim została. Była jedynym tak małym wcześniakiem na oddziale, więc cała opieka koncentrowała się na niej. Mogliśmy przebywać z nią ile tylko mogliśmy. Ja w trzeciej dobie wypisałam się ze szpitala, bo w domu został chory synek. Mleko dowoziłam codziennie kilkakrotnie i obojętnie o której godzinie się zjawiłam – było dobrze.

        Bardzo wiele zawdzięczam personelowi szpitala: od lekarzy po panie salowe, które codziennie zdawały mi relacje, jak mała przespała noc. Otrzymaliśmy tyle wsparcia i pomocy, że ten czas, który mała spędziła w szpitalu, minął szybko, a było to ponad miesiąc. Mimo że czasem było bardzo źle, nie pozwolono nam się poddać. Dziś mam zdrową córeczkę.

        Takiej opieki życzę każdej młodej mamie, zwłaszcza mamą wcześniaków.

        1. TaKIE MIEJSCA POWINNO SIĘ WSPIERAĆ!

      2. Ja urodziłam Okruszka w niepełnym 31 tygodniu (piszę niepełnym, bo skończone było 30, a brakowało nam tylko jednego dnia do skończenia 31 tygodni:)), w średnim stanie, waga 1590, 6 punktów, nierozwinięte płuca, zapalenie płuc i milion innych dolegliwości, w tym wylewy II stopnia. Poród spowodowany moją (przez tydzień pobytu w szpitalu niewykrytą) infekcją dróg moczowych. Maluch zaczął chorować w moim brzuchu, ja chorowałam coraz bardziej i trzeba go było ratować i wyciągać. Dla mnie szok, miałam plan (jak każda mama) donosić ciąże, rodzic naturalnie i karmić piersią. Jak już wiedziałam, ze nie uda się tego przeciągnąć i będę musiała zostać oddzielona od Olafa, to uznałam, że trzeba zrobić wszystko, żeby on dostał moje mleko.
        I tak, 2 dni po cesarce zaczęłam ściągać mleko – metoda 7-5-3, co bite 3 godziny, bez zmiłowania. Mleko napłynęło. Napłynęła wręcz rzeka mleka. Pomogła mi broszura Pełną piersią i przekonanie, ze nie mogę w tym momencie nic innego dla Syna zrobić. Wierzyłam, że się uda i mleko będzie. I było 🙂 a w 4 miesiącu życia Olafa uznałam, ze koniec ściągania i idziemy na cyca. I też się udało. Olaf dziś skończył 5 miesięcy, je tylko moje mleko, wazy 6170 (dziś był ważony, przy okazji szczepienia) i wierzę, ze jego sytuacja zdrowotna została ustabilizowana dzięki mojemu mleku. Ale wsparcia raczej w szpitalu nie dostałam. Za to mnóstwo powtarzanych mitów o diecie matki karmiącej, a podczas gdy zdarzyło się, że Olafa bolał brzuszek to zostałam ostro zrugana i wróciłam z płaczem na swoje piętro. Dziś jestem dumna, że nie poddałam się, mimo że inne mamy odpuszczały, bo przecież łatwiej podać mieszankę, fajniej się wyspać i przy mm można jeść wszystko, a nawet fajkę zajarać. Super by było, jakby mama wcześniaka dostała informację, jak bardzo jej mleko może pomóc jej dziecku, bo na pewno przy większej świadomości byłoby więcej mam walczących o mleko 🙂 I może dzieci by się szybciej zbierały z tego wcześniactwa.

  3. Ja o NEC nie słyszałam. Jakoś tak się złożyło, że tam gdzie rodziłam akurat żadne z wcześniaków go nie miało. Wszystkie wcześniaki były karmione mlekiem matki, część dokarmiana mm, i wiele dostawało HMF. I teraz widzę jak miałam ogromne szczęście, że pojechałam do tego szpitala. Mnie na każdym etapie wspierały nie tylko położne, które się mną opiekowały, nie tylko doradca laktacyjny zatrudniony na etacie, ale też pielęgniarki i położne opiekujące się moim synem. Do mnie położne przychodziły nawet w nocy jeśli potrzebowałam pomocy. Było nawet tak, że doradca laktacyjny odciągała ręcznie mleko z moich piersi, bo ja nie umiałam. No i chyba wiele zawdzięczam też laktatorowi z medeli. Widziałam, że mamy, które nie miały możliwości go używać miały duży problem z mlekiem. To był taki specjalny z programem dla mam wcześniaków.

  4. Bardzo fajnie się to czyta, miło że doszłaś do takich wnioskow, że zmieniłaś zdanie, że zrozumiałaś. Może po prostu musiałaś do tego dojrzeć i trafić na osoby, które Ci to uświadomia.

  5. Cześć 🙂
    Ja także byłam na tym Sympozjum, miałyśmy okazję się poznać 🙂
    Ja także nauczyłam się czegoś nowego i też było to coś, co mnie zasmuciło.
    Do tej pory nie miałam zbyt dużo kontaktów z mamami wcześniaków, teraz już wiem dlaczego- bo większość z nich nie karmi piersią, może nawet nie wiedzą, że ich własne mleko jest lekarstwem… Sądziłam, że co jak co, ale o karmienie wcześniaków mlekiem matek szpitale jednak walczą. Teraz wiem, że wciąż jest tego za mało… ale wierze, że poprzez takie sympozja, poprzez takie Mamy jak Ty, które nie obawiają się napisać swoich przemyśleń, będziemy powoli docierać do coraz większego grona Mam z informacją, z wsparciem…

    Zachęcam gorąco do podpisania petycji, przekażemy ją fizycznie Ministerstwu Zdrowia już 1 czerwca tego roku … I nie chodzi o to by kogokolwiek zmuszać do karmienia piersią, ale by każda kobieta podejmowała decyzję o sposobie żywienia swojego dziecka z pełną świadomością ewentualnych konsekwencji , oraz by mogła dostać ona i jej rodzina, realne wsparcie laktacyjne , gdy będzie tego potrzebować…
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkie Mamy Wcześniaczków 🙂

    http://www.petycje.pl/petycja/10964/narodowy_program_karmienia_naturalnego_.html

  6. Dlatego tak ważne są wszelkie akcje promujące karmienie. Moim skromnym zdaniem każdy szpital powinien mieć na etacie doradcę laktacyjnego. No bo niby skąd matki mają wiedzieć co i jak? Poza tym nawet jeśli po wyjściu ze szpitala karmią, często pediatrzy sugerują mieszankę bo np . przybrało parę gram za mało! Zgroza

  7. Myślę, że rzeczywiście bardzo wiele zależy od nastawienia szpitala i wyedukowania personelu. Urodziłam w 26 tyg ciąż. Młodemu nie podano nic poza lekami i płynami, czekano na pierwsze krople mojego pokarmu. Od razu powiedziano mi, że mleko mamy to dla wcześniaka lek, wspierano w laktacji, w odpowiednim czasie miał podaną butelkę, potem próby jedzenia z piersi. Teraz (6,5 miesiąca później) Młody umie najeść się z piersi. Uważam to za nasz duży sukces, ale z drugiej strony wiele wcześniaków z naszego oddziału nauczyło się jeść z naturalnego podajnika 😉 Wiem niestety, że to nie norma… Ale tak jak nikomu nie życzę wcześniaka, tak wszystkim Rodzinom wcześniaków życzę takich oddziałów szpitalnych na jaki my trafiliśmy. Dziękujemy i polecamy Szpital św Zofii w Warszawie 🙂

  8. Ja swojego wcześniaczka (z 33 tyg) karmiłam własnym, odciąganym 6 razy dziennie mlekiem przez ponad 4 miesiące. W ICZMP w Łodzi było to poniekąd oczywistością i pielęgniarki namawiały wszystkie mamy do podejmowania kolejnych prób ściągania pokarmu laktatorem i podawania go dzieciom (zwłaszcza tym z niewykształconym odruchem ssania) butelką. I chociaż po dziurki w nosie miałam sterylizowania tego całego sprzętu i godzin spędzonych na ściąganiu mleka, to było warto. Dzidziuś ślicznie przybierał na wadze i przede wszystkim nie chorował. Po 4 miesiącach jazdy z laktatorem powiedziałam do mojego bobasa- albo nauczysz się sam ssać z piersi albo przechodzimy na mleko modyfikowane. Wybrał tę pierwszą opcję:) Karmiłam piersią przez kolejnych 5 miesięcy, po czym maluch sam z dnia na dzień się odstawił.

  9. Wtajemnicz mnie proszę jak jednemu ze szpitali udało się wyeliminować NEC korzystając tylko i wyłącznie z banku mleka kobiecego , bo moja wiedza i doświadczenie na ten temat są nieco inne . Też jestem mamą wcześniaka z 27 tc (860 gram ) , tak się z Hafiją solidarnie zdecydowałyście na wpis o podobnej tematyce, ale część informacji sprawia , że oczy wychodzą mi z orbit O_O . Hafija mnie odsyła na stronę szpitala w Filadelfii , ale nic konkretnego tam nie znalazłam , więc gdzie mogę szukać tych niezbitych dowodów?

    1. Noemi Skotarczak

      To, że mleko matki eliminuje NEC to wiemy już w Polsce. Proponuję napisać w tej sprawie mejla do Dr Mari Wilińskiej.

      Poza tym nie zdecydowałyśmy się solidarnie, tylko po prostu obydwie byłyśmy na tym samym spotkaniu. 😉

  10. […] O mleku mamy dla wcześniaka, udało mi się obszernie napisać w kwietniu tego roku. […]

  11. Świetnie się czyta Twoje wypowiedzi, Noemi. Ja jestem szczęśliwą matką Oli z 28 tc, która od samego początku była karmiona moim mlekiem. Naturalne karmienie zawdzięczm dwóm osobom: po pierwsze – naszej pani doktor z OIOMu, która jak mantrę powtarzała, że mleko matki to życiodajny pokarm i najlepsze co mogę dać swojemu dziecku. Gdy mała miała zalegania, rosło we mnie poczucie buntu. Pani dri motywowała mnie do utrzymania laktacji, pędzelkując małej dzióbek siarą. Rozkręcilam laktację do tego stopnia, że cały zamrażalnik był zapakowany moim mlekiem. Zapasy były jak znalazł, gdy nadszedł kryzys laktacyjny w 3 miesiącu „dojenia”. I tu muszę wspomnieć o drugiej osobie -Matka Kofeina, przybyła wówczas z pomocą i przystawiła małą do piersi. Do dziś (5 miesięcy) Oleńka ciągnie mleczko prosto ze mnie, a w chwilach kryzysu pomaga rozmowa z Martą i puszka mm, która stoi i straszy 😉

  12. […] na swoją stronę mocy inne mamy. Wcale mnie to nie dziwi, bo nawet ja wiem dzisiaj, że mleko mamy to coś więcej niż pokarm. Niestety znam również tę drugą stronę, w której rozważania na temat kompetencji […]

  13. Im więcej czytam tego typu historii (mleko matki na oddziałach wylewane do zlewu; ojcowie z ograniczonym czasem dla dziecka; brak wsparcia etc) tym bardziej doceniam szpital, w którym urodził sie mój syn.
    I będę chwalić na prawo i lewo, bo spisali się lepiej, niż niejeden szpital o wyższym stopniu referencyjności! Rodziłam w Powiatowym Szpitalu w Bochni, II stopień referencyjności.
    I czytając te wszystkie historie otwieram oczy ze zdumienia i dziękuję im, że było u nas zupełnie, zupełnie inaczej:

    – wsparcie przy KP: na drugi dzień po CC zapytano mnie, czy mam laktator (nie miałam) – dostałam oddziałowy 'kombajn’, instrukcję jak odciągać (system 7-5-3), dostałam Femaltiker, materiały do poczytania o KP
    – cokolwiek odciągnęłam, to było traktowane niemalże z namaszczeniem. Na początku ze wstydem zaniosłam na neonatologię raptem kilka kropel, a dostałam takie gratulacje i niemalże radość (!) od położnych, że przyniosłam siarę, że to mnie tylko zmotywowało do dalszego odciągania
    – po krótkim czasie odciągałam mleko całymi butelkami, oddziałowa lodówka była pełna butelek podpisanych naszym nazwiskiem 🙂 Na neonatologii chwalili – bardzo to motywujące
    – jak tylko można było, dostałam małego do kangurowania.Przytulaliśmy się po 5-6h dziennie. Słuchaliśmy muzyki, śpiewałam mu. I robił gigantyczne postępy. Ordynator neonatologii otwarcie mówiła, że kangurowaniem bardzo pomagamy młodemu
    – no właśnie – pomagaMY, bo kangurował również mój mąż. Mógł przebywać na oddziale bez ograniczeń. Siłą rzeczy było to ok. 2-3h dziennie, bo przyjeżdżał po pracy, no ale nikt go nie wyganiał, nie zwracał uwagi, wręcz położne cieszyły się, że przyszedł tata i przytula dziecko
    – jak mały był już nie w inkubatorze, a w podgrzewanym łóżeczku, to jak płakał, to dzwoniono po mnie na oddział lub przychodziła położna, żebym przyszła przytulić dziecko (jeśli płakał, a nie była akurat pora jedzenia)
    – położne zarówno z neonatologii jak i z mojego oddziału,pytały jak się miewa moje dziecko, zaglądał też mój ginekolog
    – byłam codziennie informowana dokładnie i ze szczegółami o stanie zdrowia mojego dziecka, o wadze, o czynnościach i badaniach, jakie podejmowano
    – położne dużo ze mną rozmawiały, wspierały, cieszyły się – tak po prostu, po LUDZKU postępami małego
    – nikomu nie umknął też mój gorszy czas – miałam koszmarny baby blues i na okrągło płakałam (poród był zupełnie niespodziewany, dość dramatyczne okoliczności – CC po zaniku tętna dziecka na KTG, jadąc na operację nie wiedziałam nawet czy dziecko żyje 🙁 ) – zdarzyło mi się popłakać rano tuż przed wizytą noworodkową, oddziałowa natychmiast po wejściu zauwazyła, że coś jest nie tak i zapytała „co, gorszy dzień mamusiu”? Jak przywieziono dziecko dziewczynie, która leżała ze mną na sali (miała CC godzinę po mnie), to też się rozpłakałam – dostałam masę życzliwych i ciepłych słów, wsparcia, zapewnienia, że i ja niedługo swoje dziecko zobaczę.

    Jedna jedyna położna była baardzo niemiła, nie tylko dla mnie, ale i dla innych rodziców. Zachowanie do dzieci też pozostawiało do życzenia. Ale to JEDNA osoba na całą grupę osób tam pracujących.

    Naprawdę, przykre to strasznie, że w szpitalach, gdzie wcześniaki są normą*, tak wygląda traktowanie małych pacjentów i ich rodziców 🙁 Smutne to strasznie.

    *u nas w czasie mojego pobytu (11dni) raptem były 2 wcześniaki poza moim synem, w tym dziewczynka 'duży wcześniak’, bo 36tc. Więc można by myśleć, że wcześniaki nie są dla tego szpitala taką codziennością, jak w szpitalach wyspecjalizowanych w tym kierunku. A jednak to właśnie tutaj uzyskaliśmy ogromne wsparcie, pomoc i przede wszystkim dużo ludzkiej życzliwości.

    Także mogę z dumą powiedzieć – brawo Bochnia!

  14. […] że mleko mamy to dla wcześniaka nie tylko pokarm, ale również lekarstwo już pisałam – KLIKAJCIE! – wiec powtarzać się nie będę. Liczne badania wykazały, że udałoby się uratować […]

  15. […] większą wiedzę, zupełnie inne podejście i zmianę własnych priorytetów o 180 stopni dzięki konferencji Medela. Udało mi się dowiedzieć wiele ciekawostek, które włączyły we mnie tryb “karmicielki […]

  16. […] że mleko mamy to dla wcześniaka nie tylko pokarm, ale również lekarstwo już pisałam – KLIKAJCIE! – wiec powtarzać się nie będę. Liczne badania wykazały, że udałoby się uratować […]

  17. […] większą wiedzę, zupełnie inne podejście i zmianę własnych priorytetów o 180 stopni dzięki konferencji Medela. Udało mi się dowiedzieć wiele ciekawostek, które włączyły we mnie tryb „karmicielki […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.