Mamo! Nie zwariuj!

Wychowanie dzieci to radość i partyzantka zarazem, rzekł kiedyś tam Ed Asner i stał się moim mentorem, dzięki czemu nie doprowadziłam siebie do samozagłady.
Jak tu wychować dziecko? Nie zwariować? Nie spakować walizek i nie uciec?

Czy nie lepiej byłoby mi żyć beztrosko (najlepiej na -prawie!- bezludnej wyspie), bez świadomości, że moje dziecko, które rano siedzi w przedszkolu, po południami w szaleńczym popędzie do doprowadza nas rodziców do wyczerpania fizycznego (i psychicznego również)?

A potem zdziwiona stwierdzam:
Życie bez niego byłoby nudne. 
Bardzo nudne…


Gdyby nie Prezes nie wiedziałabym, że moja pralka pierze kamyki, patyki i szyszki.
Nie wiedziałabym jak to jest ścierać niebieską farbę plakatową z podłogi.
Ani, że łazienkę można zalać gąbką.
Nie wiedziałabym również, że nasza toaleta jest wszystkożerna i że papier toaletowy schodzi wtedy w ilościach hurtowych. A nie tylko papier, bo i moje kolczyki się w ubikacji potopiły. Nieszczęsne.

Prawda jest taka, że gdyby nie Prezes w ogóle nie wiedziałabym o wielu rzeczach, a jego eksperymenty sprawiają, że czasami siadam sobie i myślę, czy tłumaczenie mu po raz bilionowy czegośtam ma jakikolwiek sens.

Zdałam sobie również sprawę, że włączyła mi się pewnego rodzaju znieczulica. Kiedyś jak Prezes spadł z czegokolwiek co było wyższe niż dywan, chciałam z nim jechać na pogotowie na tomografię mózgu. A najlepiej, żeby go jeszcze zostawili na obserwacji.
Teraz, kiedy wchodzi na coś co jest wyższe od niego samego, np. oparcie kanapy z której robi sobie zjeżdżalnie, albo, kiedy robi sobie drabinki z komody, a z ławy huśtawkę, po prostu mruczę, że jak spadnie to ma nie płakać, że coś go boli, bo nie pocałuję (ale mało konsekwentna jestem i tak – masz Ci los! – buziaka czarodziejskiego daję!).

Nadal próbuję rozwikłać zagadkę jak to jest, że jeszcze nigdy nie byliśmy na żadnym szyciu?
Ale jak dotąd zagadki nie rozwikłałam.

Prezes kiedyś wszedł na pralkę. Jak? Nie pytajcie. Nie wiem. Prawdopodobnie wszedł nogami na bęben, a potem jakoś się wdrapał. Był na tyle bezczelny, że zawołał mnie dopiero jak zorientował się, że nie potrafi z pralki zejść.
To było ponad rok temu.

Zresztą z fotela głową w dół to on kombinował schodzić zanim nauczył się chodzić.

I potem nachodziła mnie refleksją:
,,Za jakie grzechy mam takiego kaskadera w domu?!”.

Jak był młodszy (i mniejszy przede wszystkim) próbował wejść do piekarnika.
Do pralki również.
Nigdy mu się to nie udało.

Kwiatów w domu nie mam z dwóch powodów. Pierwsze jest o taki,że do kwiatów mam dwie prawe ręce (jestem leworęczna) a drugi powód to Prezes robiący sobie z doniczek piaskownice.
Ostatni mój kwiat zginął, rzucony na całą długość korytarza jak Prezes miał niecały rok.

I coby tu dużo pisać, rodzic się nie nudzi.

Ja się nie nudzę.

Żaden rodzic się nie nudzi.

Rano, kiedy Prezes budzi nas głośnym:
– Mogę do Was przyjść?!
mam wrażenie, że każda minuta spania dłużej jest czymś nieosiągalnym.
Po prostu rodzice nie mają prawa się wyspać. To taka zasada obowiązująca w dziecięcym świecie.
Skoro dziecko jest wyspane, to rodzic na pewno też. I to dziecko ustala reguły kto jest wyspany, nawet wtedy, kiedy potencjalni rodzic ma oczy na zapałki.
Dlatego też w dużej mierze uzalezniona jestem od kawy. Albo kawa jest uzależniona ode mnie, bo schodzi w takich samych hurtowych ilościach u nas w domu jak … papier toaletowy.

Są też pytania i o ile etap pytań:
– Co? Gdzie? Poco? Dlaczego?
już dawno mamy za sobą, o tyle pytania są bardziej skomplikowane. A właściwie wymagające od nas wiedzy ogólnej by podzielić się  nią z pierworodnym.
Teraz dopiero wiem, poco mi wiedza z geografii o jądrze ziemi.
Bo Prezes drąży:
– Co jest pod chodnikiem? A pod glebą, a pod wodą, a pod …
i tak aż dochodzimy do jądra ziemi.

Ostatnim hitem było:
– Czy ryby mają kolana?
i
– Jak to jest, że pająk łapie muchę, jak mucha lata a pająk nie?

9 komentarzy

  1. hehehe ,z tą pralką mnie zaciekawiłaś 😀

  2. na jednym wózku jedziemy 🙂 i to z jakimi kierowcami!

  3. Fakt bez dzieci nasze zycie byloby nudne, wystarczy drobiazg by humor sie poprawil,ucza nas tez bezwarunkowej milosci i cierpliwosci.Prezes widze ze jest bardzo kreatywnym dzieckiem,ciekawe pomysly ma na urozmaicenie sobie czasu;)Moj synek jest w wieku Twojego synka i rowniez ckekawe ma pomysly zazdroszcze dzieciakom kreatywnosci, tego ze nigdy nie maja dosc i nigdy sie nie nudza;D

  4. Wszystko to prawda! Jest jeszcze jedna rzecz. Tęsknota, kiedy gagatek w końcu zaśnie. Patrzysz na takiego słodkiego bąbla pogrążonego we śnie i myślisz sobie-tak dobrze byłoby, gdyby już mnie przytulił:) Wniosek z tego taki, że rodzic nie chce się nudzić!

  5. Mnie rozwaliło „Czy ryby mają kolana?”. Fakt przy dzieciach nie ma czasu na nudę i niestety zawsze jest coś do zrobienia heh

  6. Ojej, Szymek jest jeszcze niemobilny i mało werbalny ale mam wrażenie że czytam częściowo o swoim życiu. A prawo wyspania rodzica – strzał w dychę. A słwa Ed’a Asner’a to moja mantra, mój drogowskaz i przypominacz… takie po prostu jest rodzicielstwo…

  7. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu (ktoś kiedyś o nim wspomniał na znanym Tobie forum :p ) i cieszę się, że go piszesz 🙂 czytam Twoje wpisy z uśmiechem na twarzy i cieszy mnie to ( !! ), że czasem ktoś ma gorzej ode mnie 🙂 hehe, a tak na poważnie to jestem mamą trójki urwisów, z czego najstarsza córka ma 4 lata i zadaje pytania jak Twój prezes, syn ma 2 lata i 10 miesięcy i wcale nie pyta czy może przyjść do naszego łóżka tylko po prostu przyłazi, przechodzi najlepiej po mojej głowie i wtula się w tatum (pieszczotliwe określenie tatusia), a najmłodszy 8 miesięczny budzi się o 6 i woła „amamamamam maaaaaaa”… zmęczenie to moje drugie imię, a pierwsze to ostatnio kryzys 🙂 ale co do Twojego postu, uwielbiam swoje dzieci i to, że nie mogę się nudzić, muszę być ciągle zwarta i gotowa, aby odpierać kolejne „ataki” małych ludzi… Doszło nawet do tego, że ja się nie potrafię nudzić, nie potrafię odpoczywać, bo kiedy tylko mali ludzie śpią, albo się ich pozbędę (wyrodna matka, wykorzystuje rodziców do zajmowania się wnukami) ja nie umiem się odnaleźć i nie wiem co mam ze sobą zrobić 🙂 pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wsparcie kiedyś na forum ( w 33 tyg. ciąży trafiłam do szpitala ze skurczami, a Ty napisałaś mi wiele ciepłych słów i podniosłaś bardzo na duchu – może pamiętasz :p ) pozdrawiam 🙂

  8. Takie „uroki” macierzyństwa…rollecoster bez trzymanki :)..pzdr

  9. Witam wszystkie dzielne maluszki i ich mamy. Czytam te wszystkie historie i wracam wspomnieniami do swojej. Bardzo dobrze rozwijająca się ciąża,wiadomość,że będzie synek i nagle bum…przedwczesne odpływanie wód, 21tc.. Lekarze sugerowali zakończyć ciążę. Płakałam każdego dnia i modliłam się,żeby Bóg nie zabierał mi mojego serduszka. I tak przez 3 miesiące. Wytrzymalismy w szpitalu do 34tc,synek urodził się duży,bo 2710g i 52cm. Lekarze zdziwieni,a czemu? Bo przez te wszystkie tygodnie powtarzali,że daleka droga do światełka w tunelu i ze nie są w stanie określić, „co jest w środku bez wód „. Wiem doskonale, co czują matki skrajnych wcześniaków, bo znam ich sporo,i choć wydaje się,że ten 34tc to nic w porównaniu z 22tc czy 28tc,to nie jestem w stanie opisać mojego bólu. Cieszę się,że są takie osoby,jak Ty, co otwarcie piszą o swoich problemach,bywają wsparciem i pokazują nam,matkom wczesnikow,że nas jest dużo i nasze historie są nadzieja dla innych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.